194. DZIEŃ OKUPACJI, czwartek 24.6.82.

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
345

194. DZIEŃ OKUPACJI, czwartek 24.6.82.

[1345] TEKSTY # //Pismo “Solidarność” nr 34/4. 2 kartki A4 spięte zszywką, dwustronnie kserografowane lub drukowane inną techniką, tworzące razem 4 strony numerowane. Druk zmniejszony na kserografie, pierwotnie chyba złożony ze składopisu lub podobną techniką. W ten sam sposób i z tą samą winietą była drukowana “Solidarność” gdańska w 81 r. Winieta ta sama, wys. ok. 5 cm. Str. 1:// Nr 1 wydano 23 Sierpnia 1980 w Stoczni Gdańskiej / SOLIDARNOŚĆ //Znak “S”// / //Herb Gdańska z 2 lwami i dewizą: // BEZ STRACHU ALE Z ROZWAGĄ. / Pismo Regionu Gdańskiego / Nr 34/64 Gdańsk Dnia 7 kwietnia 1982 r. // OŚWIADCZENIE / Gdańsk, 16.03.82 r. / Do członków NSZZ “Solidarność”. Do społeczeństwa Regionu Gdańskiego. / Wprowadzenie stanu wojennego w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku uniemożliwiło prowadzenie działalności legalnie wybranym władzom Związku, tym samym uniemożliwiając im publiczne wypowiadanie się w kwestiach mających podstawowe znaczenie dla społeczeństwa polskiego, w tym wielu milionów członków NSZZ “Solidarność”. Mimo zawieszenia działalności związkowej w dalszym ciągu legalnym przedstawicielstwem naszego Związku są władze wybrane na I Krajowym Zjeździe i zjazdach regionalnych NSZZ “Solidarność”. Uważamy jednak, że istnieje potrzeba nieskrępowanej ramami cenzury wymiany poglądów w kwestiach dotyczących kraju i Związku Niżej podpisani nie roszcząc sobie prawa do występowania w imieniu władz Związku, będą konsultować między sobą poglądy na najważniejsze problemy naszego kraju i uzgodnione opinie prezentować społeczeństwu. / Podstawową formą wyrażania naszej opinii będą oświadczenia i publikacje na łamach wydawanego przez nas pisma SOLIDARNOŚĆ Regionu Gdańskiego, stanowiącego kontynuację tygodnika zarządu Regionu Gdańskiego “Solidarność”. / Bogdan Borusewicz – członek byłego prezydium MKZ Gdańsk / Aleksander Hall / Stanisław Jarosz – Przew. Komisji Zakładowej NSZZ “Solidarność” w porcie Gdańskim, przew. Krajowej Sekcji Pracowników Branży Portowców Morskich NSZZ “Solidarność” / Bogdan Lis – członek KK i Prezydium Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ “Solidarność” / Ma-

