67. DZIEŃ OKUPACJI środa 17 lutego 1982 r.
[811] WIERSZ # Czesław Miłosz – “Jeszcze tym razem…”: / Jeszcze tym razem czołg, pałka i tarcza / Jeszcze tym razem, może wam wystarczą. / Jeszcze tym razem można zdeptać butem, / Lecz raz następny…? / O, nie wątpcie o tym, o bądźcie pewni, / Że następnym razem / Fala przybierze i znów tamy zerwie, / I wtedy drżyjcie, bo wtedy zapewne / Już nic nie wstrzyma / Tych, którzy raz jeszcze głowy schylili… / Bo one powstaną / I znowu wyjdą i wyłamią bramy. / Dzisiaj wy butni, dzisiaj wy zwycięzcy / Pomyślcie o tym, że to wasz dzień klęski, / Żeście przegrali już dziś, / Bo “lekcji historii” / Nikt nie przebaczy ani nie zapomni. / Ci dziś za kratą mają swych przyjaciół, / Ci dziś za kratą mają siostry, braci, / Pomordowani mają cały naród / On ich poniesie, do oczu wam staną, / Zakryjcie twarze, bo patrzą tysiące. / Ci nie zapomną. / Patrzcie, ci klęczący, / Dziś pochyleni i dziś milczący. Jutro mądrzejsi, silniejsi legendą / O tych co padli – ci was sądzić będą. / Tym bezwzględniejsi, im bardziej dziś zgięci, / Tym pamiętliwsi, tym bardziej zawzięci. / Im więcej dzisiaj na waszych obliczach blasków triumfu / Im dziś w waszych oczach więcej jest pychy im więcej pogardy / Tym bardziej wyrok będzie kiedyś twardy. / Tym z większą siłą wasze ślady, godła / Zdeptane będą do korzenia, do dna wykarczowane. / I nie pozostanie z waszych budowli na kamieniu kamień. / Wy nie zdołacie nawet obcą armią stawić im czoła, / Zetrzeć “SOLIDARNOŚĆ” z umysłów możecie ale nie z pamięci. / Kiedyś powiemy wam bądźcie przeklęci./ Pięść się zaciśnie wy będziecie w matni / Gdy wyruszymy na bój nasz ostatni. Słowa przecież z waszej idą pieśni, / Wszak pamiętacie? / Wyście je też nieśli przeciw niewoli i przeciw okowie / Tylko że potem stworzyliście nowe. / My je zerwiemy. / I uczą nas dzieje, / Że przemoc zawsze pokornieje, / Bo nie jest w stanie nad każdym postawić / Z pałką stupajki i z bagnetem straży. / I ci w mundurach także kiedyś mogą broń swą obrócić / Bo nie są nam wrogiem w mundur odziani bracia i synowie / Jeśli słuchają niechaj im odpowie z czadu niewoli nasza pieść prastara / “… z kurzem krwi bratniej i z dymem pożarów
[812] Gdyśmy śpiewali wśród serdecznej męki / “…o nie miecz karaj lecz zbrodniczą rękę…” / Ta zza rubieży wyciąga się znowu, / Winę na siebie biorąc Kainową. / Srebrnikiem kusząc już rodzime nasze / Tak dziś radosne, tak własne Judasze. / Że kiedyś tylko naszą będzie sprawą, / By je ukarać w myśl starego prawa / Władni jesteśmy własnymi rękami zmyć i uprzątnąć / I ukamieniować tych, którzy winni / na rozstajnych drogach. #
TEKSTY. # //Maszynopis:// Sobota 30 stycznia 1982 w Gdańsku. Kraków 4.02.82. Uwaga: relacja ta jest oparta na pospiesznie zebranych informacjach, do których należy podejść z rezerwą. Tłum, który zebrał się pod pomnikiem Ofiar Grudnia 70 a dworcem PKP, został otoczony ok. godz. 16 przez silne oddziały ZOMO, wspierane przez czołgi i transportery opancerzone. Nie udało się ustalić ilości zebranych ludzi: wiadomo było, że była znaczna, że w tłumie byli studenci, robotnicy i przypadkowi przechodnie, była i młodzież szkolna. nie udało się też stwierdzić, kto zwołał to spotkanie: podobno wcześniej pojawiły się ulotki, mówiono o tym dniu w zakładach pracy i na uczelniach, a także mówiło się, że ludzie “coś pchało” na to miejsce. Przez megafony MO rozległ się komunikat: wezwano do rozejścia się w ciągu 10 min., zagrożono ostrą interwencją. Ludzie natychmiast zaczęli głośno chóralnie skandować odliczanie sekund, a w ciągu ostatnich kilku minut głośne liczenie zastąpiono okrzykami “gestapo…” W tym czasie ZOMO ustawiło się w szyku bojowym, tworząc długą linię przyszłego frontu. ludzie byli na to przygotowani: utworzyła się błyskawicznie tzw. pierwsza linia mężczyzn uzbrojonych w kaski motocyklowe, maski pływackie chroniące przed gazem łzaw., piankowe ochraniacze na ramiona, tarcze z pokryw na kotły itp., rozmaitego kalibru pałki, drzewce do łopat, łańcuchy, proce gumowe i rzemienie oraz kamienie. W uzyskaniu kamieni brukowych /ziemia była zmarznięta/ pomógł walczącym któryś z czołgów zakręcając energicznie w miejscu i zrywając nawierzchnię jezdni. na wszelki jednak wypadek obezwładniono bliżej stojące czołgi oślepiając je przy pomocy gaśnic i wplątując w gąsienice stalowe liny, które tak wkręcają się między koła, że nie ma sposobu na ich usunięcie. Na uderzanie przez ZOMO pałkami w tarcze pierwsza linia odpowiedziała tym sa-
[813] mym. Walka była długa, napastnicy ponosili większe straty. Zastosowano granatnik wyprodukowany przez stoczniowców. Była to dość długa rura, do której ładowało się od góry puszki z materiałem palnym /olej, topione mydło, benzyna – ma własności napalmu – nie daje się usunąć/ i wydmuchiwano je przy pomocy sprężonego gazu z butli na odległość do 150 m. Granatnik był często przenoszony, aby nie wpadł w ręce wroga. pierwsza linia była wymieniana przez tak samo uzbrojonych ludzi z zaplecza. Ofiary gazu łzawiącego przychodziły do punktów pomocy na przemycie oczu specjalnym roztworem /jest prosty w produkcji, niestety jego nazwa uległa zapomnieniu/. Najbardziej przykre było polewanie wodą i strzelanie z rakietnic nad głowami pierwszych szeregów, bo palące się ładunki trafiały nieoczekiwanie w stojących głębiej ludzi. Podobno obyło się bez ofiar śmiertelnych. W pewnej chwili tłum przesunął się pod KW PZPR. “Za Fiszbacha byśmy tego nie zrobili” i butelki z benzyną podpalały pokoje archiwum. Wykorzystano wytłuczone tam szyby, bo za chwilę na ZOMO poszybowały płasko puszczone kawałki szkła okiennego: pierwsze szeregi przykucnęły za tarczami, a następne były nieosłonięte. Walka nie rozprzestrzeniała się na miasto. próbowano wepchnąć ZOMO na wielopoziomowe skrzyżowanie, ale ominęli tę pułapkę /podczas zajść 17 grudnia udało się zrzucić sporą liczbę ZOMO z jezdni biegnącej kilka metrów nad ziemią po zablokowaniu jej wylotów i natarciu z dwóch stron/. W ferworze walki widziano nawet wirującą długą skarpetę wypełnioną kilkoma kamieniami, a ponoć i starożytną białą broń zdjętą w potrzebie ze ściany. Znawcy zapowiadają inne środki walki, jak ampułki z kwasem masłowym, zgniłe jaja itp. rarytasy – pomysłowość jest ogromna. Na podstawie podsłuchu radiowego wiadomo, że użyto broni palnej do sprawdzenia reakcji, ale tłum nie reagował na strzały ostrzegawcze. Nie strzelano do ludzi. Walka jak się wydaje zakończyła się rozejściem stron. Aresztowania zaczęły się potem, brano po kilka osób, zwłaszcza studentów. Szukano ludzi w mokrych ubraniach i o brudnych dłoniach /Należy mieć w walce rękawice/. Szukanie odbywało się jeszcze długo, cywilni agenci przeglądali domy, mieszkania,
[814] ogrody. ZOMO uformowane w duży oddziały krążyło po mieście bijąc rytmicznie w tarcze. Podobno MO zrobiło dużo zdjęć z walki oraz domów, gdzie paliły się świeczki – nie wywołało to strachu. Nastrój w mieście jest spokojny, pogodny. Bezpośredni widzowie nie uważali zajścia za coś nadzwyczajnego i dlatego ich relacje były oględne i raczej humorystyczne w tonie. Inne wiadomości: płoty dzielące Stocznie zostały usunięte przez nieznane siły. Tygodnik “Solidarność” /1 ark. A4 obustronnie zadrukowany/ ma nakład 60 tys. egzemplarzy. W modzie styl okupacyjny – wzory w podręcznikach historii. # //Maszynopis, przepisany podobno z rękopisu, przepisanego podobno z odbitki powielanej:// Przemówienie mec. Siły-Nowickiego, obrońcy Jerzego Kamińskiego /nieautoryzowane, notowane bez wiedzy Siły-Nowickiego/. Moje przemówienie obrończe, jakkolwiek będzie zawierało szereg momentów pesymistycznych, w ogólnych wynikach zamierza dojść do momentu głęboko optymistycznego, do tej wielkiej nadziei, której wyrazem – jestem przekonany – będzie wyrok, który na tej Sali zapadnie. Proszę Sądu Wojewódzkiego, przygotowując się do obrony w tej sprawie, miałem w zasadzie ograniczyć się do momentów ściśle prawnych i społecznych. Wydawało mi się, że może nie będzie przyczyn i powodów do tego, by poruszać tu również zagadnienia polityczne. Jako obrońca z wielką uwagą wysłuchałem wielce szanownego pana prokuratora i co więcej – szanowny pan prokurator zobligował mnie swoim przemówieniem do zajęcia stanowiska również w zakresie politycznym. Może to i słuszne. Jesteśmy w świecie formującym się, jesteśmy w świecie przepisów prawnych, które – jak oczekuje całe społeczeństwo – będą przepisami chwilowymi, bardzo krótkotrwałymi. Jesteśmy przecież w momencie formowania się tego prawa. Wysoki Sądzie, nawet dekret, na podstawie którego Wysoki Sąd będzie wydawał wyrok, jest jakby prawem w zawieszeniu, musi być dopiero zatwierdzony uchwałą Sejmu, jest przepisem prawnym tymczasowym. W tego rodzaju stanie rzeczy te zagadnienia, które słusznie poruszył tu wielce szanowny pan prokurator, muszą być przedstawione również pod kątem obrony. Bo jakkolwiek postawienie tych zagadnień ze strony pana oskarżyciela
[815] publicznego było rzeczą słuszną, to jednak pogląd wyrażony przez urząd prokuratorski w osobie tu obecnego prokuratora, wyrażony w tej sali, wydaje mi się całkowicie błędny. Pan prokurator uzasadnił i wygłosił tutaj to, co można było nazwać pochwałą wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, że była to rzecz konieczna i niezbędna, która wyprowadziła nas od razu z trudności, z którymi miota się polskie społeczeństwo. Pan prokurator mówił o przestępstwach, o zgwałceniach, o kradzieżach, które były nagminne i które raptem, momentalnie ustały. Ja mam wątpliwości co do prawidłowości tych statystyk i muszę powiedzieć, że ogólnie biorąc tym statystykom się nie wierzy. Mówi się, że są one nieprawdziwe. Podzielam to, że nie odczuwaliśmy tego stanu rzeczy. A w tym, co powiedział pan prokurator o tej nagłej poprawie, o tym, że wszystko co złe zrobiło się nagle dobre, brzmi nuta znajomej piosenki. Piosenki tak bliskiej i tak dobrze nam pamiętanej, że nawet nie możemy uznać jej za nową, a tylko raczej jako następną zwrotkę tej starej i dawno śpiewanej społeczeństwu polskiemu piosenki, której tytułem – propaganda sukcesu. I jak się wydaje, ta propaganda sukcesu jest znacznie mniej skuteczna od tamtej propagandy, której skutki odczuwamy obecnie na terenie gospodarczym. Obawiam się, że ta propaganda sukcesu mogłaby się stać również znacznie niebezpieczniejsza, ale mam nadzieję, że nie będzie. Wierzę, że będzie uchylona. Szanowny panie prokuratorze, w jakim świecie my żyjemy? Uznawać w Polsce zawieszenie wszelkich praw obywatelskich, mówić, że jest dobrze i że to powinno trwać długo? Żyjemy obecnie w świecie miotanym plagą terroryzmu, w świecie, w którym dokonuje się morderstw, w świecie, w którym wśród tysięcy ludzi usiłowano zamordować człowieka, będącego umiłowaniem i nadzieją setek milionów ludzi, nadzieją w jakiś sposób całego świata. W świecie, gdzie morduje się premierów, gdzie wylatują gmachy publiczne, gdzie leje się krew. Gdzie się polała kropla krwi w Polsce? Czy podawano nazwisko jednego rannego milicjanta? Czy podawano przypadek zniszczenia jednego gmachu publicznego? Społeczeństwo polskie myśli. Musi więc wywołać gwałtowny sprzeciw /jeżeli już poruszam tu zagadnienia polityczne/ zniesienie wszelkich praw obywatelskich, cofnięcie się o setki lat w naszych stosunkach prawnych, wprowadzenie rzeczy, których nie było w państwie polskim,