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
346

[1346] rian Świtek – z-ca przew. Komisji Zakładowej NSZZ “Solidarność” w Porcie Gdańskim. // Kompromis bez kapitulacji // Minęły ponad trzy miesiące od wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. Upłynęło więc dostatecznie wiele czasu, aby na chłodno zastanowić się nad położeniem kraju, nad perspektywami dalszego biegu wydarzeń, a zwłaszcza nad tym, co przede wszystkim powinniśmy zrobić, aby możliwie najwięcej uratować ze zdobyczy Sierpnia 1980 roku i miesięcy, które po nim nastąpiły. Trudno rozważać te problemy nie podejmując refleksji dotyczącej przyczyn wydarzeń i faktów, które rozegrały się w nocy z 12 na 13 grudnia. Z pewnością nie wystarczy ograniczyć się do stwierdzenia, że przeciwnik okazał się podstępny, bezwzględny i posłużył się przemocą na skalę niespotykaną w Polsce od ponad trzydziestu lat. Byłoby to wyjaśnienie zbyt proste, dające wątpliwą satysfakcję, że zostaliśmy skrzywdzeni i jesteśmy ofiarami przemocy. Na ciężką porażkę, jaką poniósł nie tylko nasz Związek, ale cały naród w grudniu ub.r., złożyły się także nasze własne błędy, a przede wszystkim zbytnia pewność siebie. Jedną z głównych jej przyczyn było niedostateczne przygotowanie polityczne społeczeństwa i Związku do rozwiązywania problemów, które skalą trudności przypominały kwadraturę koła. Prawdzie trzeba umieć spojrzeć w oczy i głośno ją mówić. Popełnione przez nas błędy to prawda taka sama jak to, że nasze intencje były uczciwe i że dążyliśmy do Polski sprawiedliwej i lepszej. Analiza ostatnich kilkunastu miesięcy jest niezbędna; teraz pragniemy zwrócić jedynie uwagę, że potężny nurt narodowego odrodzenia, zainicjowany w Sierpniu 1980 roku, nazwany “samoograniczającą się rewolucją”, coraz wyraźniej przestawał się ograniczać. Wzmagało się społeczne dążenie do dokonania zasadniczych przekształceń ustrojowych, pobudzane obstrukcją i prowokacjami tych czynników, które świadomie postanowiły doprowadzić do konfrontacji. Dążenie społeczeństwa, aby samemu decydować o tym, kto w jego imieniu ma sprawować władzę, dążenie do budowy demokratycznego państwa – było i jest dążeniem naturalnym i w pełni usprawiedliwionym. Całkowitym jednak złudzeniem okazało się, że można tego dokonać – w obecnym geopolitycznym położeniu Polski – w szybkim tempie, unikając frontalnego starcia z władzą komunistyczną. A tego starcia społe-

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
347

[1347] czeństwo polskie i nasz Związek nie chciały i się do niego nie przygotowywały. Dzisiaj wiemy, że logiczne podstawy miały jedynie dwa warianty naszych zachowań: 1/ Doprowadzenie w krótkim czasie do zasadniczych przekształceń politycznych w Polsce, tworzących podstawy demokratycznej struktury państwa. Wariant ten wymagał z pewnością przygotowania się całego społeczeństwa do frontalnego starcia z władzą. Wyniku tego starcia nikt odpowiedzialny nie mógłby przewidzieć. Nie ulega jednak wątpliwości, że wiązałoby się ono dla narodu z olbrzymim, być może śmiertelnym ryzykiem. 2/ Rezygnacja z pośpiechu. Samoograniczanie naszych aspiracji i dostosowanie ich do realnych możliwości, co pozwoliłoby sięgać po cele etapowe, możliwe do urzeczywistnienia w danej chwili. Wydaje się, że ten właśnie wariant dawał największe szanse odniesienia sukcesu. Nie wybraliśmy jednak ani pierwszego, ani drugiego i w konsekwencji ponieśliśmy porażkę. Nadzieje na odwrócenie sytuacji, jakie wielu spośród nas żywiło przystępując po ogłoszeniu stanu wojennego do strajku generalnego, okazały się płonne. Władza wykazała determinację w narzucaniu swej woli. Polała się polska, robotnicza krew. / Jednak ta porażka, chociaż ciężka, nie oznacza wcale ostatecznej klęski. Uważamy, że dwa sposoby myślenia i zajmowane w ich konsekwencji postawy społeczne stanowią obecnie poważne niebezpieczeństwo. Postawa pierwsza – to postawa rezygnacji. Uznanie, że ponieśliśmy klęskę, której konsekwencji nie da się odwrócić, a nasze działania mogą jeszcze pogorszyć sytuację, powodując dalsze “przykręcenie śruby” i eskalację represji. Ta postawa częstokroć prowadzi do zupełnej bierności, a nierzadko jej groźnym następstwem staje się zaparcie własnych poglądów, rezygnacja z osobistej godności i odstępstwo – wyłamanie się z solidarności społeczeństwa. Drugie niebezpieczeństwo – to przyjęcie postawy jedynie emocjonalnej reakcji na niesprawiedliwość, postawy “wszystko albo nic”. Taka postawa prowadzić może do działań nieprzemyślanych, powodowanych chęcią “odegrania się”. Co więc należy robić? Sądzimy, że najważniejszym zadaniem jest skupienie społeczeństwa wokół celów niewątpliwie trudnych do osiągnię-