[816] na jakiej zasadzie? Włamań? Kradzieży? W świecie dzieją się rzeczy gorsze, a jednak społeczeństwa nie zawieszają praw demokratycznych i dają sobie z tym radę i żyją jak normalni ludzie. Mówimy ludziom tak: społeczeństwo rozumie i może zrozumieć, że z pewnych przerostów w korzystaniu z wolności, że z pewnych nieumiejętności wybujałych, zanadto rozkołysanych dążeń ludzkich niezgodnych z realiami politycznymi – trzeba było w jakiś sposób wyjść. Społeczeństwo może zrozumieć, że w jakiś sposób takim zjawiskom przesądnego korzystania z wolności trzeba położyć tamę. Ale nie można zrozumieć, jakoby trzeba było położyć tę tamę przez trwałe lub długotrwałe ograniczenie wszelkich praw obywatelskich. Społeczeństwo słyszało, że nie cofnie się porozumień, że nie wrócimy się ze stanowiska odnowy, że nie cofniemy dialogu ze społeczeństwem. Społeczeństwo polskie w pewnym momencie – trzeba to wiedzieć – poczuło się oszukane, bo nastąpiło uderzenie we wszystkie prawa obywatelskie na podstawie niezrozumiałej. Mówię to dlatego, że my musimy wrócić i wrócimy do odnowy, dialogu, że te rzeczy przezwyciężymy jako Polacy i nie dopuścimy do dalszej eskalacji. Ale nie mówmy publicznie w sądzie i nie chwalmy praw, które wywołują powszechny sprzeciw i które są niezrozumiałe, bo są zupełnie nieproporcjonalne do tego, co się dzieje. Nie lubię przesady. Nadal pozostaliśmy w jakiś sposób państwem kulturalnym. To, co się dzieje u nas w tej chwili, jakkolwiek w przepisach pożałowania godne, odznacza się jednak pewnym umiarkowaniem w wykonaniu, nie jest jednak bez znaczenia jaki jest przepis. Nie można w dzisiejszym czasie tłumaczyć, tak jak to robi wielce szanowny pan prokurator, tego wszystkiego rozszerzaniem się przestępstw pospolitych. Nawiasem mówiąc społeczeństwo powie, że dlatego tyle przestępstw było nie wykrytych, że milicja zanadto zajmowała się Solidarnością, a za mało złodziejami i przestępstwami. Ale to tak najwyżej ludzie powiedzą. A poza tym nie uzasadniajmy tych złych praw, musimy natomiast dokładnie przeanalizować, czy prawa, które obowiązują, obowiązują także konkretnie w tej sprawie. Czy według nich można sądzić tych ludzi? A siedzą tu przedstawiciele klasy robotniczej, bo do nich należy mój klient – oskarżony Kamieński – choć wysoko kwalifikowany inżynier, ale on jest także kość z kości, krew z krwi ro-
[817] botnikiem. Czy można tych ludzi sądzić w ogóle na zasadzie tych, w ten sposób wprowadzonych praw, ze względu na moment i na czas popełnienia przez n ich czynów, które się im zarzuca. Z tego punktu widzenia mógłby nie ograniczyć się do formalnej strony, czy w ogóle można ich sądzić na zasadzie dekretu, nie tyle ogłoszonego, co wydrukowanego z datą 14 grudnia, a to jest znaczna różnica, o czym będę mówił. Proszę Wysokiego Sądu, mówimy i będziemy mówić – można zaaprobować pewne posunięcia, jeżeli są one proporcjonalne do tego, co się w Polsce działo, co było złe, wyznaczało zmiany. Ale musimy się prędko wycofać z sytuacji, w której do ostatniej chwili mówiło się o odnowie, o dialogu, o porozumieniu między wszystkimi Polakami, a skończyło się w pewnym momencie pozbawieniem społeczeństwa wszystkich praw, nawet takich, jakie były przed odnową. Bo jest groźną sprawą – kończę już te uwagi na temat wystąpienia pana prokuratora i przejdą do problemów czysto prawnych – jest niebezpieczeństwem, wielką groźbą /…/ że teraz czasy Gierka, te czasy dobrobytu i poszanowania godności ludzkiej w przepisach prawnych. A to jest prawda i my musimy się nad tym zastanowić. Proszę Wysokiego Sądu, zastanówmy się, jaka jest czysto prawna strona tej sprawy. Powracam do tego, co powiedzieli moi wielcy koledzy na ławach obrońców, mec. Ferfeld i mec. Grabiński, a jest to zasadnicza sprawa. Zdarza się u nas nawet w ocenie przedstawionej przez adwokatów, która przecież musi być z natury rzeczy najbardziej bezkompromisowa, że się rezygnuje, godzi się na pewne sprawy. Ale mówiąc o tym, z czym mamy się godzić w obowiązujących przepisach prawnych, zastanawiam się nad tym, czy na zasadzie tego dekretu, o którym była mowa, w ogóle można tych ludzi sądzić. Musimy pamiętać także o tradycjach historycznych. Tradycją naszego narodu było, że dawne państwo polskie zostało zniszczone przez anarchię, ale przez jaką anarchię? Przez anarchię władzy, przez to, że poszczególne organa władzy działały według swoich możliwości realnych a nie według prawa. W tym tkwi niebezpieczeństwo powrotu do takiego zjawiska anarchii władzy. My bowiem już nie patrzymy na to, czy prawo jest sprawiedliwe, mówi się trudno, wprowadzono je, więc mniejsza o to.
[818] Nie na darmo jednak na żadnym innym gmachu, a na tym, w którym jesteśmy, jest następujący napis: “Sprawiedliwość jest ostoją Rzeczypospolitej”. I wy, panowie sędziowie, jesteście w tej chwili przedstawicielami tej SPRAWIEDLIWOŚCI ponoszącymi w tym momencie całą odpowiedzialność za nią. Na tym polega wielkość waszego urzędu i możność wydania wyroku. Przede wszystkim trzeba powiedzieć, proszę Wysokiego Sądu, że obecne stanowisko prawa jest niezwykłe. Zawsze niebezpieczna jest każda rzecz zupełnie nowa. Myśmy nigdy nie znajdowali się w takiej sytuacji prawnej jak teraz. W tej sytuacji ten problem czynów popełnionych w tej sprawie, czynów dokonanych, /bo byłoby zbrodnią powiedzieć, że to czyny popełnione/, trzeba powiedzieć czyny dokonane, czyny słuszne, sprawiedliwe, zgodne z godnością człowieka i obowiązkami Polaka. Czynów dokonanych 14 grudnia nie można sądzić na zasadzie ustawy, która faktycznie została ogłoszona 18 grudnia. Jeszcze takich sprawę nie mieliśmy w historii całego naszego nowoczesnego państwa, również w historii naszego prawa, którą my znamy jako prawnicy. Myśmy wiedzieli, że wprowadzane są zmiany: np. w Kodeksie Karnym, czy w Kodeksie Postępowania Karnego. Ale jakie to będą zmiany wprowadzane, było wiadomo zawsze przed wejściem ich w życie. Czytam: Kodeks Karny, ustawa z dnia 19 kwietnia 1969. Ta ustawa weszła w życie 1 stycznia 1970 r. To jest normalny stan w zakresie przepisów prawa karnego. I to jest rzecz naturalna. Owszem, myśmy w praktyce naszego wymiaru sprawiedliwości mieli jedno odstępstwo od tego – nie byłem jego zwolennikiem – karanie przestępców wojennych. Można było je przeprowadzić na zasadzie uchwały z 32 roku, nawet – kogo trzeba – ukarać jak najsurowiej, ale odstąpiliśmy od tej zasady i wydawaliśmy nowe ustawy z mocą wstecz, nie obowiązujące w chwili popełnienia przestępstwa. Ale to dotyczyły tego wszystkiego, co się nazywa zbrodniami niemieckimi. Proszę Wysokiego Sądu, to była jednak podwójnie inna sytuacja. To była sytuacja, w której popełniono rzeczywiste zbrodnie wołające o pomstę do nieba, będące niewątpliwie przestępstwami. Tymczasem mamy zjawisko niebywałe. ogłasza się tzw. dekret, ogłasza się przepisy karne, ogłasza się je w cztery dni po tym,
[819] jak dokonali tych swoich czynów oskarżeni /bo nie mogę powiedzieć popełnili/. Poza tym, Wysoki Sądzie, to są czyny, których legalności nikt nie zaprzeczał. Myśmy jeszcze sprzeczali się o to, czy robotnik ma prawo strajkować w Polsce państwie robotniczym – Rzeczypospolitej Ludowej, spieraliśmy się, czy ma prawo strajkować do roku 1980. Ale od 1980 r. to już zostało uznane i uroczyście stwierdzone przez władzę. Uznano, że jest to prawo zasadnicze dla robotnika. Można z niego korzystać lub nie korzystać. I świat pracy korzystał z tego prawa. Można powiedzieć i ja też zgadzam się z tą tezą – bo nie jestem człowiekiem wybielającym rzeczywistość, że często korzystał przesadnie, ale korzystał prawnie. Wszystkie zarzuty, które były pod adresem prowadzonych w Polsce strajków ze strony władzy państwowej, nie były charakteru prawnego a politycznego, czy społecznego, że jest to niesłuszne, nieprawidłowe społecznie, czy szkodliwe. Teraz my, sądziliśmy na zasadzie prawa ogłoszonego /bo druk nie ma tu znaczenia/, dopiero 18 grudnia. Czy istniał w ogóle wcześniej jakiś dokument? To /mec. Siła-Nowicki pokazuje obwieszczenie WRON/ jest jedyny urzędowy dokument. obwieszczenie, które mam przed sobą, mówi o wprowadzeniu stanu wojennego ze względu na bezpieczeństwo kraju. Rzecz ciekawa, że nikt nie zwrócił dotychczas uwagi na niebywałość tego dokumentu. To jest dokument, który nie jest dokumentem. Dokument ten nie ma podpisu. Jest tylko napisane: przewodniczący Rady państwa PRL. Nie ma też daty. Nie wiadomo kiedy został uchwalony i od kiedy obowiązuje. Co to w ogóle oznacza. Mnie – proszę Sądu – mój ojciec, który był sędzią, mówił: List bez daty i podpisu jest bez sensu. Tutaj zaś nie ma nawet podpisu i nie ma daty. Bo kiedy to wydrukowano, to jeszcze nie było wiadomo, kto będzie w tym momencie przewodniczącym Rady państwa /na sali poruszenie, śmiech/. Więc dlatego nie ma podpisu i nie ma daty. Oczywiście sąd zdaje sobie sprawę, co oznaczałby wyrok, na którym nie byłoby podpisu człowieka, a byłoby napisane: Prezes Sądu Rejonowego – powiedzmy w Grójcu. I nawet ten ten człowiek mógłby być ściśle określony, bo jest taki jednoosobowy zespół. Wiemy więc już, że ten dokument nie jest dokumentem. jest to kuriozum, rzecz niebywała, dawno wydrukowana, gotowa w każdym momencie do wywieszenia, ale to nie jest coś, co określa prawo karne. my do tego nie możemy dopuścić, aby na zasadzie takiego dokumentu, można by –