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
348

[1348] cia, ale mimo wszystko realnych. W naszym przekonaniu są to: / 1. doprowadzenie do zniesienia stanu wojennego, / 2. uwolnienie wszystkich internowanych, aresztowanych i skazanych z przyczyn politycznych po 13 grudnia ub. roku, / 3. przywrócenie naszemu Związkowi prawa do rozwijania statutowej działalności i utrzymania jego niezależności i autentycznego charakteru. / Zdajemy sobie przy tym sprawę, że Związek nasz będzie musiał zawęzić pole swych działań i ograniczyć program. To zapewne niezbyt wiele, jeżeli porównać z nadziejami i dążenia społeczeństwa sprzed 13 XII ub.r., ale wcale niemało, jeżeli uwzględnić aktualne położenie. Dla nas najważniejsze jest to, że program ten ma szanse urzeczywistnienia. Czy oznacza to, że rezygnujemy z dążenia, aby naród polski mógł korzystać ze swych suwerennych praw i mógł budować w naszym kraju demokrację? Nie, z pewnością nie. Tego wyrzec się nie możemy i nikt by również w takie nasze deklaracje wyrzeczenia się nie uwierzył. Polityka jest jednak sztuką możliwości i musi liczyć się z realiami, także tymi geopolitycznymi, na które nasz wpływ może być jedynie bardzo ograniczony. Ten fakt powoduje, że są takie narodowe cele, które trzeba odkładać na inne czasy. W obecnej dobie naszym zadaniem jest przywrócenie “Solidarności” prawa do legalnej działalności oraz przywrócenie wolności uwięzionym. Chcemy, aby cel ten mógł zostać osiągnięty drogą ugody z władzami. Wiemy, że //str. 2:// nie jest to łatwe. Doznawane przez społeczeństwo krzywdy budzą gniew i chęć odwetu. Nie jest to klimat sprzyjający zawarciu ugody. Mimo to, trzeba do niej dążyć, bo nie widać innej rozsądnej alternatywy. Program takiej ugody przedstawił na 183 Konferencji Plenarnej Episkopat Polski, potwierdzając kolejny raz swą odpowiedzialność za losy narodu. Aby jednak ugoda mogła nastąpić, potrzebna jest dobra wola wszystkich zainteresowanych stron, a dotychczas władza nie wykazała nawet żadnych jej oznak. Jak długo można rządzić opierając się wyłącznie na aparacie represji, mając ogół społeczeństwa przeciwko sobie? A przecież władza musi być świadoma grożącego stale

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
349

[1349] niebezpieczeństwa eksplozji, już nie zwykłego niezadowolenia ale strasznej nienawiści doprowadzonych do ostateczności i nie mających nic do stracenia ludzi. Eksplozja taka mogłaby się stać tragedią dla narodu, nie ulega jednak wątpliwości, że byłaby też kosztowna dla władz, z pewnością zbyt kosztowna. / Obecnie konfrontacja przebiegałaby zapewne na zupełnie innym poziomie niż w Sierpniu 1980 r., a także w grudniu ub. r. Ryzyko byłoby bez porównania większe. Sukces władzy wynikający z posłużenia się siłą w grudniu ub. r. zachęcać będzie zapewne do ponownego użycia siły w przypadku buntu społeczeństwa. Po stronie społeczeństwa z kolei ugruntować się może przekonanie, że stosowanie wyłącznie biernego oporu było jedną z głównych przyczyn grudniowej porażki. Nakazuje to szukać ugody obu stronom. Aby była ona możliwa, społeczeństwo musi wykazać swą jedność, siłę i wytrwałość. Nie można wymagać od wszystkich, aby w tak trudnych warunkach demonstrowali postawę heroiczną, trzeba jednak od wszystkich wymagać postawy godnej, potwierdzającej, że “Solidarność” żyje, że się jej nie wyrzekamy ani z niej nie rezygnujemy. Musi się ugruntować postawa sprzeciwu wobec faktów dokonanych przez władze w okresie stanu wojennego i to nie tylko tych odnoszących się bezpośrednio do NSZZ “Solidarność”. Nie możemy uznać za sprawę zamkniętą likwidacji Niezależnego Zrzeszenia Studentów i Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz praktyki pozbawienia pracy ludzi ze względu na ich przekonania. Powinniśmy bojkotować inicjatywy władzy, zmierzając do stworzenia pozorów społecznego poparcia. Obecnie najważniejszymi takimi inicjatywami są: OKON-y i Komisje Socjalne. W tych warunkach sami musimy podejmować wysiłek samoorganizowania się, wszechstronnej solidarnej pomocy dla najbardziej dotkniętych stanem wojennym oraz ich rodzin, odtwarzania niezależnego, swobodnego obiegu informacji. A wszystko to musimy czynić ze .wiadomością, że od postawy każdego z nas zależy przyszłość Związku i kraju. / Bogdan Borusewicz, Aleksander Hall, Stanisław Jarosz, Bogdan Lis, Marian Witek i zespół redakcyjny. // WYWIAD Z B. LISEM / 1. Twoja ocena przyczyn nocy z 12 na 13 XII? / – Bezpośrednią przyczyną nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. stał się system rządzenia w naszym kraju, broniący się wszelkimi możliwymi sposobami przed reformami mogącymi