[820] – proszę Wysokiego Sądu – karać człowieka. Za czyny, o których nie wiem, że są karalne. Tam przecież było tylko powiedziane, że się zawiesza prawo do strajku i wprowadza – bez jakichkolwiek konkretnych wskazówek – stan wojenny. Co to wszystko znaczy? To nie jest żaden dokument, do tego nie odnosi się twierdzenie ignorantia legis excusat neminem. Nieznajomością prawa tłumaczyć się nie można, bo nie można było wiedzieć, jakie to prawo i jak je stosować. Jeżeli się – proszę Wysokiego Sądu mówi – że konieczna jest mobilizacja wszystkich środków przemocy, całej potęgi państwa, łącznie z armią: przeprowadza się pospiesznie, to jest przecież akcja polityczna przeprowadzona w takiej czy innej formie. Ale my tego rodzaju pośpiechu nie możemy stosować do wymiaru sprawiedliwości. Dlatego że tego rodzaju dokument i przepis karny nie jest żadnym dokumentem, nie ma podpisu, nie ma daty, nie wyjaśnia na czym polega przestępstwo. I tutaj można tłumaczyć się nieznajomością prawa. Gdyby bowiem, ktokolwiek przyszedł do najtęższego prawnika i zapytał, co wolno a czego nie wolno, nie uzyskałby odpowiedzi, bo nikomu to nie jest wiadome. Dlatego prawo karne w momencie dokonywania tych czynów przez oskarżonych nie obowiązywało. Nie było zresztą ogłoszone, nie obowiązywało więc na mocy samej treści tego prawa. Dekret wchodzi bowiem w życie z dniem ogłoszenia a nie wydrukowania. Nie ma więc żadnej kwestii co do daty 14 grudnia. A jest to, proszę Wysokiego Sądu, rzecz zasadnicza. Prawo bowiem może być złe. Można postulować zmiany, ale przed sądem, jak już obowiązuje, to obowiązuje. Nie mógłbym prezentować tej tezy, że prawo nie obowiązuje. Natomiast prawo nie obowiązywało w momencie, gdy dokonywali swoich czynów zgodnych z sumieniem, zgodnych z obowiązkiem Polaka, z normami państwa polskiego, siedzący na ławie oskarżonych. Ono w ogóle nie obowiązywało. I tutaj proszę Sądu, tutaj jest ta olbrzymia rola sprawiedliwego sądu. To, że napis, o którym mówiłem, nie jest na żadnym innym gmachu, a gmachu sądu, to dlatego, że sąd reprezentuje najwyższą władzę, bo realizuje, łagodzi przerosty, błędy nieprawidłowości. Łagodzi i zmienia to, co w prawie zagraża idei naszego państwa. przepis bowiem jest podmiotem wydawanym często pospiesznie, błędnie, co może godzić w wartość nadrzędną w
[821] stosunku do tych wszystkich rzeczy – w państwo. Sytuacja nasza w tej chwili nie jest jeszcze tak tragiczna, jeśli żołnierz polski na ulicach naszych miast na ulicach Warszawy zachowuje się zupełnie inaczej niż na łamach “Żołnierza Wolności” /poruszenie na sali/. Dlatego my się w jakiś sposób trzymamy, jest realizowana kultura naszego życia państwowego, kultura naszego państwa. Wobec tego nikt nie może odpowiadać karnie na zasadzie jedynego dokumentu, który jest pseudodokumentem. I wobec tego mógłbym tu na tym zakończyć wnioskiem o uniewinnienie oskarżonych w oparciu o artykuł 1 KK, ponieważ odpowiedzialności karnej podlega tylko ten, kto dopuszcza się czynu zabronionego przez ustawę w czasie jego popełnienia, a ta ustawa w czasie dokonywania czynów przez ustawę w czasie jego popełnienia, a ta ustawa w czasie dokonywania czynów przez oskarżonych nie obowiązywała, a nikt bezpodstawnie nie może być karanym. Wyrok zaś Wysokiego Sądu, jaki w tej sprawie zapadnie, ma szczególne znaczenie. Również to, że nie będzie on znany posłom w chwili ustosunkowywania się do dekretu o stanie wojennym. I może być przedmiotem odpowiedniego modyfikowania tego wszystkiego, co na jego podstawie prawnie się dokona. Tym więcej, że taka modyfikacja jest konieczna. Mógłbym się właściwie do tych problemów ograniczyć jako prawnik, nie chcę się jednak cofać przed innymi. zamykam więc tę część stwierdzeniem, że nie mogą być oskarżeni karani na zasadzie przepisów dekretu, który nie obowiązywał w momencie, kiedy to wszystko działo się w Ursusie, albowiem prawo zostało ogłoszone dopiero 18 grudnia, nie ma więc żadnej wątpliwości, że dekret wchodzi w życie z dniem ogłoszenia, a nie wydrukowania. Jest jeszcze jednak inny problem, czy działania oskarżonych, nawet gdyby uwzględnić moc dekretu, mogą być traktowane jako przestępstwo? Czy było ono działaniem społecznie niebezpiecznym? Przeżywamy doświadczenia bardzo ciężkie, tragiczne. Po raz pierwszy nasze społeczeństwo przeżywa fakt cofnięcia się o kilka epok, przepisy prawa cofają się do najgorszych okresów stalinowskich. zaszła przecież u nas w tych ciężkich dla całego narodu dniach 12, 13 i 14 grudnia 1981 r. pewna okoliczność, pewne zdarzenie zupełnie niezwykłe, zdumiewające z punktu widzenia nauki socjologicznej. Organizacja pań-
[822] stwowa sięgnęła do środków przemocy bardzo drastycznych. Przemocy zastosowującej całą siłę władzy państwowej, angażującej wojsko, czołgi na ulicach stolicy, angażującej całkowicie bardzo rozbudowane siły porządkowe, a to wszystko skierowane przeciwko działaczom określonego związku zawodowego, Solidarności, a oczywiście to było również przez całe społeczeństwo przyjęte jako działanie przeciwko całemu społeczeństwu. Odebrano mu raptem nie tylko wywalczone w ciągu całego ostatniego roku prawa, ale w ogóle prawa przyznane w dalekich epokach. I ta operacja została dokonana sprawnie, szybko i prawie bez przelewu krwi. Była ona bardzo sprawna, lecz w jakiś sposób okazała się operacją dokonywaną w próżnię, bo niesłychana łatwość tego wszystkiego, protest, który nie wyszedł poza powiedzmy formy pewnych ulicznych demonstracji, zresztą nie zagrażających, nie atakujących, ochrony zakładów pracy, która w pewnym miejscu okazała się tragedią, ale w każdym razie nieproporcjonalna to była siła do tej, przeciwko której te całe siły państwa były skierowane. I teraz człowiek mówi po prostu: to po co to było to wszystko? Po co było zaskoczenie, po co była ta olbrzymia operacja, po co odebranie wszystkich praw, po co było to, co się w Polsce jeszcze nigdy nie zdarzyło? Nie mieliśmy w państwie, w żadnym najcięższym jego okresie. Nie mieliśmy nigdy takiego przerażającego dla naszej kultury prawnej zjawiska, że o działaniach człowieka decyduje organ milicyjny, policja – to jest dla naszych stosunków prawnych niesłychane, więcej – to jest przerażające. Policja /przy całym dla niej szacunku/ ma decydować o wolności. To jest dla nas tak przerażające, jak widok sędziego, który najmuje przestępcę i go łapie, to jest tak nieprawdopodobne, jak widok duchownego, który zgłasza się na ochotnika na członka plutonu egzekucyjnego, to jest wbrew naturze, wbrew naszej kulturze państwowej. i jeżeli doszło, proszę Wysokiego Sądu, do tragedii w kopalni Wujek, to niestety tylko dlatego, że taki Wałęsa był wtedy pod Warszawą i nie mógł być tam obecny, i że przewodniczący Regionu Waliszewski był aresztowany na dworcu, jak wracał z Komisji Krajowej, i nie poszedł do kopalni. A gdyby w niej byli, nie doszłoby
[823] ani do walki, ani do starcia, ani do krwawych ofiar. To wszystko ludzie wiedzą, to jest uderzające. I na tym tle, Wysoki Sądzie, jak należy ocenić działania oskarżonego Kamieńskiego, już nie tylko z powodu wydania dekretu, który wtedy nie obowiązywał, ale np. nawet 20 grudnia. W państwie praworządnym, mającym kulturę prawną od wielu setek lat, sądzić tych ludzi nie można. Ale czy nawet na zasadzie tego prawa, które zostało wprowadzone, było to działanie przestępcze? Żeby czyn był przestępczy, musi być społecznie niebezpieczny. Nie można przyjąć tezy szanownego pana prokuratora, że oskarżeni wywołali strajk. Bo strajkował cały Ursus. Czy jest to niezwykłe, że strajkował? Najzupełniej naturalne. Musimy się wystrzegać wydawania praw, które są tak dalece niezrozumiałe dla ludzi, że muszą być w jakimś okresie złamane, że musi zaistnieć sytuacja, że ktoś tych spraw nie rozumie. Ludzie od przeszło roku żyli w świadomości, że robotnikom w PRL wolno strajkować, że tę wolność do strajku zatwierdziło niejednokrotnie państwo polskie. Jeżeli nawet państwo polskie potępiało przez szereg miesięcy strajki, mówiło, że nadal obowiązuje porozumienie, że chociaż ma pretensje do Solidarności, to przecież twardo stoi na drodze odnowy, dialogu. jeżeli w tym związku ludzie mieli od dawna tłumaczone, że jeżeli zostanie dokonany atak na związek, to związek podejmie strajk generalny, no to jakiż mógł być tego skutek? Ursus strajkował. Stwierdzenie, że strajkowało tam 300 osób, to nierealne wybielanie. Nie można obwinić za strajk oskarżonych, strajkowała cała fabryka. Mówił to również dyrektor fabryki Wilk, dobrze znający zakład. Mówili i inni. Normalne było, że fabryka stała. To wszystko zaś, co się spontanicznie stało- trzeba było ująć w jakieś normy porządkowe. Oczywiście robotnicy polscy z Zakładów Mechanicznych Ursus, to ludzie o wysokim poziomie wyrobienia narodowego i państwowego. Tutaj na sali sądowej fakt ochrony mienia, zabezpieczenia mienia, był dla nich zrozumiały sam przez się. Są rzeczy, o których niemal się nie mówi. To było po prostu widać, że dla nich wszystkich są to sprawy całkowicie zrozumiałe, że musi iść ruch ciągły, muszą iść urządzenia cieplne, służba zdrowia, ochrona pracy – to wszystko jest dla nich naturalne i naturalna jest dla nich ochrona mienia, oni o nie dbają. Ale przecież jest jakiś sposób protestu. Myśmy,
[824] proszę Wysokiego Sądu, doznali jako społeczeństwo niebywałego szoku, to był szok przerażający, to była kompletna zmiana sytuacji, to było kompletne zaprzeczenie przez władzę państwową tego, co mówiła społeczeństwu przez szereg miesięcy. Ci ludzie w tych warunkach mogli się spodziewać jakiegoś niebezpieczeństwa, jakiegoś groźnego odruchu. I kto ma do czynienia ze związkiem zawodowym, to ma do czynienia z umiejętnością przemawiania do ludzi. Bo po to postawili tych ludzi, siedzących tu na ławie oskarżonych na pewnych stanowiskach, żeby oni te pewne stanowiska zajmowali i żeby oni byli wśród nich na czele w pewnych momentach. To był ich twardy obowiązek. I oni go wykonali bez zarzutu. I nie ślepe zastosowanie się do ustawy, która wtedy jeszcze nie była znana, nie takie stanowisko, które niestety zajmował ten pułkownik, z którym ludzie chcieli rozmawiać, a on odpowiedział, że nie będzie rozmawiał, dopóki ludzie nie wrócą do pracy i zastosował zasadę “małczat nie rozsużdat”. On musiał wtedy rozmawiać i źle się stało, że nie rozmawiał. Oni, ci ludzie nie mogli zająć takiego stanowiska “bacznościowego” tylko musieli być wtedy wśród tych ludzi, którzy doznali szoku. Oni musieli się do tego dostosować i dostosowali się. W Ursusie nie polała się krew. Oni to właśnie spowodowali. Dzięki nim nie doszło do żądnych aktów rozpaczy, dzięki nim nie zniszczono mienia, a to też mogła być głęboko szkodliwa forma protestu. Nie doszło do walk ze służbami porządkowymi. Oni wszyscy walczyli o porządek. Spełnili więc swój obowiązek w sposób wzorowy. I ich czyn nie tylko nie miał znamion żadnego niebezpieczeństwa społecznego, ale był społecznie użytecznym. To był czyn społecznie użyteczny z punktu widzenia naszego państwa i z punktu widzenia rządu, który tak zaskoczył całe społeczeństwo i przekreślił jego nadzieje niespodziewanym, brutalnym wprowadzeniem stanu wojennego. Oni przed niebezpieczeństwem chronili. Spełnili swój obowiązek Wysoki Sądzie, jest w powieści dla młodzieży “W pustyni i w puszczy”, ale znajduje zastosowanie i w życiu dorosłych i dla życia społecznego taki moment, kiedy Staś odpowiada na propozycję przyjęcia wiary Mahdiego: “…proroku, twojej wiary nie znam, gdybym teraz ją przyjął, uczyniłbym to jako tchórz i człowiek podły, czy chcesz zaś, aby twoją wiarę wyznawali tchórze i ludzie podli?… “I my też teraz musimy sobie zadać pytanie: czy chcemy, aby nienaganny z punktu widzenia prawa karnego w
[825] naszym państwie mógł być tylko tchórz i człowiek podły? A ten, który nie jest tchórzem i nie jest człowiekiem podłym, a uczciwym i myślącym nie tylko o swoim osobistym losie i o tym, żeby go pochwaliły władze w momencie stosowania przemocy, a odpowiada za ludzi, za zakład, za pewne wartości społeczne, żeby on był w naszym sądzie karany z tej racji? Chyba byłoby to całkowite odwrócenie pewnych pojęć, które nas Wysoki Sądzie obowiązują. I dlatego trzeba stwierdzić, że ci ludzie spełnili swój obowiązek wzorowo. I spełnił swój obowiązek wzorowo również oskarżony Jerzy Kamieński, będący tutaj niejako na pierwszym miejscu, co się wyraziło w żądaniu najwyższej kary dla niego ze strony prokuratora. On istotnie był obciążony największą odpowiedzialnością. I on się okazał niezachowanie uczciwy, podobnie jak wszyscy jego towarzysze. Bo on jest krew z krwi – ich krwi i kość z kości, on stanowi jedno z nami wszystkimi i w jakiś sposób z całym społeczeństwem. Okoliczności ukazały bezwzględny mus i nakaz moralny, nakaz wewnętrznej uczciwości i nakaz życia społecznego, stanąć wśród robotników, na ich czele i kierować tym absolutnie żywiołowym ruchem. Dzięki temu ruch ten został ujęty w pewne karby i dzięki temu samemu, jeżeli były jakieś ekscesy łamania praworządności, zresztą w pewnym ograniczonym zakresie, mogły być tylko ze strony służby porządkowej, a w żadnym razem nie ze strony robotników Ursusa. I dlatego w oparciu o przepis art. 1 KK proszę Wysoki Sąd o uniewinnienie Kamieńskiego i innych oskarżonych. I jeszcze jedna kwestia. W czasie tragicznego napięcia na posiedzeniu KK mec. Olszewski podkreślił wraz ze mną, że naszym obowiązkiem niezależnie od tego, jaki jest nas stosunek do aktualnych spraw czy krytyczny stosunek do władzy państwowej na tych czy innych szczeblach – naszym obowiązkiem jest, tak jak nas wszystkich jako Polaków – afirmowanie państwa polskiego, to jest nadrzędnej instytucji tego państwa, z którym identyfikować nie może się żaden człowiek i żaden aktualny rząd, żadna grupa ludzi, bo to jest wartość ogólnonarodowa, mieszcząca się również w kategorii współczesnego czasu. To wartość narodu trwała, jak to określono – od Mieszka I do Jana Pawła II i mająca także istnieć w przyszłości. Ważne, by i po tym kątem – proszę Wysokiego Sądu, spojrzeć na tę sprawę. Nie
[826] można godzić w państwo pod kątem bieżących, doraźnych interesów chwili i nie może państwo stwarzać warunków, w których się ideę i podstawy tego państwa zaprzecza. A siła państwa nie leży w gwałtach przemocy, w użyciu broni palnej, również nie w tych czołgach, które teraz stoją na mostach w Warszawie, czy zaporach przeciwczołgowych, których obecność w tym miejscu jest niezrozumiałą i tajemniczą rzeczą. Chodzi o afirmację państwa przez obywateli, opartą na wspólnej naszej godności. Chodzi o zgodność z urzędem, prawem, również w sądzie polskim, ale także ze wszystkimi urzędami państwowymi, również z organami przemocy państwowej, organami porządkowymi, których działanie musi być afirmowane przez państwo i rozumiane. Wszyscy jesteśmy obywatelami i wszyscy za państwo odpowiadamy. I boję się, że pospieszność tych praw, gwałtowność ich stosowania, pośpiech prokuratora, chociaż ten pośpiech nie obowiązuje rządu, może stwarzać ramy idei i konieczność afirmowania państwa polskiego przez całe społeczeństwo polskie, przez wszystkich i przez każdego Polaka. I tutaj musi być wskazówka Rządu dla Sejmu, który będzie sprawę dekretu rozważał. Dla określenia naszej przyszłości, dla tego, by ta czarna noc w naszym prawodawstwie trwała jak najkrócej, by wrócić jak najprędzej do normalnego stanu, do odnowy, do dialogu, do wzajemnego zrozumienia. By się skończyła ta oburzająca całe społeczeństwo kampania nienawiści prowadzona w środkach masowego przekazu, żebyśmy się stali normalnym, kulturalnym społeczeństwem, na co zasługujemy. Afirmacja państwa polskiego, podtrzymywanie idei państwa jest niezbędne. Mówię tu do was, panowie sędziowie, na waszych to barkach leży olbrzymia odpowiedzialność, której nikt z was nie zdejmie. Jeżeli stawiam wniosek, żeby w tej sprawie, w której nie ma żadnych powodów do stosowania prawa, ale które trzeba stosować, skoro winno ono prowadzić do wyroku uniewinniającego, wnoszę Sądzie Wojewódzki o wydanie tego wyroku w stosunku do oskarżonego Jerzego Kamieńskiego i wszystkich oskarżonych. Wnoszę o wydanie takiego wyroku, który będzie jakimś wyrokiem historii, bo to nie jest wyrok, który przejdzie bez śladu. Panowie sędziowie, bierzecie obecnie udział w zjawisku historycznym takim, które będzie znane współczesnym i przyszłym pokoleniom, takim, które będzie
[827] świadczyć o tym, jak patrzył sąd polski w tym trudnym momencie na zasadnicze zagadnienia prawa karnego i na stosunek obywatela do państwa. Tylko taki wyrok może usprawiedliwić znajdowanie się ostatniej litery w skrócie nazwy rządzącej partii, tylko wtedy będzie mogła być ta ostatnia litera oznaczająca, że jest to partia robotnicza, a nie tylko zjednoczona. Jeżeli taki wyrok zapadnie, będzie on kształtował postawę społeczną do problemów państwa. Ten wyrok uniewinniający powinien stać się, panowie sędziowie, w tym trudnych czasach pomnikiem wielkości polskiego sądu. /Oklaski/ #
# Ulotka w tramwaju, A6, pisana na masz. przez kopie, przyklejona do bocznej ściany. Treść: każdego 13. miesiąca w godz. 21-21.30 wygaszamy światła w mieszkaniach i zapalamy w oknach świeczki; Solidarność. #
FAKTY # Na mieście więcej niż zwykle patroli 3-4-osobowych, wojskowych i milicyjnych. # Na kilka minut przed godz. 23 na pustych ulicach widać biegnących ludzi, którzy chcą zdążyć do domu przed godziną milicyjną. # Napis na ścianie tramwaju, obok siedzenia, w niezbyt widocznym miejscu: Polska zwycięży, precz z ZSRR, Adolf Jarusselski premierem. # Afisz komedii filmowej na murze “Co mi zrobisz jak mnie złapiesz?” //Pytanie – można powiedzieć – na czasie.//. #
ZE ŹRÓDEŁ WIARYGODNYCH # W sobotę 13.2. studenci urządzili w miasteczku demonstrację “światło i dźwięk”. Wygasili wszystkie okna domów akademickich. Wobec tych, którzy nie chcieli gasić okien zastosowali “przymus psychiczny” a obiecali i fizyczny”. Potem zaczęli krzyczeć, na zmianę, całym blokami: niech żyje Wałęsa, niech żyje wolna Polska, Polska wolna, śmierć Jaruzelskiemu itp. Podjechało kilka suk milicyjnych, ale nikt nie interweniował. prez. miasta Gajewicz wezwał potem po kolei rektorów i zapowiedział, że będą oni osobiście odpowiedzialni za tego rodzaju wykroczenia, zwłaszcza zaś rektor AGH Kleczkowski, bo AGH administracyjnie odpowiada za miasteczko studenckie. # Wzmocnione zostały środki bezpieczeństwa na AGH. Wewnątrz budynków krąży mnóstwo patroli, stoi kilka armatek wodnych, bez przerwy kogoś się legitymuje.
[828] Wewnątrz budynków utrudniono poruszanie się. Dzisiaj, w przeddzień rocznicy zarejestrowania NZS-u 4 studentów – Zembura, Żórawski, Zajtz /studentka/ i Gub/d/erman złożyli o 12.00 kwiaty pod tablicą upamiętniającą wydarzenia marca 68. W chwilę później zostali wszyscy aresztowani przez cywilów. Złośliwi mówią, że studenci przygotowują na rocznicę 5. numer nielegalnego pisma “Póki my żyjemy”, a kwiaty składali dzień wcześniej, żeby można było o tym fakcie napisać w najświeższym numerze. # W Krakowie ok. 70 dziennikarzy poddano różnego rodzaju represjom w wyniku tzw. rozmów weryfikacyjnych. Polegają one na przeniesieniu do innych redakcji, zakazie pisanie bądź zapowiedzi zwolnienia. W Krakowie jest ok. 200 dziennikarzy. Niektóre pisma jak np. Student są praktycznie bez zespołu. # Na AGH jeden z wykładowców podczas zajęć puścił w obieg między studentów jakąś książkę. Kiedy książka wróciła na katedrę, w środku była włożona jakaś studencka ulotka. # Ukazał się 4. nr nielegalnego pisma “Póki my żyjemy”, wydawanego przez studentów. #
LUDZIE MÓWIĄ # Zapowiadana jest wkrótce jakaś manifestacja. Ale jeśli będzie ona w tym tygodniu, to znaczy, że będzie to prowokacja. # W Gdańsku do jakiegoś przejścia podziemnego weszło 6 zomowców. Wszystkich wyniesiono potem już w workach plastikowych. # M. Gil został zabity w więzieniu. #
DOWCIPY # Ewa i Czesław Petelscy realizują film wg scenariusza Przymanowskiego “Czterech zomowców i suka”. #
PRASA # TL. – Nastąpiła eksplozja w hotelu robotniczym we Wrocławiu. Zginął 21-letni mężczyzna manipulując przy dotychczas nieznanym materiale wybuchowym. //seria takich informacji o eksplozjach, materiałach wybuchowych itp. trwa.//. – Lotnicy PLL LOT potępiają sprawców uprowadzenia samolotu. Zebrany na Okęciu personel LOT-u określił czyn kpt. Kudłaka i II pilota Smielkiewicza, którzy uprowadzili samolot do Berlina Zachodniego jako haniebny, uwłaczający godności narodowej, beszczeszczący mundur “lotowski”. Zabierając głos dyrektor nacz. LOT gen. bryg. pilot ocenił ten karygodny czyn jako zdradę kraju a na
[829] zakończenie zebrani uchwalili rezolucję wyrażającą zdecydowane oburzenie i stanowcze potępienie tego bezprecedensowego przypadku piractwa powietrznego, aktu zdrady interesów państwa i narodu itd. //Wg normalnego w takich przypadkach scenariusza.//. # Życie W-wy. – Szwecja udzieliła azylu politycznego Witowi Wójtowiczowi – b. prominentowi z N. Targu, o którego ukaranie za różne nadużycia daremnie walczyła w 81 r. Gaz. krakowska. Został on przeniesiony do ambasady polskiej w Sztokholmie na stanowisko jej I sekretarza. – Zniesiono dodatkowe rygory stanu woj. wprowadzone w Gdańsku po zajściach 30.1. # GK. – Wiadomość o azylu dla Wójtowicza podana jest za PAP, bez żadnych komentarzy. – Termin rozprawy Mieczysława Gila i Edwarda Nowaka – przywódców strajku grudniowego w HiL wyznaczono na 23-25.2. Gila będzie bronić mec. Stefan Kosiński, Nowaka mec. Andrzej Buczkowski. – Kolejny wyrok w krakowskim sądzie wojskowym – student III r. prawa UJ za rozpowszechnianie fałszywych wiadomości w ciągu dwóch dni stycznia w jakiejś wsi w nowosądeckiem dostał 3 lata więzienia, dwaj młodzi ludzie za wypisywanie haseł w miejscowości Cisiec w woj. bielskobialskim otrzymali 1,5 i 3 lata więzienia. #