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
350

[1350] zmienić jego oblicze. Zaznaczam tu, że nie chodzi o zmianę ustroju, lecz zmianę systemu sprawowania władzy i poddanie tej władzy rzeczywistej i autentycznej kontroli społecznej. Już w Sierpniu 1980 r. po podpisaniu porozumienia wiadomo było, że w przypadku, gdy w krótkim czasie nie nastąpią w naszym kraju zmiany w ustawodawstwie i systemie prawnym, zmiany idące w kierunku demokratyzacji i nie zostaną one zaakceptowane przez kierownictwo partyjne, jak i naszego wschodniego sąsiada, to prędzej czy później należy się liczyć z próbą odebrania społeczeństwu wywalczonych lecz nie akceptowanych przez władze praw. Dla kierownictwa partyjnego oczywistym było, że możliwe jest to dopiero po przygotowaniu tak społeczeństwa polskiego, jak i opinii światowej poprzez w odpowiedni sposób prowadzoną propagandę i swoją politykę polegającą na nękaniu Związku ciągłymi prowokacjami, na które Związek musiał reagować pod groźbą utraty zaufania mas w przypadku takiej reakcji. Stwarzało to wrażeni potęgującego się chaosu będącego, jak twierdziły władze, efektem ciągłych strajków i spadku ogólnej dyscypliny. Robotnicy polscy nauczeni doświadczeniem z okresu poprzedniego, mający świadomość prób infiltracji Związku przez agentów, byli bardzo ostrożni w rozdzielaniu swego zaufania, dlatego nierzadko tych, którzy zajmowali bardziej umiarkowane stanowisko krytykowano za uległość wobec władz, a nawet podejrzewano o kierowanie się złymi intencjami. Takie nastroje, przy pogarszającym się stale poziomie życia zmuszały Związek do zajmowania radykalnego stanowiska i reagowania na prawie wszystkie prowokacje władz oraz uniemożliwiało prowadzenie rozsądniejszej, obliczonej na z góry określone wyniki polityki Związku. Władze doskonale xxx o tym wiedziały i o to przecież chodziło. Ciągłe napięcia, stresy musiały – zdaniem władz – w końcu zniechęcić społeczeństwo i wytworzyć stan apatii oraz poczucie beznadziejności sytuacji, co zresztą częściowo się udało, nawet w stosunku do zagranicznych obserwatorów politycznych. Dalej sprawa była już jasna, termin raczej też, choć przewidywaliśmy, że stanie się to trochę później. Wczesny atak zimy w tym przypadku przyspieszył przygotowywaną już od dawna akcję. przyspieszyło ją też stanowisko KK NSZZ “Solidarność”, dało bowiem władzy pewność, że Związek wie, w jakim kierunku toczy się bieg wydarzeń i że w ciągu kilku następnych dni może zakończyć rozpoczęte już przygotowanie do przejścia na wypadek stanu wojennego w podziemie i rozpoczę-