TVP. # DTV. – W ciągu dwóch ostatnich dni prowadzona była milicyjna akcja “Spokój”. Objęła ona na dworcach, ulicach itp. 145 tysięcy//!// osób. 7 tysięcy ukarano grzywnami, 3,5 tys. osób zatrzymano. # Wczoraj wydobycie węgla przekroczyło 630 tys. ton. # Obniżono cenę masła solonego z 300 na 280 zł za kg. //Niebywała obniżka!//. # Dzisiaj w nocy w pociągu z Krakowa do Gdyni wybuchł pożar. Spłonęły 2 wagony. Zmarło 1 dziecko, 3 osoby są poparzone. //Znowu jakiś wybuch?//. # Wypowiedź prof. Marina Stępnia z UJ /fragmenty, bez dużej części początkowej/: Oto naród polski znany z umiłowania wolności, gdy uwierzył, że może tę wolność i jej zakres poszerzyć, tak się do tego zabrał, tak zaczął to realizować, że po upływie kilkunastu miesięcy z ciężką, ale z ulgą społeczeństwo przyjęło decyzję o ogłoszeniu stanu wojennego. jest to paradoks, który wielu powinien spędzić sen z powiek i dawać wielu dużo do myślenia. W moim środowisku, tzn. w środowisku inteligencji humanistycznej jest wielu ludzi po tym doświadczeniu obolałych, wewnętrznie poranionych, nie-
[830] skłonnych do mówienia, do otwarcia się. A przecież ten stan nie może trwać. Bardzo ważny jest dla Polski węgiel, bardzo ważne jest zboże i mięso, ale są również doniosłe problemy dla życia duchowego narodu, których się nie podejmie i nie rozwiąże bez pełnego udziału inteligencji humanistycznej. Wiem, że nie wyjdziemy łatwo z kryzysu politycznego, jeśli inteligencja ta nie zaangażuje się w pełni i nie przemówi pełnym głosem w sprawach współczesnej Polski. Inteligencja nie może się obrażać na rząd i władze. Choć jej się czasem wydaje, że ma do tego powody. I rząd nie może obrażać się na inteligencję, choć czasem myśli, że powinien. Nadrzędne są inne cele, którym służymy wszyscy łącznie z rządem, z partią – sprawy kultury narodowej, sprawy suwerennej państwowości Polski, pełne sformułowanie i spełnienie aspiracji naszego społeczeństwa. To są te wartości, wobec których nawet ciężkie urazy, obolenia/?/ i żale muszą ustąpić. Nie unikniemy autentycznej dyskusji narodowej nad doświadczeniami Polaków zamkniętych między datami sierpień 80 – grudzień 81. Ona musi objąć bardzo szerokie kręgi społeczne i oczywiście wielki udział w tej rozmowie narodowej przypada środowisku, które/ja tu reprezentuję. Ale jedno trzeba sobie powiedzieć. Do tej rozmowy nie wszyscy powinni się czuć zaproszeni. Kto nie jest po tym doświadczeniu, jakie przeżyliśmy wszyscy, o coś istotnego dojrzalszy, o coś istotnego mądrzejszy, niech się nie czuje zaproszony i niech przynajmniej nie przeszkadza. Ani ten, kto z jednej strony okopał się nieprzejednany w swojej postawie opozycyjnej, ani ten kto z drugiej strony chciałby dzisiaj przemawiać z pozycji “a co, nie mówiłem?”. Ci nie są do rozmowy zaproszeni. Przynajmniej takiej, jaką ja sobie wyobrażam. I jedna jeszcze sprawa, którą budzi obawę i troskę wielką. Są objawy w naszym życiu, które mogą wywoływać niepokój, że w Polsce może powstać jakieś ludzkie piekło. Dawniejsze, rzeczywiste albo urojone, bo i takie były, krzywdy, spowodowały potem akty odwetu, te akty odwetu zrodziły nowe krzywdy, nowe poczucie niesprawiedliwości, co wyzwalało nową chęć rewanżu i tak możemy dojść do sytuacji, z której wyjście nie będzie. Tak jak zdobyliśmy się my, jak zdobył się naród polski na to, że odnalazł w sobie siły, by nie dopuścić do tego, ażeby w blaskach polskiego poża-
[831] ru obce mocarstwa porządkowały swoje interesy, tak musimy znaleźć w sobie tę wielkość i siłę moralną, by w prawdziwym pojednaniu, ponad urazy, pretensje i niskie odruchy zemsty i odwetu realizować najbardziej żywotne interesy naszego narodu. #
RADIO ZACHODNIE # GA. – RFN i Japonia nałożyły sankcje w stosunku do dyplomatów PRL i ZSRR. Japonia ograniczyła podróże dyplomatów polskich po Japonii. Rząd Japoński przekaże 500 tys. dol. na rzecz MCK na pomoc dla Polski. – 13 tys. Polaków w ciągu miesiąca. – Na wieży Eiffla w Paryżu obywatele francuscy powiesili 50-metrowej długości flagę biało-czerwoną z czarną krępą na znak protestu przeciw represjom w Polsce. Policja francuska zdjęła flagę. – W przyszłym tygodniu rozpocznie się proces M. Gila przed sądem wojskowym. # RWE. – Reżim przestał już zabiegać o porozumienie Wałęsą. – Polska spłaciła dużą część odsetek za rok ubiegły /100 mln dol./ z tytułu zadłużenia. Banki zachodnie podpiszą więc prawdopodobnie na początku marca br. nową umowę nt. spłaty długów w br. //Skąd te dolary Polska wzięła?//. #
RELACJA # Barbara Billik: Od 15.9.80 byłam członkiem Zarządu MKZ Małopolska. Pracowałam tam w sekcji kontaktów z zakładami pracy do lipca 1981 r., do wyborów. Kandydowałam do nowego ZR i nie uzyskałam wymaganej liczby głosów. W związku z tym wróciłam do szkoły i pracowałam w kole “S”, w jego zarządzie, a oprócz tego w Komisji Zakładowej NSZZ “S” pracowników oświaty i wychowania dzieln. Podgórze. Jestem nauczycielką geografii w IV LO, z 20-letnim stażem pracy. / O stanie woj. dowiedziałam się w niedzielę 13.12 o godz. 7 rano z komunikatu radiowego. zrobiło to na mnie wstrząsające wrażenie, natychmiast postanowiłam, że muszę się dowiedzieć, co się stało z ludźmi, z ZR MP, a także ze znajomymi z różnych komisji zakładowych. W związku z tym natychmiast ubrałam się i pobiegłam do siedziby ZR. Zastałam tam grupę ludzi a na drzwiach plomby KD MO. Była 9.30. zaczęłam pukać do zamkniętych drzwi sądząc, że portierka siedzi gdzieś na dole, bo pracowała ona nie tylko w Zarządzie, ale tak że w spłni “Gromada”, zajmującej wyższe piętro w budynku ZR. Ktoś zwrócił mi
[832] uwagę, że pomieszczenie jest zaplombowane, a wobec tego nie ma sensu pukać. Bezradnie zaczęłam się rozglądać i zapytałam ludzi, którzy stali pod drzwiami, czy nie wiedzą, co się stało z osobami, które pełniły dyżur nocny w ZR, bo akurat w sobotę popołudniu byłam w Zarządzie i wiedziałam, że dyżur m.in. pełnił przewodniczący sekcji kontaktów z zakładami i współpracownik tej sekcji, czyli b. dobrze znane mi osoby, i niepokoiłam się, co się z nimi stało. Ludzie pod drzwiami zaczęli mnie informować, że wszyscy zostali wyprowadzeni skuci. Nie bardzo w to wierzyłam i pytałam skąd to wiedzą. Powiedzieli, że dowiedzieli się od mieszkańców domów po drugiej stronie ulicy. Pomyślałam więc, że tam pójdę, jednak dziewczyna, która była ze mną – drugi pracownik sekcji kontaktów z zakładami pracy chyba się przestraszyła, bo zaczęła mnie prosić, żeby nigdzie tam się nie kręcić. Postanowiłam więc pojechać do ludzi, którzy tak jak ja nie przeszli w wyborach do nowego zarządu, myśląc, że czegoś się od niej dowiem, albo przynajmniej ich zastanę. W związku z tym pojechałam najpierw do Okarmusa. Zastałam go, nie było tam żadnych milicjantów. Powiedział, że objechał już szereg znajomych i ma informacje, że w NH już xxx rozpoczął się strajk okupacyjny, tzn., że członkowie ZR a także członkowie KRH znajdują się w Hucie i zapewne w myśl uchwały KKB tam i w innych zakładach rozpocznie się strajk. Spotkałam się ze Stanisławem Góralem, którzy opowiedział mi, jak to się stało. Otóż dyżur w ZR w tę noc miał Góral, pani Pietras z sekcji kontaktów z zakładami i chłopiec na teleksie. W pewnym momencie, jeszcze grubo przed godz. 12 w nocy został zablokowany teleks, a wcześniej przyszła informacja, że zaobserwowano jakieś zgrupowania wojska i milicji przy drogach wiodących do Gdańska. Chłopak mający dyżur usiłował się połączyć z innymi regionami, czy coś takiego gdzie indziej zaobserwowano. Wtedy okazało się, że teleks został zablokowany i nie ma w ogóle łączności teleksowej. W związku z tym przybiegł na górę i Góral usiłował skontaktować się z członkami Prezydium ZR, bo na Komisji Krajowej było tylko 6 osób, a reszta była w Krakowie. Okazało się, że telefon był już też nieczynny. W związku z tym postanowił, że pojedzie do najbliżej mieszkającego Borzęckiego. Wziął kierowcę i pojechał do niego. Bo-
[833] rzęcki postanowił sprawdzić, czy odcięty jest też telefon sąsiada. W momencie kiedy otwierał drzwi, żeby wyjść, zastał pod drzwiami trzech panów, którzy powiedzieli, że właśnie przyszli po niego. Weszli do domu, on zapytał, dlaczego oni przy okazji zapytali Górala, kim jest, więc on się wylegitymował. zapytano go, czy również pracuje w ZR. Odpowiedział, że jest również członkiem Prezydium, na co oni nie zareagowali. Potem Góral wyszedł z tego mieszkania, wsiadł w samochód i chciał wrócić do ZR, ale zobaczył z samochodu, że tam są już samochody milicyjne i milicjanci, więc zawrócił i pojechali do Huty. Było to koło północy. /Pani Pietras, która została w ZR, kiedy Góral wyjechał, zaczęła przeglądać papiery, które leżały w sekretariacie, bo tam odbywał się dyżur. Oczywiście wszystko leżało na wierzchu, nic nie było pochowane. Wobec tego zaczęła w popłochu sprzątać jakieś notatki do kosza na śmieci. leżała tam też teczka z wszystkimi dokumentami Górala, łącznie z prawem jazdy itd. Tę teczkę rzuciła gdzieś pod okno. Zauważyła, że milicjanci obstawiają ZR od strony podwórka. ubrała się, zdając sobie sprawę, że zaraz wejdą i zostanie wyprowadzona. ubrała płaszcz i nerwowo spacerowała po sekretariacie. W pewnym momencie usłyszała wyłamywanie drzwi, niesamowity hałas i tupot ludzi biegnących po schodach. Wyszła do hallu i zobaczyła naprzeciwko siebie biegnących zomowców ubranych w mundury, wyglądających niesamowicie. Biegli dosłownie na nią, miała wrażenie, że ją stratują. W pewnym momencie człowiek, który biegł na czele, podbiegł do niej i zapytał, gdzie reszta. Odpowiedziała: Nie ma nikogo. Tamten mówi: Jak to, gdzie reszta? On odpowiada: To niech pan szuka. No więc on polecił ją zabrać, a ci inni funkcjonariusze rozbiegli się po innych pokojach, a ją wyprowadzono. przy okazji widziała, jak wyprowadzono chłopaka z teleksu, nie pozwolono mu się nawet ubrać. Jest przekonana, że gdyby się wcześniej nie ubrała, nie pozwolono by się jej ubrać, choć ma ok. 60 lat. Zawieziono ich następnie na Siemiradzkiego, potem na Mogilską. Ją przetrzymano zaledwie kilka godzin, potem puszczono. Co zrobiono z chłopakiem z teleksu – nie wiem. Było to ok. 12 w nocy. / Byłam u Okarmusa i poprosiłam go, żebyśmy
[834] poszli wspólnie do członków Zarządu Regionu. Podzieliliśmy się, że on pojedzie do Adama Kramarczyka, a ja do Józefa Lasoty. W mieszkaniu Lasoty jego małżonka powiedziała mi, że w nocy ok. godz. 2.00 do męża przyszli funkcjonariusze SB. Nie było go w domu, bo pojechał do Sanoka do babci, więc ona nie chciała z nimi początkowo rozmawiać, potem poprosiła Krzysztofa Pakońskiego, żeby przyszedł. W jego obecności podała adres mamy J. Lasoty i oni poszli. Pytałam, czy wie co z innymi ludźmi, powiedziała, że nie, ale że część osób jest w Hucie, z tym że nie wiedziała kto i czy na pewno. Wobec tego wyszłam. Józek Okarmus miał czekać w samochodzie. ponieważ go nie było, więc poszłam do Kramarczyka. Jego żona, która otworzyła mi drzwi, powiedziała, że Adam wyszedł, że nie było nikogo z milicji i że powiedział, że nie wie kiedy wróci. / Postanowiłam pojechać do N. Huty, do Stanisława Zawady. Zastałam tam żonę, która opowiadała mi, że o stanie wojennym dowiedzieli się dopiero o godz. 8. Kiedy wracali do domu, kolega powiedział im, że było u nich 2 panów w cywilu i 1 milicjant, że pukali do drzwi i odeszli. Zawada słysząc to szybko się ubrał, spakował, poszedł do Huty i powiedział, że nie wie kiedy wróci-. Żona powiedziała mi, że wie od ludzi, że Gil uciekł, tzn. byli u Gila, ale poszli najpierw do mieszkającego w tym samym bloku Ciastonia, pracownika sekcji informacji, który narobił strasznego rabanu, a Gilowi, który to usłyszał, udało się uciec przez balkon. Zawadowa powiedziała, że jest w Hucie, powiedziała też, że udało się dostać do Huty również Handzlikowi. Były to informacje niepewne, uzyskane od ludzi. /W poniedziałek udałyśmy się z dwoma koleżankami do pani dyrektor Pasiekowej, która była na zwolnieniu lekarskim. Posiedziałyśmy tam trochę. Syn dyrektorki studiujący teatrologię był aktywnym uczestnikiem strajku UJ. Przestali strajkować na apel kolegium rektorów w piątek i dlatego miał wiele informacji o studentach innych uczelni. Wiedział, że ewakuował się komitet strajkowy AGH do HiL, że tam też został przewieziony komitet strajkowy Politechniki Krakowskiej, że od studentów, którzy wyszli z Huty przeciekły informacje, że jest tam Gil, Handzlik, który jest wiceprzewodniczącym KRH Hil-u, że jest tam kilka osób z ZR nie znanych z nazwiska. Przekonało mnie to, że w dalszym ciągu
[835] w Hucie, tak jak to zwykle bywało w momentach zagrożenia, jest sztab “S”. Wtenczas podjęłam decyzję, że muszę się udać do N.Huty. Syn dyrektorki powiedział że najłatwiej dostać się tam w czasie zmiany, gdyż huta otoczona jest kordonem wojska i milicji, w czasie zmiany nie są w stanie wszystkich wylegitymować. / Wróciłam do domu, spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i ok. godz. 19 zaczęłam zatrzymywać samochody, ponieważ tramwaje jeździły bardzo rzadko. Do Huty nikt jednak nie chciał mnie zawieźć o ok. 20.15 zdecydowałam, że to już nie ma sensu, bo nie zdążę przed godziną policyjną. Wracając do domu spotkałam dwie woźne ze szkoły, które powiedziały mi, że koło południa dwóch panów pytało o mnie, ale że nie byli to chyba milicjanci. Musiałam więc zostać w domu i poczekać do wtorku. We wtorek rano wstąpiłam do koleżanki Elżbiety Szaban, gdzie jak się okazało był Tadus/?/ i Waldek. Około południa pojechałam autobusem do Płaszowskiej i zatrzymaną nysą pojechałam na pl. Centralny. Wtedy spotkałam Jurka Włodarczyka, członka KRH. Poradził mi, że najlepiej dostać się do Huty tramwajem, jako że zbliżał się koniec zmiany. Pojechałam więc czwórką i widziałam kordon milicji, który zatrzymywał samochody i zawracał tych, którzy nie mieli przepustek. Tramwaj jednak nie był zatrzymywany. Dojechałam pod Kombinat i zobaczyłam, że duża grupa ludzi otacza główną bramę, dalej był szpaler ZOMO, a dalej przy bramie głównej z biało-czerwonymi opaskami widać był strażników i strajkujących. / Zaczęłam iść w stronę bramy głównej. Natychmiast zostałam zatrzymana przez jednego z zomowców. Mimo tłumaczenia nie puścił mnie do Huty, spróbowałam więc dostać się drugą bramą wraz z ludźmi idącymi na drugą zmianę. Ponieważ za płotem zauważyłam ludzi z biało-czerwonymi opaskami, którzy rozdawali ulotki, podeszłam do nich i powiedziałam, że chcę dostać się do komitetu strajkowego. Pokazałam im dowód osobisty oraz dwie przepustki z komitetu strajkowego HiL z marca, z okresu strajku w związku ze sprawą bydgoską. powiedziałam, że nie mam nowych dokumentów, gdyż nie jestem już członkiem Zarządu, niemniej jednak bardzo chciałabym się dostać do komitetu strajkowego, do ludzi, którzy tam są. Zaproponowali mi, że pomogą mi przejść przez płot, gdy przez bramę nie zostanę wpuszczona. ponieważ komitet strajkowy mieścił się na zgniataczu, dość daleko, więc czekałam na samochód, który miał przyje-
[836] chać stamtąd. Wtedy zobaczyłam Andrzeja Hudaszka, który jest członkiem Krajowej Komisji Rewizyjnej i był na ostatnim posiedzeniu komisji Krajowej. Strasznie się ucieszyłam, że go widzę, bo wcześniej słyszałam od ludzi, że całą KK zwinięto, więc myślałam, że jego też. Przywitaliśmy się b. serdecznie i powiedział, że jest samochodem, że zaraz pojedziemy do komitetu. / Z Gdańska wydostał się on tak, że obrady KK przedłużały się aż do późnych godzin nocnych. Ponieważ nie był on członkiem KK, a tylko Krajowej Komisji Rewizyjnej, a źle się czuł, wobec tego rozmawiał z Wackiem Sikorą, który powiedział mu, że nie ma miejsc w samochodzie i że nie będzie mógł wrócić z nimi, więc postanowił, żeby nie tracić niedzieli, że pojedzie pociągiem z Gdańska ok. godz. 20.00. W ten sposób udało mu się wydostać z Gdańska i od razu udał się do Kombinatu. / Zawiózł mnie na Zgniatacz, gdzie mieścił się już Regionalny Komitet Strajkowy, którego przewodniczącym był Gil. Widziałam tam samych znajomych z tym, że z sekcji informacji nie było Szewczuka /wziętego z domu/. Był Ciesielski, ale tylko dlatego, że miał dyżur w Hucie. Wszyscy inni z sekcji informacji do Huty nie dotarli, stąd wniosek, że zostali wzięci z domu. W Komitecie oprócz Gila i Hudaszka było całe prezydium KRH, plenum KRH, a oprócz tego ludzie z ZR. Byli: Stanisław Góral, Pacula, Nowicki z Tarnowa, Janusz Lupa, Lasocki z AGH. Gil powiedział, że Sikora jest wzięty, a nie ma żadnej informacji o Jurczaku, Marchewczyku, Jungiewiczu, Ziaji, z tym że przypuszczał, że wzięto ich z hotelu Monopol w Gdańsku. Komitet strajkowy liczył ok. 40 osób. / przed rozpoczęciem obrad Gil przypomniał, że osoby, które nie są członkami komitetu strajkowego mają opuścić salę, więc wyszłam, razem z Hanką Gorazd – redaktorką Głosu Nowej Huty. Nie byłam więc na posiedzeniu KS. Był tam natomiast Zawada, który był członkiem komitetu, nawet zabierał głos. Potem słyszałam komentarze ludzi, że denerwująco się tam odzywał. Edek Nowak powiedział mi, że denerwują go wystąpienia Zawady. Na posiedzeniu omawiano sprawy techniczne. Ustalono, co robić, gdyby służby porządkowe wtargnęły do Huty, w jaki sposób się zachowywać, jak ewakuować poszczególne wydziały, jak zabezpieczyć wejścia do Huty. O zaleceniach na wypadek wejścia ZOMO usłyszałam siedząc w sekretariacie KS. Siedzieli tam ludzie pełniący dyżur przy telefonie. Dołączony był tam głośnik
[837] i było słychać, co dzwoniący mówią i oczywiście odpowiedzi. Słyszałam więc przekazywane informacje. Atmosfera była wspaniała, czuło się solidarność, ludzie nie chcieli oddać Huty. Przez telefon były podawane komunikaty z poszczególnych wydziałów, gdzie odbywały się zebrania. Były meldunki, że wydziały podjęły uchwały, że przystępują do strajku okupacyjnego, że zmiany nie opuszczały Kombinatu. oczywiście nikt nikogo nie zatrzymywał. Chcę to podkreślić, bo słyszałam, jak Kania pełniący dyżur przy telefonie przypomniał o tym osobom, które rozmawiały i osoby te mówiły, że oczywiście kto chce, to wychodzi. Nie było żadnego przetrzymywania siłą, ani żadnej presji. Sprawa dla m nie jest oczywista, że jeśli ktoś wychodził, spotykał się z potępieniem pozostałych członków załogi, ale nie było żadnych ekscesów, nikt nikogo nie zatrzymywał. / Po zakończeniu posiedzenia KS wszyscy członkowie rozchodzili się na wydziały i na wydziałach rozmawiali z ludźmi, były dyskusje i uchwały, o których stopniowo meldowano telefonicznie z poszczególnych wydziałów. Był także meldunek, że na którymś wydziale kobiety również chciały strajkować okupacyjnie. Człowiek, który rozmawiał przez telefon, mówił, że próbował im to perswadować, że to nie ma sensu, że dzieci będą bez opieki, lecz wiele kobiet chciało zostać. Była jednak tendencja, żeby kobiety i ludzie starsi opuszczali Hutę. Chodziło tu też o sprawy aprowizacyjne – w Hucie pracowało przecież 38 tys. ludzi. Apelowano więc, żeby to jakoś wyważono, żeby niektóre osoby mogły Hutę opuścić. / Strajk okupacyjny miał być prowadzony rotacyjnie, bo zakładano, że to długo potrwa. Strajkować miała nie cała załoga, tylko część wg dokładnego harmonogramu. W ten sposób część ludzi mogła być w domach. Wyłączony był z tego zarząd, komitety strajkowe. Ci ludzie musieli zostać choćby ze względu na własne bezpieczeństwo. Wiadomo już było, że w domach u nich już były wezwania na komendę wojewódzką z terminem 12-godzinnym. / W pewnym momencie jakaś pani pracująca w dyrekcji przekazała informację, że o godz. 16 planowany jest desant na Kombinat. Mówiła, że podsłuchała rozmowę w dyrekcji na ten temat. Atmosfera robiła się gorąca, gdyż ludzie z poszczególnych wydziałów obawiali się, że łączność w każdej chwili może być przerwana, bo Huta cały czas miała łączność wewnętrzną. Przybiegali więc z informacjami, nie
[838] mówili ich przez telefon. Chociaż na centrali też był strajk i pracowali tam ludzie z komitetu, to jednak takie obawy były. / Wtedy członek prezydium KRH Jacek Łukasik zapytał mnie, czy chciałbym pojechać pod główną bramę, zobaczyć jak tam wygląda. W czasie drogi Łukasik tłumaczył mi, na czym polega bezsensowność alarmu o desancie i pokazywał mi gesty splot linii wysokiego napięcia i mówił, że desantu na Hutę zrobić nie można, bo byłoby to posłanie żołnierzy na śmierć. Z helikopterów byłoby to możliwe, ale trwałoby b. wolno i nie odważyliby się, bo w Hucie było już ok. 20 tys. ludzi strajkujących. / Przy głównej bramie cały czas stali ludzie. Mietek Gil i Bortnowska przez tubę z mikrofonem wygłaszali apele i przemówienia do ludzi. Z wzruszeniem słuchałam tych audycji i wtedy po raz pierwszy w życiu usłyszałam miejscową milicyjną zagłuszalnię. W momencie kiedy słowa były bardziej gorące, a zwłaszcza kiedy dotyczyły ZOMO /a Bortnowska miała właśnie takie teksty, w których apelowała do zomowców/, włączała się syrena, przeraźliwa, robiąca wrażenie dźwięku z kosmosu, niesamowita, świszcząca. Był tam autobus, gdzie urzędowali jacyś panowie i stamtąd dochodziły te dźwięki. Ludzie odpowiadali na to gwizdami i obelgami, ale było to włączane b. często. Atmosfera była podniosła, wzruszająca. Postaliśmy tam chwilę, oni też rozmawiali ze strażnikami, co mają robić. Przy bramie głównej stali gęsto strażnicy oraz straż robotnicza w biało-czerwonych opaskach. Od strony Huty stał autobus, który zagradzał wejście przez jedną część bramy. Potem wróciliśmy, pojechaliśmy jeszcze pod inną bramę jakiegoś wydziału i Łukasik pokazał mi, jak zabezpieczono wejście na tę bramę. Na ziemi leżały trzy rzędy jakby pił do drzewa, metalowych, nie mniej jednak “ząb” tej piły miał 12-15 cm długości, a szerokość u podstawy ok. 20 cm. Brama była zaspawana. Nastrój był wspaniały, ludzie się uśmiechali, byli pełni optymizmu. Nie było tam kordonu, chociaż stał gazik, nie było też na zewnątrz ludzi, widocznie była to jakaś boczna brama, bo przy bramie głównej był zbity tłum, b. dużo osób, które co jakiś czas rozpędzano. / Potem wróciliśmy do siedziby KS. Chciałam być przydatna, pytałam co robić. Widziałam, że ludzie byli głodni, rozglądali się za jedzeniem, a ponieważ był kosz z bułkami, chlebem i różne konserwy, więc po prostu zaczęłam robić różne kanapki, całe stosy. /
[839] W pewnym momencie znowu telefoniczny alarm, że od strony Ruszczy jadą czołgi. Było to już wieczorem, ale grubo przed 12 w nocy. Wtedy Andrzej Nowicki, członek ZR, Lasocki, Pacula i Góral wzięli mnie, poszliśmy do jednego pokoju i wtenczas Andrzej Nowicki powiedział, że to już nie są informacje wyssane z palca, że należy się liczyć z tym, że dzisiaj rzeczywiście będzie atak na Hutę i nie ma sensu, żebyśmy tutaj zostawali i żebyśmy udali się do domu. Na to Lasocki zaczął apelować do mnie /bo powiedziałam, że nigdzie nie pojadę/, że przecież można coś zrobić na zewnątrz, żebym opuściła Hutę i przeczekała gdzieś na zewnątrz. Taka propozycja zupełnie nie wchodziła w grę. Powiedziałam że byłam z nimi, gdy było nam dobrze, więc teraz, gdy wiadomo, że może być b. źle, to ja ich nie zostawię i czułabym się zdrajcą, gdybym gdzieś poszła. Lasocki powiedział, że on jednak pójdzie / jest członkiem KK/. Został Janusz Lupa, o którym zapomniałam powiedzieć. / Tuż przed godz. 8 przyszli chłopcy z informacji powiedzieli, żeby nastawić radio na fale Ukf 66,5 Mhz, że będzie audycja. nastawiliśmy więc to radio i ze łzami w oczach wysłuchaliśmy b. krótkiego komunikatu radia “S” NH, z apelem Gila do mieszkańców Krakowa, uchwałą o strajku, uchwałą o tym, że w Hucie znajduje się Regionalny KS, a także informacja o KK, że 3 osoby /nie pamiętam nazwisk/ zostały na wolności. Bardzo krótka była ta audycja, ale zapowiadano, że będzie ona o wszystkich pełnych godzinach do godz. 23. No więc czekaliśmy ona godz. 21. O 21.00 była już audycja nieco dłuższa, o 22 – znowu, o 23 audycja zaczęła się dźwiękami Pierwszej brygady, a skończyła dźwiękami Roty i już była znacznie dłuższa, ok. 20 min. Było już tam oświadczenie pracowników UJ, o bezprawiu stanu woj., były informacje, że zakłady pracy Krakowa podejmują strajki okupacyjne. Była to już ostatnia audycja. Od 23 już coraz częściej szły informacje, że od głównej bramy jadą suki, że jest ich b. dużo. Od strony Ruszczony non stop jechały czołgi, samochody pancerne, suki, gaziki. Potem kolejne bramy zaczęły meldować, że się zbliżają do bram. pod bramą główną już stały suki, potem podjechał czołg, ale stanął. / Ok. 21 odbyło się jeszcze jedno posiedzenie KS. Weszłam tam na moment i słyszałam pytania, jakie ludzie zadawali. Zastanawiano się, w jaki sposób, gdzie się rozlokować, o maskach gazowych itd. Potem zebranie się skończy-
[840] ło, wszyscy się rozeszli do siebie, a myśmy stali przy telefonie i słuchali wszystkich informacji. / /c.d.n./ # //Relacja pisana z taśmy.//
TEKSTY # //Maszynopis, na przebitce przez kalkę, A5, poziomo:// We wtorek 19.I.1982 r. o godz. 13 w więzieniu w Załężu k/ Rzeszowa miały miejsce następujące wypadki. Do celi 232 wkroczyło 10 funkcjonariuszy służby więziennej. Rzucili się na S. Tatarę i Konstantego Miodowicza. Siłą przeprowadzono do pojedynczej celi, natomiast poturbowanego Tatarę zakneblowano i wyniesiono z oddziału /używając gazu łzawiącego/ 11 gdzie przebywają internowani z Krakowa. W trakcie używania przemocy pozostali internowani zaczęli walić w drzwi domagając się zaprzestania stosowania siły. W tym momencie wprowadzono na oddział 19 osób, które były na spacerze, osoby te odmówiły wejścia do cel domagając się przyprowadzenia spowrotem Tatary. Po chwili zjawił się cywil w skórzanej marynarce i zażądał natychmiastowego wejścia do celi. Zebrani na korytarzu odmówili. Nastąpiła długa przerwa, w trakcie której za kratami na korytarzu odmówili. Nastąpiła długa przerwa, w trakcie której za kratami korytarza zaczęły się gromadzić wyposażone w pałki i hełmy grupy funkcjonariuszy więziennych, które rzuciły się na osoby znajdujące się na korytarzu i siłą wynoszono ich do cel w piwnicach. Podniósł się protest osób w celach. Zaczęto z cel wyciągać ludzi bijąc pałką po głowie. Wyniesiono Wiesława Kuklę, siłą zniesiono go do piwnicy. Siłą wyciągnięto i zniesiono do piwnicy również niewidomego i przetrzymywanego mimo to Zygmunta Lenyka. Pozostałe cele zaczęły się barykadować. Funkcjonariusze służby więziennej sprowadzili hydrant, wyposażeni w łomy zaczęli wyważać drzwi. Wpadli do celi 257 okładając pałkami znajdujące się tam 4 osoby /Jana Polkowskiego, Ryszarda Majdzika, Ryszarda Witkowskiego i Kusia/. Bitych przemocą sprowadzono do piwnic zrzucając ze schodów Kusia. Ponadto wyleczono jeszcze kilka osób i wsadzono do piwnic. W sumie umieszczono w piwnicach 35 osób. Do nieogrzewanych i wilgotnych piwnic wrzucono materace i koce. Jako protest większość internowanych odmówiła posiłku ogłaszając głodówkę. Dowodzący pacyfikacją oficerowie zażądali, aby wszyscy głodujący oddali zawartość paczek ofiarowanych przez parafię Rzeszowa oraz aby oddali papierosy. Głodujący odmówili. Znów
[841] zaczęto grozić użyciem siły. Następnie zastosowano dodatkową szykanę wobec głodujących – nie wydano im gotowanej wody, twierdząc, że jest tylko dla tych, którzy nie głodują. Następnego dnia w środę wszyscy wrócili do swych cel. Głodującym wydano gotowaną wodę. Wobec spełnienia żądań głodówkę przerwano. / Załęże 28.I.1982 r. #
# //Maszynopis, A4, na przebitce przez kalkę:// / O d p i s / / Warszawa, dnia 28.XII.1981. / I Sekretarz KW PZPR i pełnomocnik KC / Wydział Kultury i Oświaty KC PZPR przesyła intepretację prawną opracowaną w Ministerstwie Oświaty i Wychowania, dotyczącą postępowania w sprawie zawieszania lub zwalniania nauczycieli. / W stosunku do nauczycieli, wg obowiązującego stanu prawnego w powiązaniu z dekretem o stanie wojennym, można przyjąć następujący tok postępowania: / 1. Zawiesić nauczyciela w pełnieniu obowiązków służbowych, jeżeli istnieje podejrzenie, że swoim postępowaniem i popełnionymi czynami dopuścił się naruszenia obowiązków służbowych, / – w przypadku aresztowania nauczyciela bezpośrednie władze szkolne zawieszają go w czynnościach z ograniczeniem mu uposażenia do 50%; zawieszenie w czynnościach w przypadku aresztowania nie jest ograniczone czasowo. / – zwolnienie takiego nauczyciela z pracy jest możliwe po otrzymaniu prawomocnego orzeczenia dyscyplinarnego, skazującego go na karę dyscyplinarną zwolnienia z pracy, wydalenia ze służby nauczycielskiej z pozbawieniem szczegółowych uprawnień, bądź skazania go przez sąd prawomocnym wyrokiem na karę utraty praw publicznych lub prawa wykonywania zawodu. / 2. Nauczyciela można zwolnić również w trybie natychmiastowym w wypadku pozbawienia go przez sąd tytułu naukowego. / 3. W wyjątkowych wypadkach za zgodą właściwego ministra, można rozwiązać stosunek pracy z nauczycielem, którego działalność dydaktyczna albo oddziaływanie wychowawcze pozostaje w jaskrawej sprzeczności z zadaniami szkoły. / W wypadku natomiast kadry kierowniczej można odwołać natychmiast dyrektora /wicedyrektora/ szkoły, placówki z funkcji kierowniczej ze wstrzymaniem wszelkich dodatków do uposażenia od pierwszego dnia miesiąca, w którym nastąpiło aresztowanie, i postępować analogicznie jak z nauczycielem. / W stosunku do
[842] nauczycieli internowanych można stosować jedynie artykuł 6 Karty Praw i Obowiązków Nauczyciela, tzn. rozwiązać stosunek pracy bez wypowiedzenia za zgodą właściwego ministra, jeżeli dydaktyczna działalność nauczyciela albo oddziaływanie wychowawcze zostaje w rażącej sprzeczności z działaniami szkoły. / Kierownik Wydziału Nauki i Oświaty KC. #