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
351

[1351] cia zorganizowanej kontrakcji. Bzdurne są oskarżenia władz o marsz “Solidarności” w kierunku wojny domowej. To raczej stan wojenny sprawił, że stanęliśmy w jej obliczu, jednak zdecydowane stanowisko działaczy “Solidarności, zalecające działania w celu niedopuszczenia do starć i zrezygnowania z aktów czynnego oporu być może zapobiegły tej groźbie. / W świetle tych argumentów kwestia daty 12/13 XII jest nieistotna. Wcześniej czy później, a była to sprawa dni,  może dwóch, trzech tygodni, do takiej nocy dojść musiało. Po prostu władze porozumienia nie chciały. / 2. Czy istnieje możliwość /obecnie/  porozumienia z władzami? / – Aby odpowiedzieć na to pytanie należy odpowiedzieć sobie, czy stan wojenny spełnił zadanie postawione przed nim przez władze, czy też nie. Otóż, nie tylko nie spełnił, ale od początku można było to przewidzieć. Dlatego sięgnięcie po ten środek – nawet jeśli wierzyć w oficjalnie głoszone intencje władz – albo było spowodowane jeszcze innymi nieznanymi przyczynami, albo błędną oceną sytuacji i stanu zaangażowania społeczeństwa. Jest jeszcze inna możliwość, a mianowicie, że była to świadoma decyzja przekształcenia Polski w kraj sterroryzowany przez rządy wojskowych z wszelkimi wynikającymi z tego faktu konsekwencjami /np. sankcje ekonomiczne przewidywano już dużo wcześniej, bowiem decyzje o likwidacji hodowli drobiu zapadły w listopadzie 81 r./. Osobiście myślę, że wszystkie wymienione czynniki odegrały istotną rolę w akceptowaniu przez większość kierownictwa traktowały fakt wprowadzenia stanu wojennego jako pierwszy etap walki o zmianę sytuacji społeczno-politycznej w Polsce, o zahamowanie procesu reform, z tym że ciąg dalszy tej walki i jej zakończenie inaczej widzi odłam konserwatystów a inaczej tzw. liberalny. Nie należy sądzić, że partyjni liberałowie są gotowi do wielkich ustępstw wobec społeczeństwa. jednak można przyjąć, że na swój sposób widzą możliwość wyjścia z kryzysu poprzez łagodzenie napięć i pewien pragmatyzm działań, wynikający z dotychczasowych doświadczeń, do których

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
352

[1352] doszli na podstawie analizy historii i kolejnych kryzysów w powojennej Polsce. Do realizacji swoich celów potrzebna jest im więc pewnego rodzaju ugoda społeczna. Ugoda taka jest dla nich możliwa jedynie wtedy, gdy nie będzie na porządku dziennym stawiana kwestia roli PZPR jako kierowniczej siły politycznej w Polsce a ustawodawstwo będzie te prawa PZPR gwarantowało. Oczywiście partii bardzo potrzebna jest również akceptacja społeczna takiego stanu rzeczy. Są także inne wynikające z takiej sytuacji warunki i myślę, że o te inne należy walczyć. Takie porozumienie jest możliwe, z tym że wszystkie prawa społeczne uzyskane na podstawie takiego porozumienia musiałyby w autentyczny i zdecydowany sposób narodowi zagwarantować, nie tolerując naruszania tych praw przez aparat państwowy i partyjny na różnych szczeblach. Społeczeństwo ma również swoje warunki, a realizacja ich w tak oczywisty sposób uzależnia dojście do porozumienia, że jest to chyba również zrozumiałe dla władz np. zwolnienie internowanych i więzionych za działalność związkową. Dlatego, jeśli nawet nie cała moja analiza jest trafna, to możliwość porozumienia istnieje. Oczywiście wtedy, gdy w partii zwycięży idea porozumienia. Wbrew bowiem głoszonym przez propagandę hasłom o usilnym dążeniu całej PZPR do porozumienia, frakcja konserwatywna prowadzi usilną walkę o inne zakończenie tego, co zaczęło się w nocy z 12/13 grudnia minionego roku. Celem konserwatystów jest niedopuszczanie do żadnych  przemian, a jednocześnie łamanie oporu społecznego przez terror, stworzenie wręcz niewolniczego systemu pracy, który miałby zahamować postępujący kryzys gospodarczy. Konsekwencje w przypadku zdobycia przewagi przez konserwatystów są do przewidzenia. Zamiast porozumienia groźba zaostrzającego się z dnia na dzień, konfliktu społeczno-politycznego mogącego przynieść nieobliczalne konsekwencje – z wojną domową włącznie, spadek stopy życiowej ludności i prawdopodobnie całkowity krach gospodarczy. / 3. Przyszłość “Solidarności”? / – Wiele zależy od postawy całego społeczeństwa i od linii, jaką przyjmie PZPR. Chcę wierzyć,

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
353

[1353] że zwycięży koncepcja porozumienia, a wówczas od wynegocjonowanej formuły ruchu związkowego zależeć będzie czy związki np. będą brały udział we współgospodarzeniu krajem, czy zajmą się tylko działalnością czysto związkową. Trwają spory o strukturę organizacyjną. Zdecydowanie będziemy stać przy dotychczasowym podziale na sekcje branżowe i zawodowe w ramach jednego związku. To jest symbol jedności wszystkich Polaków. Przy właściwym określeniu praktyki działania związku można zagwarantować, iż związek nie będzie zajmował się tym, co leży w gestii wyłącznie partii politycznych – bez ingerowania w jego strukturę organizacyjną. Nie zniszczono “Solidarności” przez rygory stanu wojennego, nie zniszczy się jej i w przyszłości. / 4. Co teraz powinni robić członkowie “Solidarności”? / – Członkowie “Solidarności” w tych trudnych dla nas chwilach szczególne znaczenie powinni przywiązywać do osobistej postawy wobec tego, co wokół nas się dzieje. W działaniu powinni być przede wszystkim w zgodzie z własnym sumieniem. prezentowanie jedności społecznej na zewnątrz ma ogromne znaczenie i w pośredni sposób wpływa na kształt polityki władz. W zakładach pracy powinno tworzyć się wąskie, oparte na konspiracyjnych zasadach komórki nie władzy związkowej, lecz ruchu solidarności. W każdej chwili powinny być one gotowe do działania w ramach jednej skoordynowanej dużej akcji. Szczegółowy kierunek działań określony będzie na podstawie aktualnej sytuacji oraz będzie efektem konsultacji między poszczególnymi re //Str. 3:// gionami. Konsultacje te trwają. Na dziś niewskazane jest podejmowanie działań, w trakcie których kadra działaczy związkowych jest eliminowana poprzez aresztowania, a więc wieców i strajków. Należy dążyć do tego, aby eliminować dążenie do prowadzenia działalności terrorystycznej. Takich dążeń “Solidarność” nie popiera i będzie się od nich odcinać. Należy organizować kanały swobodnego przepływu informacji, wszelkimi dostępnymi sposobami powielać informacje, oświadczenia, stanowiska i inne niezależne – wydawane przez zawieszone organizacje – druki. Należy pamiętać o tych, którzy za działalność w naszym imieniu i interesie przebywają obecnie w obozach i więzieniach. Nigdy nie wolno nam zgodzić się na pozostawienie ich samym sobie. Byłoby to hańbą dla nas samych. “Dziś on, jutro ty to hasło, które powinno