# KOMUNIKAT NR 15 KS PAN //Maszynopis, A4, na przebitce przez kalkę:// KOMUNIKAT NR 15 / Kraków, 19 I 1982 r. KOMITETU STRAJKOWEGO W POLSKIEJ AKADEMII NAUK / “SOLIDARNOŚĆ” w kraju / W Warszawie działalnością Związku kieruje z ukrycia Z. Bujak, W. Kulerski i Z. Janas. Odbyli oni nawet konferencję prasową dla kilku dziennikarzy zagranicznych. Ukazuje się kilka biuletynów i ulotki. W Trójmieście działalnością Związku kierują z ukrycia B. Lis i B. Borusewicz. W mieście kolportowane są obficie materiały informacyjne Związku. We Wrocławiu działa Regionalny Komitet Strajkowy, którego Prezydium tworzą: W. Frasyniuk, P. Bednorz, J. Piser i J. Wilk. Ukazuje się biuletyn “Z dnia na dzień”. W Krakowie działalność prowadzona jest anonimowo. Ukazują się materiały sygnowane “Solidarność Małopolska”, KOS, ARS i inne. W Poznaniu działalność związkowa zdaje się być ograniczona do akcji pomocy więzionym i ich rodzinom. Przew. Regionu Rozwalak jest na wolności. O pozostałych regionach nie mamy informacji. / PAN Wrocław. Internowany doc. dr Karol Modzelewski, aresztowany doc. Zlat/?/ i jedna osoba z Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Poznań. Jednym z dwóch “wojennych” procesów w Poznaniu był proces doc. Steckiego i mgr Jacka Oleksyna z Instytutu Dendrologii w Kórniku. Doc. Stecki, przew. KZ “Solidarności” w Instytucie, człowiek szalenie ugodowy, który jako jeden z nielicznych zgłosił w swoim czasie akces do lansowanego przez Jaruzelskiego FPN, po ogłoszeniu wojny zdjął po prostu ogłoszenia z tablicy “Solidarności” i nie przedsiębrał żadnych działań. Pracownicy oczekiwali jednak czegoś, zorganizowano zatem spotkanie z dyr. Instytutu, a następnie referendum: “Czy gdyby KK ogłosiła jakąś formę protestu, to byś w niej uczestniczył?” Wyniki: 40 tak, 26 nie, wywieszono na tablicy “Solidarności”. Przyszła SB, internowała doc. Steckiego; w wyniku przesłuchań pracowników aresztowano jeszcze mgra Oleksyna i wytoczono im proces. Prokurator żądał 4 lat. Bronili 4
[843] najwybitniejsi adwokaci poznańscy. Stanęło w końcu na 1 roku z zawieszeniem na 3 lata. Cały ten groteskowy proces wziął się stąd, że w Poznaniu nie było żadnych poważniejszych spraw – nikt nie strajkował – a władze musiały się przecież czymś wykazać. / APEL W SPRAWIE INFORMACJI / KOMUNIKAT bardzo prosi o przesyłanie w odwrotną stronę wszelkich nowych informacji i materiałów, zarówno dotyczących Państwa placówki, jak i wszelkich innych krakowskich, a zwłaszcza z innych regionów, uzyskanych przez Państwa własnym przemysłem. Liczymy, że tym sposobem treść naszych komunikatów ulegnie znacznemu wzbogaceniu. Pamiętajcie Państwo, że Związek działa i jest gotów bronić i pomagać swoim członkom ale żeby to robić, musimy wiedzieć co się dzieje i to wiedzieć szybko. O sytuacji w Botanice dowiedzieliśmy się przypadkiem/!/ i dlatego nasza reakcja była tak spóźniona. Na marginesie informujemy, że casus Jasiewicz został już przekazany Prezydium PAN. / PAN – WARSZAWA Marcin Przybyłowicz, szef “Solidarności” w UNIPAN jest internowany w Białołęce. Instytut Chemii Fizycznej PAN nie strajkował, lecz wystosował zbiorowy protest do WRON-y z odpisem dla prymasa Glempa. SB węszyło po instytucie i w końcu komisarz wojskowy nakazał dyr. Instytutu zawiesić w prawach profesora zwyczajnego /tak jest – dla żołnierza nie ma rzeczy niemożliwych!/ jednego z profesorów, który zaniósł list adresatowi. Dyrektor zawiesił, trwało to tydzień, po czym profesora odwieszono. / AKCJA WYMUSZANIA deklaracji lojalności i występowania z “Solidarności” zdaje się zamarła. Decydujące było prawdopodobnie stanowcze wystąpienie Kościoła: list prymasa Glempa do Jaruzelskiego z dn. 28 XII, kazanie prymasa w Trzech Króli i wystąpienie Ojca św. z dn. 13 I 1982. W każdym razie nie słychać o tego typu naciskach, natomiast na ogromną skalę odbywa się werbowanie konfidentów przez SB. Dr Witczak z AGH dostał 1,5 roku w zawieszeniu, doc. Szczepańskiego zwolniono. W szpitalach cywilnych są Robert Kaczmarek /ZR/ i Krzysztof Pakoński /CEBEA/. W Załężu pobity został przez straż więzienną Adam Macedoński. / PLOTKI ZE SFER Kazimierz Koźniewski zapewniony ma pełny bojkot towarzyski. Obiad w Związku Literatów jada przy pustym stoliku – ludzie czekają z talerzami, stojąc aż skończy. Przed domem Żukrowskiego ustawiono policjanta, a by odpędzał czytelników znoszących mistrzowi jego dzieła. Wierni czytelnicy wrzucają je
[844] teraz przez płot do ogrodu. Krakowianie czekają, aż poczta zacznie przyjmować paczki… / “Krwawy przewrót” przygotowywany przez “Solidarność” / Każda agresja radziecka odbywa się pod hasłem bratniej pomocy. W r. 1968 żołnierze radzieccy ratowali Czechosłowację przed najazdem niemieckim, w roku 1979 uratowali Afganistan przed agresją amerykańską. W r. 1981 armia polska uratowała naród przed krwawym zamachem “SOLIDARNOŚCI” i wojną domową. Jak widać, schemat propagandowy stosowany jest z żelazną konsekwencją, a to dlatego, że ma oczywiste zalety: utrzymuje morale własnych ludzi i działa neutralizująco na opinię publiczną Zachodu, zwłaszcza lewicową. Przeciętny człowiek z Zachodu znający z autopsji normalny, a nie orwellowski świat, nie jest w stanie uwierzyć, że rzeczywistość można zakłamać totalnie – do końca. Na tej niemożności zrozumienia opierają się sukcesy radzieckiej propagandy. W Polsce zamach wojskowy poprzedziła prowadzony na gigantyczną skalę akcja fabrykowania dowodów krwawego przewrotu, przygotowywanego przez SOLIDARNOŚĆ i inne u grupowanie niezależne. Informacje na ten temat spływają teraz z całego kraju. Pewne dane pochodzą z Tych, gdzie partyjnym dyrektorom pokazywano listy osób przeznaczonych do rozstrzelania przez SOLIDARNOŚĆ oraz instrukcję, że dla pozostałych partyjnych reaktywowany zostanie obóz w Oświęcimiu. W Krakowie od rodzin partyjnych dyrektorów, milicjantów, aparatu partyjnego /Kom.Woj./ wiadomo o identycznych listach ok. 15-18 tys. nazwisk /całe rodziny/ i instrukcji, że rozstrzeliwani będą ci, których drzwi mieszkań będą oznakowane. Z wielu niezależnych źródeł wiadomo /m.in. Nowa Huta, os. Ugorek/, że już po przewrocie, we wtorek lub środę, nieznani sprawcy /inne źródła – umundurowani/, znaczyli na ogromną skalę drzwi mieszkań. Informacje powyższe są niezwykle łatwe do sprawdzenia, gdyż dotyczą szerokiego kręgu ludzi. W środkach masowego przekazu trwa ujawnianie dowodów przygotowywanego zamachu z archiwów Zarządów Regionalnych. Dla podtrzymania nastroju po raz trzeci puszczono w TV film archiwalny z Węgier 1956 r., pokazujący właśnie wieszanie komunistów. Do niebotycznych rozmiarów rozdymana jest sprawa KPN /…/. W oparciu o prezentowane “dowody” wykreowana została do roli groźnego pogromcy komunizmu. Tego typu akcja propagandowa prowadzona była bez przerwy od sierpnia przez DTV, TRYBUNĘ LUDU, ŻOŁNIERZA WOLNOŚCI, RZECZYWISTOŚĆ, PŁOMIENIE i prasę bratnich krajów. Obecnie rozlała się ona na
[845] wszelkie środki masowego przekazu. Omawiana działalność prowokatorsko-propagandowa służy kilku celom. Po pierwsze zastraszeniu, konsolidacji i izolacji od społeczeństwa fundamentu władzy: milicji, wojska i aparatu partyjnego. W tym zakresie odniesiony został pełny sukces. Po drugie: usprawiedliwieniu inwazji wewnętrznej w oczach opinii światowej. Po trzecie: rozbiciu “SOLIDARNOŚCI” – a zwłaszcza zdyskredytowaniu jej działaczy w oczach członków SOLIDARNOŚCI. Te skutki, zdaje się, są niewielkie. Istnieje czwarta, na razie potencjalna sfera wykorzystania tej prowokacji: procesy czołowych działaczy SOLIDARNOŚCI za przygotowanie krwawego przewrotu. Tym sposobem można wymordować lub uwięzić w majestacie prawa ludzi, do których nie można dobrać się inaczej. / Fakt odkrycia prowokacji powinien zostać rozgłoszony możliwie szybko na cały świat, a polskie władze wojskowe powinny zostać poinformowane o odkryciu przez możliwie autorytatywne źródła np. Kościół. Takie działanie uprzedziłoby uderzenie w elitę polskiego społeczeństwa, a także otworzyłoby władzom wojskowym pole manewru, o ile myślą one jeszcze o kompromisie ze społeczeństwem. mogą one bowiem nie przyznać się do autorstwa i obiecać czystkę w MSW jako gest pokojowy wobec społeczeństwa. Bez takiego gestu trudno sobie wyobrazić możliwość takiego porozumienia – pozostaje dyktatura jako jedyna alternatywa. Jeżeli dojdzie do rozmów pokojowych, to uprzednie podanie do wiadomości publicznej faktu prowokacji automatycznie wzmocni pozycję SOLIDARNOŚCI, a osłabi WRON. Podanie do wiadomości publicznej faktu, że Polacy zostali oszukani i rzuceni przeciw sobie, byłoby najskuteczniejszym stawieniem tamy wzbierającej fali nienawiści, związanej z przeżyciami ostatnich 10 dni, działałoby na rzecz niwelowania podziałów wytworzonych w rodzinach i środowiskach. Stworzyłoby to szansę na najskuteczniejszy z możliwych – gdyż idący także z własnych szeregów – nacisk na władze wojskowe do skłonienia ich do negocjacji. #
# //Maszynopis// Warunki internowanych w Zabrzu. Janika 18 / 1. Stan osobowy: blok I około 120 osób, blok II 98, blok II 156, inne: brak danych, w sumie 1000 osób. Zmiany: 8.I. przywieziono 44 osoby z Raciborza, które powróciły po dwóch tygodniach. / 2. Warunki bytowe: do .I. mieszkało po 20-22 osoby w salach o powierzchni 36 m kw. Aktualnie na bloku II normatyw wynosi 15 osób w sali. Większość sal nieogrzewana. W blokach I i II ściany pokryte pleśnią,
[846] ogólna wilgoć. Kąpiel i zmiany bielizny raz w tygodniu. Braki ciepłej wody do mycia i prania. W blokach funkcjonują 2 grzałki po 1400 W, plus kilka prywatnych. Ogólny brak środków piorących. / 3. Wyżywienie: Ilościowo wystarczające, jakościowo słabe. Ogólny brak białka i witamin. Jedyne jarzyny to kapusta i buraki. Brak węglowodanów. / 4. Warunki kulturalne: telewizja, gry plus skromna biblioteczka na każdym bloku. / 5. Stan zdrowotny: Wszyscy cierpią na dolegliwości dróg oddechowych, uporczywa kaszel, przeziębienia. Przebywających w izbie chorych należy bezzwłocznie zwolnić z internowania. / 6. Internowani: Województwa częstochowskie i katowickie. Głównie członkowie komisji zakładowych “S”. Pojedynczy członkowie RI, związków autonomicznych, grupa ok. 20 studentów NZS /Wydz. Nauk Społecznych, Nauki Polityczne/ i nieletni /17 lat/ przewiezieni z Raciborza, dwu byłych pensjonariuszy Zakładu dla Chorych Psychicznie w Lublińcu, pracownicy oświaty z Zabrza, Bytomia, Huty Baildon, Ferrum, Zabrze, górnicy. / 7. Warunki psychiczne: Uciążliwe ze względu na zagęszczenie osób i celowe przetasowywanie w ramach zakładu – pomiędzy blokami i w ramach sal. Służba więzienna twierdzi, że o układzie sal decyduje SB. Psychoza informatorów. Wzrastają drażliwość i konfliktowość. Zakaz organizacji samorządowej na blokach, nawet dla celów porządkowych. / 8. Wspólne własne apele na blokach sprowadzają się do modlitwy, śpiewów i krótkich komunikatów porządkowych. Zorganizowanego życia kulturalnego, samokształceniowego itd. na bloku II na razie nie ma. Blok powstał 5.I. / 9. Spacery regulaminowe – jedna godzina dziennie. W praktyce krótsze ze względu na warunki lokalowe. Koniecznie częstsze. / 10. Paczki 2-3 kg miesięcznie. Mogą się okazać zbyt skąpe w sytuacji, gdy kilka osób na sali nie może liczyć na pomoc rodziny. / 11. Istnieje grupa osób, do których nie dociera korespondencja – rodziny nie wiedzą nic o ich losie. Część internowanych /około 60 osób/ nie otrzymała decyzji o internowaniu i jej powodach. Zwolniono do dziś ok. 15 osób. Przesłuchiwania trwają. / 12. Internowani domagają się Mszy św. w niedzielę. / MODLITWA INTERNOWANYCH// Któraś Boga w stajni rodziła/ W tę cudowną noc betlejemską / Panno, Matko, Nasza Nadziejo / Daj nam męstwo.// Wniebowzięta, Uproś Łaskawie / Wiecznej światłości / Tym, którzy padli za świętą sprawę / Solidarności. // Któraś stała pod Krzyżem Syna/ z Nim cierpiała i śmierć i rany / Wyproś łaskę o Boleściwa / Dla wszystkich bitych pałkami.// Panno bez zmazy, któraś z radością /Przyjęła los swój/ Wskaż, jak darować winy, urazy / i żyć miłością //# # #