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
354

[1354] jednoznacznie określać nasz stosunek do tego problemu i jednocześnie przestrzegać przed skutkami wynikającymi z podstaw zachowawczych. Należy pomagać rodzinom uwięzionych i internowanych. To na dziś jest sprawą najważniejszą. Być może już wkrótce będziemy zmuszeni do przyjęcia innych metod działania, lecz to uzależnione jest od rozwoju sytuacji. / 5. Wałęsa i uwięzieni działacze władz “Solidarności”, a działacze przebywają i działający w podziemiu… / – Nie powinniśmy tworzyć nowych, tymczasowych władz Związku tak długo, jak długo to będzie możliwe i nie będzie utrudniało działalności w okresie stanu wojennego. Władze Związku są legalnie wybrane i nie tworząc nowych ciał na pewno wzmacniamy ich pozycję w przypadku rokowań dając im pełne kompetencje i placet naszych jedynych reprezentantów. Poza tym nasza działalność bez tworzenia szerokich struktur organizacyjnych zmniejsza ryzyko rozpracowania przez SB. Lech Wałęsa jest przewodniczącym Związku; w sytuacji takiej jak obecna demokracja wewnątrzzwiązkowa jest zawieszona. Wałęsa ma prawo przyjąć linię postępowania taką, jaką uzna za słuszną. Działacze przebywający na wolności mają za zadanie swoją działalnością przede wszystkim wzmocnić pozycję tych, którzy z naszego ramienia będą brali udział w ewentualnych rokowaniach z władzami. / /Przyp. red.: B. Lis odpowiadał na nasze pytania nie w bezpośredniej rozmowie lecz pisemnie./ // “POWIEDŹCIE, ŻE SIĘ NIE PODDAŁEM!” / Ok. godz. 22.00 wszedłem na teren Stoczni. Skierowano nas do budynku, w którym otrzymaliśmy strajkowe przepustki. W budynku tym była rozlokowana grupa ok. 60 studentów, którzy byli przeznaczeni do obrony bramy nr 3. Ubraliśmy się ciepło i poszliśmy na trójkę. Było tam już około 20 stoczniowców, przeważnie młodych, grzejących się przy koksowniku. Rozpaliliśmy jeszcze w dwóch koksownikach. Staliśmy wokół nich rozmawiając, czytając biuletyny informacyjne. / Mijały godziny. Do naszej bramy podjeżdżały czasami wozy policyjne, czasem podchodziły 5-osobowe patrole. Przyszła godzina 6.00 rano, odetchnęliśmy z ulgą. Część z nas poszła spać. Ok. godz. 6.10-6.15 obudziła nas syrena, która była sygnałem oznajmującym, że atakują. Pobiegliśmy do bramy. Przed nią ok. 30-40 m. stał tyralierą oddział ZOMO. / Zaczęliśmy do nich przemawiać przez ręczny megafon. Mówiliśmy, kim jesteśmy i po co tu stoimy. Sta-

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
355

[1355] raliśmy się im wytłumaczyć, co znaczy wolność, śpiewaliśmy polskie pieśni. Robiliśmy to wszystko, nawinie wierząc, że potrafią coś zrozumieć, po prostu jeszcze ich nie znaliśmy. Od strony dwójki dobiegały odgłosy taranowania bramy, słychać było jakieś detonacje. Niebo było pełne świetlnych rac. Przybiegł do nas  ktoś z dwójki. Powiedział, że już weszli, że dwójka zdobyta. Konsternacja. Co robić? Przed bramą stoi cały czas oddział zomowców. Nie atakują. / Ktoś krzyknął – idą! Faktycznie, z różnych stron pojawiły się grupy biegnących zomowców. Otoczyli nas, stali z wycelowanymi karabinami, krzyczeli, żeby ustawić się w piątki. Zbiliśmy się w ciasną gromadę między bramę a przyspawanym do szyn wagonem kolejowym. Śpiewaliśmy Mazurka Dąbrowskiego, zaczęli strzelać petardami gazowymi. W jednej chwili przykryła nas chmura gazu. Nie można było oddychać. Chcieliśmy uciec stamtąd, szybko, żeby najszybciej. Wpadliśmy pojedynczo w ręce zomowców. Otumanionych gazem, przestraszonych nie było trudno przy pomocy pałek ustawić w piątki. Kazano iść wzdłuż szpaleru zomowców. Szliśmy śpiewając hymn, rotę, warszawiankę. Niedobrze było potknąć się czy upaść – pały i kopniaki szybko stawiały spowrotem na nogi. Niedobrze też było mieć biało-czerwone opaski – za to też można było oberwać. zaprowadzono nas pod ścianę sali BHP. Przed nami ustawili się zomowcy. padło pytanie – kto chce iść do domu? Nikt się nie zgłosił. Po pół godzinie zobaczyliśmy, jak zomowcy ciągną jakiegoś człowieka za ręce i za włosy okładając go cały czas pałami po głowie i po plecach. zaciągnęli go na salę BHP. Po chwili wywlekli go spowrotem – tym razem w kajdankach i bijąc nadal zaciągnęli do lodówy stojącej przy chodniku. Nie chciał wejść do środka. krzyknął do nas: Nazywam się Zenek Kwoka, powiedźcie, że się nie poddałem! Zomowcy przy pomocy pałek wrzucili Zenka do samochodu. Odskoczyli od razu, jak tylko się zorientowali, że może ich kopnąć.  Nie bójcie się – uspokoił ich Kwoka – nie kopnę was, nie stosuję waszych metod. Do przodu rzucił się myły starszy zomowiec – nazywam go pułkownikiem choć mógł być majorem lub kapitanem /nie widziałem dokładnie naszywek/: Spróbuj krzyknąć, tylko spróbuj, skurwysynie!

KRONIKA
DZIEŃ 194. 24 VI 1982, s.1
356

[1356] Zenek kopnął go w twarz. Nie widziałem większej desperackiej odwagi niż ta, którą zademonstrował Zenek. Nie widziałem większej wściekłości niż ta, wybuchnął pułkownik. Nie miałem większego poczucia niemocy niż moja w tym momencie. Pułkownik wraz z kilkoma zomowcami wskoczyli do lodówki, zamknęli drzwi. Mimo to było słychać krzyki katowanego Zenka. po kilku minutach zapadła cisza. Spoceni zomowcy wyszli z samochodu. zdenerwowani zomowcy palili papierosy. Dwóch z nich przyniosło długi owinięty kocem pakunek do bocznego przedziału lodówki, drzwi zamknęli na klucz. / Po godzinie wprowadzono nas do sali BHP. Wchodziliśmy z dowodem w jednej i przepustką strajkową w drugiej ręce. / Tak nam kazano./ Potem przeprowadzono nas na małą salę, gdzie staliśmy twarzą do ściany, czekając na rewizję osobistą. Po rewizji z powrotem znaleźliśmy się na sali BHP. Kazano nam stać przez kilka godzin. Nie wiem dokładnie ile, ale ok. 5-6 godz. Po nieprzespanej nocy i przeżyciach ostatnich kilku godzin wydawało mi się, że stoję całą wieczność /o takich stójkach słyszałem już w opowieściach z okresu prześladowań stalinowskich/. Zasypiałem na stojąco. Tym, którzy byli pobici pozwolono usiąść w rogu sali za kamienną postacią Lenina. Reszta stała w 5 szeregach, wszyscy twarzami w jedną stronę. Ok. 13.00 pozwolono usiąść. Około 15.00 pozwolono pod eskortą wychodzić do ubikacji. Około 22.00 przyniesiono trochę wody z kranu w butelkach po oranżadzie. Po 24.00 zaczęto wyczytywać nazwiska wg sporządzonych list i kazano się ustawić w rzędach tak, że ludzie z jednej listy tworzyli jeden rząd. O 2.00 zaczęto nas wyprowadzać rzędami do samochodów, część w kajdankach część bez – chyba nie starczyło kajdanek. Nas rzucono do lodówki szesnastu do przedziału o długości 3 m, szerokości 1. Ogrzewanie włączono maksymalnie. Dusiliśmy się przez trzy godziny. Stop. Nareszcie powietrze – jesteśmy w więzieniu. / Gdańsk, 15.02.82. / Od red.: ZENON KWOKA – ur. w Gdańsku w rodzinie robotniczej, lat 28, wykształcenie średnie techniczne, kawaler. Nie należał i nie należy do żadnych organizacji społeczno-politycznych. Jest uczestnikiem Ruchu Młodej Polski,. Od  12 lat zatrudniony

UWAGA!

Brak ciągłości tekstu KRONIKI.

Brakuje dokończenia tekstu 194. Dnia Okupacji

oraz kolejnych Dni Okupacji 195-200

Mimo braku ciągłości tekstu zachowano ciągłość numeracji oryginalnych kart KRONIKI.

Share:

Author: KSW

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *