30. DZIEŃ OKUPACJI poniedziałek 11.01.82

30. DZIEŃ OKUPACJI poniedziałek 11.01.82

KRONIKA
DZIEŃ 29/30, 10/11 I 1982, s.
327

[327 cd.] TEKSTY # //Maszynopis krążący na AGH od 11.01.:// Jak należy zachować się w wypadku podjęcia akcji weryfikacyjnej? [288] / Akcja “weryfikacji” kadr, prowadzona obecnie w środowisku dziennikarskim, sądowniczym i w administracji i państwowej, dotrze prawdopodobnie także do środowiska akademickiego. Zapewne będzie ona u nas przebiegać w możliwie złagodzonej formie, być może nawet władze w ogóle z niej zrezygnują. Musimy jednak być przygotowani na wszelkie ewentualności. Zajmijmy wobec niej wspólne, solidarne stanowisko. / 1. Celem tego rodzaju akcji nie jest wcale weryfikacja kadr. Jeśli władze noszą się z zamiarem zrobienia czystki, to listy osób do zwolnienia są już gotowe, a kryterium nie jest rozmowa, lecz dotychczasowa działalność społeczna. Jej celem rzeczywistym jest:: 1. sondaż opinii publicznej – chodzi o sprawdzenie, z jak wielkim oporem społecznym musi liczyć się władza, 2. złamanie naszej solidarności, psychiczne i moralne złamanie każdy z nas, rzucenie na twarz przed terrorem. / 2. Wszelka tego rodzaju akcja jest bezprawna. Obowiązujące nas przepisy prawa pracy /kodeks pracy, pragmatyka szczególna pracowników nauki/ nie uzależniają podjęcia lub kontynuowania stosunku pracy od jakichkolwiek deklaracji politycznych pracownika. Uzależnianie kontynuowania stosunku pracy od złożenia jakichkolwiek deklaracji politycznych nosi znamiona groźby bezprawnej, która jest wadą prawną każdego oświadczenia woli /por. art. 87 kc: Kto złożył oświadczenie woli pod wpływem bezprawnej groźby drugiej strony lub osoby trzeciej, ten może uchylić

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
328

[328] się od skutków prawnych swego oświadczenia, jeżeli z okoliczności wynika, że mógł się obawiać, iż jemu samemu, lub innej osobie grozi poważne niebezpieczeństwo osobiste lub majątkowe, w zw. z art. 300 kodeksu pracy/. [289] / Akcja weryfikacji nie jest uzasadniona żadnymi okolicznościami faktycznymi. Działaliśmy w ramach legalnego związku zawodowego, co nie może stanowić podstawy do stosowania wobec nas jakichkolwiek szczególnych procedur, nie stosowanych wobec innych pracowników. / 3. Stojąc na gruncie nielegalności wszelkich działań weryfikacyjnych, wykorzystajmy je do zademonstrowania naszej solidarnej postawy, godnej wolnego człowieka i członka naszego Związku. W ten sposób przekreślimy podstawowy zamiar władz. / 4. W razie przeprowadzania rozmów weryfikacyjnych należy zachować się z godnością, odpowiadać lakonicznie, nie wdawać się w żadne dyskusje. Ich przekonywać nie warto. Uwaga: przesłuchiwanych studentów NZS-u pytają o zachowanie Rektora Kleczkowskiego, szczegółowo, o argumenty, jakich używał próbując odwodzić ich od strajku, a ci gadają, gadają, gadają. Nie wolno powtarzać tego błędu. Nie pamiętasz, nie wiesz, nie przypominasz sobie. Mów jak najmniej, gdy tylko możesz, odmawiają odpowiedzi na pytanie. / Należy zwłaszcza odmawiać odpowiedzi na pytania: / – o udział w strajku / dotyczy zarówno strajkujących, jak niestrajkujących/: władze b. dobrze wiedzą kto brał udział w strajku /spisywano wychodzących/, ale nie poręcznie jest im posługiwać się materiałami Ubecji [290] i oczekują indywidualnych deklaracji. Nie ułatwiajmy im zadania, niech się trochę pomęczą; / – dotyczących oceny dotychczasowej działalności Związku, jego władz, poszczególnych osób z kierownictwa, na pytania o przyszły kształt Związku. Szanujmy się, to nie są partnerzy do tego rodzaju dyskusji, a Twoja odpowiedź może zawsze być wykorzystana przeciwko Związkowi. O sprawach Związku możesz rozmawiać z innymi związkowcami, nie z ludźmi z zewnątrz. / Nie tłumacz się ze swojej dotychczasowej działalności, bo była ona legalna, wykonywałeś tylko swoje konstytucyjnie zagwarantowane prawo. Nikt z nas nie zmierzał do obalenia przemocą ustroju PRL, nie współdziałał z żadną obcą instytucją przeciwko podstawowym interesom PRL, ani nie podejmował żadnej działalności zakazanej x z przepisami prawa. / Pamiętaj: dążenie do reformy ustroju oraz działania podejmowane w tym celu w ramach legalnej organizacji to Twoje konstytucyjne prawo, o

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
329

[329] ile nie zamierzałeś dokonać tego przemocą. / 5. Jeśli rozmowy nie będą obowiązkowe – zgłaszanie się na nie jest bezprzedmiotowe. Władze partyjne mogą przesyłać wezwania na rozmowy tylko swoim członkom. Ciebie co najwyżej mogą uprzejmie zaprosić, a Ty możesz z zaproszenia nie skorzystać. Jeśli otrzymasz urzędowe wezwanie, powiadom o tym możliwie dużo ludzi – podobnie szczegółowo zreferuj cały przebieg rozmowy. Działasz w ten sposób dla własnego bezpieczeństwa, pamiętaj, że tego rodzaju rozmowy często są potem wykorzystywane dla skompromitowania danej osoby. / Jeśli w skład komisji, z którą rozmawiasz, wchodzą osoby spoza kierownictwa Uczelni, a więc nie twoi pracodawcy, pytaj zawsze z jakiego tytułu i oni biorą udział w rozmowie z Tobą, kim są. / 6. W przypadku żądania podpisania deklaracji lojalności /co jest mało prawdopodobne/ zachowanie powinno być różne, w zależności od typu tej deklaracji. Znane są różne typy: / a/ żądanie wystąpienia z “Solidarności” – należy stanowczo odrzucić: nie możesz wystąpić z organizacji, której działalność jest zawieszona, bo Twej rezygnacji nie ma kto przyjąć i w ogóle oświadczenie takie jest prawnie nieskuteczne. Nie możesz oświadczenia o wystąpieniu z jakiejkolwiek organizacji składać komuś z zewnątrz. / b/ oświadczenie o zaprzestaniu działalności “antysocjalistycznej” lub “antypaństwowej” ew. o nieprowadzeniu takiej. Pamiętaj, że podpisując deklarację tego rodzaju w sposób domniemany potwierdzasz, że dotąd taką działalność prowadziłeś. To może kiedyś stać się podstawą do represji w stosunku do Ciebie. Znana jest sytuacja tzw. wyroku z podejrzenia, na mocy której można było skazać bez jakichkolwiek dowodów rzeczowych. Na tej podstawie faszyści kierowali ludzi do obozów koncentracyjnych. Orzeczenie o bezterminowym internowaniu jest także rodzajem wyroku z podejrzenia. Nie zakładaj sobie sznura na szyję. Pamiętaj też, że sformułowania takie, jak działalność antysocjalistyczna czy antypaństwowa, są na tyle ogólne, że mogą znaczyć wszystko. Kiedyś mogą Ci to wyciągnąć. / c/ deklaracja o przyjęciu do wiadomości stanu wojennego i zobowiązanie do przestrzegania praw stanu wojennego. Ta wojna wobec narodu to w ogóle hańba i bezprawie, ale daruj sobie to oświadczenie: zamiast tego spokojnie oświadcz, że przestrzeganie przepisów prawa jest obowiązkiem każdego obywatela

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
330

[330] PRL i nie widzisz potrzeby podpisywania tego typu deklaracji tylko przez niektórych obywateli kraju. / Jeżeli już zostaniesz do podpisania czegokolwiek zmuszony, lub czujesz się zmuszony, trudno, podpisuj. Nigdy jednak bez dopisania czegoś, co uważasz za stosowne. / Jeśli zagrożą Ci uwięzieniem lub internowaniem /dotyczy tylko rozmów na SB/ – podpisuj: teraz jesteś nam wszystkim potrzebny tu, na wolności, a nie w kryminale. Swoją deklarację, jako wymuszoną, kiedyś odwołasz. Zresztą i tak nie ma żadnej wartości, bo cały ten stan wojenny jest bezprawny. / 8. W przypadku zwalniania kogokolwiek z nas z pracy – musimy się zastanowić. Oczywiście najskuteczniejszy byłoby wówczas odmówienie świadczenia pracy przez wszystkich pracowników Akademii, ale trudno powiedzieć, czy uda nam się osiągnąć aż tyle. W najgorszym wypadku, gdy niektórzy z nas stracą pracę, organizujemy zbiórki pieniężne, by zwolnionym umożliwić egzystencję do momentu znalezienia odpowiedniej pracy. Pamiętaj: zbiórki tego rodzaju nie są przestępstwem, dekret zakazuje tylko organizacji zbiórek publicznych, a to jest typowa zbiórka koleżeńska. Na pozostałych w pracy członkach Związku spoczywa obowiązek natychmiastowego wszczęcia starań o przywrócenie zwolnionych do pracy, gdy tylko możliwe będzie legalne działanie Związku. / 9. Przede wszystkim – nie bój się, nie daj się zastraszyć. Pamiętaj, że to oni boją się nas. To dla tego ta wojna przeciwko nam. / Trzymaj się! Jest nas ciągle 10 milionów! /Jeden z KOS-ów. / Załóż podobne u siebie. #

# //Maszynopis:// Informacja o sytuacji we Wrocławiu. / Przebieg akcji strajkowej. W poniedziałek 14.12. stanęły wszystkie większe zakłady. Politechnika Wrocławska: strajk objął dwa budynki, strajkowało ok. 600-700 pracowników. Nie powoływano specjalnego komitetu strajkowego, akcją protestacyjną kierował zespół, w skład którego obok KZ “Solidarność” weszły także władze rektorskie, przedstawiciele NZS, a także obserwator z ramienia PZPR. Strajk rozbito w nocy z poniedziałku na wtorek ok. godz. 1-szej. Dokonano tego w sposób wyjątkowo brutalny: ZOMO porozbijało bramy i okna, strajkujących siłą wyrzucono z pomieszczeń nie pozwalając się ubrać, ani zabrać rzeczy osobistych. Na schodach urządzono im “ścieżkę zdrowia”. Na skutek akcji poniósł śmierć obecny na strajku

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
331

[331] przewodniczący KZ “Solidarności” Instytutu Gospodarki Wodnej Kostecki [291] : zmarł na zawał serca /lub wylew krwi do mózgu/ w bezpośrednim związku z wcześniejszym pobiciem. Fragmenty relacji bezpośrednich uczestników: relacjonuje pracownik PW, w czasie strajku powołany do ZOS: “Ok. godz. 1 w nocy ktoś zaczął gwałtownie dobijać się do drzwi. Byli to 3 studenci, niekompletnie ubrani, jeden był tylko w bieliźnie, trzymał ubranie w ręce. Byli przerażeni, jeden był w kompletnym szoku, nie mogliśmy się z nimi dogadać, musieliśmy go trzymać w kilka osób, bo chciał uciekać. Trochę ich uspokoiliśmy i ukryliśmy na terenie naszego budynku:. Jeden z uczestników strajku: “Akcją kierowali SB-cy w cywilu z pistoletami w rękach, natomiast przeprowadzali ją ZOMOWCY. Zachowywali się dziwnie. Kilku było nawet w miarę spokojnych, pozwolili np. niektórym się ubrać, ale większość zachowywała się jak pod wpływem narkotyków, mieli pianę na ustach, nie potrafili nic powiedzieć, oprócz wulgarnych przekleństw. Bili na oślep, walili pałami po sprzętach, demolowali pomieszczenia”. Inny uczestnik: “Byłem świadkiem śmierci Kosteckiego. Sierżant ZOMO, wysoki blondyn, uderzył go pałką w głowę. Kostecki przeszedł jeszcze 2-3 kroki i upadł. ZOMOwcy nie pozwalali do niego podejść. Chyba nie zorientowali się, że umiera. Widziałem potem jego twarz – nie był zmasakrowany, twarz była sina jak po zawale albo wylewie. Później położyli go przy wyjściu głównym i przykryli białym prześcieradłem, spod którego wystawały tylko buty.” Inny uczestnik: “Budynek wyglądał jak pobojowisko, wszędzie walały się rozsypane kartki papieru, porozwalane drzwi, całkowicie zniszczony sprzęt nagłaśniający. Rozwalali wszystko, co im wpadło w ręce, nawet lampki na biurkach wyrywali razem z kontaktami.” Grupa interwencyjna, który “oczyszczała” pomieszczenia PW liczyła ok. 60 ZOMOwców, zostali oni usunięcia natychmiast po akcji, resztą zajęły się inne oddziały MO – które nie brały bezpośredniego udziału w rozbiciu strajku. Akcją kierował kpt. MO Marek. / W nocy z poniedziałku na wtorek rozbito tylko jedną z dwóch okupowanych budynków. W drugim budynku rozwiązał się następnego dnia o 10 rano pod wpływem perswazji prorektora PW prof. Wiszniewskiego. Strajkujący przeszli pod pobliski pomnik ku czci pomordowanych profesorów

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
332

[332] lwowskich i odbyli krótką manifestację. / Pogrzeb Kosteckiego był manifestacją solidarności mieszkańców Wrocławia, uczestniczyło w nim kilka tysięcy osób. Po pogrzebie o mało nie doszło do poważnych zajść, gdyż jeden z tajniaków próbował aresztować studenta rozdającego ulotki. Skończyło się jednak tylko na manifestacji pod pomnikiem profesorów lwowskich, milicja nie interweniowała. Łącznie na PW zatrzymano 25 pracowników, z czego 16 internowano, a 9 stanie przed sądem doraźnym. Wśród internowanych znajduje się rektor PW prof. Zipser. Rektor Zipser [292] i prorektor prof. Wiszniewski zostali zdjęci z funkcji. / Uniwersytet Wrocławski: nie przyjęto formy strajku okupacyjnego, lecz UW stał się sztabem strajku popierającego, mającego na celu pomoc strajkującym zakładom. W gmachu głównym UW znajdowała się kilkudziesięcioosobowa grupa organizatorów. Zostali oni zaatakowani przez oddział ZOMO i usunięcia z budynku. Budynek został znacznie zdemolowany. Zatrzymano ok. 30 osób, szczegółowych danych nie da się na razie ustalić, gdyż aresztowania trwają nadal, zapewne w związku z “przygotowaniem” do wznowienia zajęć. / Pafawag: strajk rozbito zmasowanym atakiem czołgów w nocy z wtorku na środę ok. 5 rano. Atak bezpośredni był utrudniony, gdyż bramy zakładu były zablokowane przez robotników wagonami i lokomotywami, oraz innym ciężkim sprzętem. Wojsko obstawiło zakład, ale poza szturmem czołgów nie brało bezpośredniego udziału w xxx akcji. Tu jak i wszędzie indziej brudną robotę wykonywali ZOMOwcy. W czasie akcji zanotowano liczne pobicia. Zatrzymano ok. 2 tys. robotników, których trzymano na mrozie przez kilka godzin, pozwolono im odejść dopiero po podpisaniu kart lojalności. W środę rano ok. 8 rozbito także strajk w Archimedesie. Także i tu użyto czołgów do sforsowania bramy. Tego samego dnia padł strajk w Domelu. Najdłużej utrzymał się strajk w Fadromie i PAT-cie, po pierwszy rozbiciu strajku robotnicy powrócili do zakładu i ponownie podjęli strajk. Ul. Grabiszyńska, przy której mieszczą się oba zakłady była zamknięta a wobec gromadzącego się tłumu użyto gazów. oba te zakłady zostały rozwiązane w piątek, ten sam los spotkał Polar. Po rozwiązaniu ogłoszono powtórny nabór pracowników, wielu dotychczasowym pracownikom odmówiono zatrudnienia. / Aktualna sytuacja we Wrocławiu: istnieje nadal i działa Regionalny Komitet

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
333

[333] Strajkowy w składzie: Frasyniuk /przew./, Winnik, Bednarz, Pinior. W prasie lokalnej ukazało się najpierw wezwanie do Frasyniuka, aby dobrowolnie zgłosił się do władz i oddał w ich ręce, następnie list gończy. Później opublikowano także list gończy za pozostałymi członkami Komitetu. Komitet dysponuje wystarczającymi środkami materialnymi: 80 mln zł, wycofanymi przez Piniora z konta “Solidarności” oraz środkami dewizowymi ze zlikwidowanego konta PKO. Wydawany jest codziennie biuletyn “Z dnia na dzień”. Zbierane są nadal składki członkowskie: Regionalny Komitet Strajkowy wydał polecenie, aby członkowie “Solidarności” łączyli się w ok. 30-osobowe grupy i zbierali składki w wys. 2 % dochodów. Pieniądze te mają być zatrzymane przez grupy i użyte przede wszystkim na pomocy aresztowanym i zwolnionym z pracy, w przypadku nawiązania kontaktu z Komitetem należy 20 % ogólnej sumy składek odprowadzić do dyspozycji Komitetu na cele ogólnozwiązkowe. Jednocześnie tworzą się tzw. Terenowe Grupy Oporu, nie związane bezpośrednio ze strukturą związkową, lecz także podporządkowane Komitetowi. Stanowią one nową, wyższą formę działalności konspiracyjnej i zapewne w przyszłości staną się bazą dla organizacji konspiracyjnej. / Dnia 13.01 o godz. 12 w południe obowiązywać ma minuta ciszy. Tego samego dnia o godz. 18.30 odbędzie się nabożeństwo w katedrze wrocławskiej w intencji wszystkich skrzywdzonych w okresie stanu wojennego. / Internowani: przebywają w domu poprawczym w Grodkowie /mężczyźni/ oraz w więzieniu przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu /kobiety/. Przekazywane są informacje o represjach w stosunku do internowanych. Zwolniony został internowany dotąd przewodniczący KZ w Zakładach Naprawy Taboru Kolejowego, jest w stanie ciężkiego szoku nerwowego na pograniczu obłędu. #

FAKTY # Patroli jak gdyby więcej i są znowu złożone z 4 lub 5 żołnierzy. # Jajko w kiosku pryw. na osiedlu 18 zł, jabłka 75 zł kg. #

ZE  ŹRÓDEŁ WIARYGODNYCH # Pracowników sądu nakłania się do rezygnacji z przynależności do “S” dając do zrozumienia, że można stracić pracę, cofnąć nominację itp. #

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
334

[334] # Ksiądz na religii mówił dzieciom, że w szkole podst. nr 23 zdjęto krzyże i zakazano modlitwy przed i po lekcjach. Tą sprawą ma zająć się kard. Macharski. W woj. tarnowskim kazano we wszystkich szkołach pościągać krzyże ze ścian i zakazano modlitw przed i po lekcjach, w związku z czym kard. Macharski wysłał w tej sprawie list do ministra spraw wewn. #

LUDZIE MÓWIĄ # Działaczka “S” otrzymała zakaz wstępu do liceum, w którym uczyła jako nauczycielka. Młodzież zaczęła zapowiadać zorganizowanie w związku z tym protestu, jeśli nie zaprotestują rodzice. Przerażony dyrektor zawiadomił o tym milicję, która poprosiła nauczycielkę o uspokojenie nastrojów. Ta odmówiła. # Gil znajduje się na oddziale intensywnej terapii w szpitalu im. Anki i jest umierający, po pobiciu go przez MO w chwili zatrzymania. # Weryfikacja pracowników naukowych rozpocznie się na AGH w najbliższych dniach. # Jedna z dziennikarek powiedziała komisji weryfikacyjnej: Nie lubię faszystów. Wyrzucono ją za drzwi. # W niektórych wydziałach HiL i kilku innych zakładach pracy na niektórych stanowiskach wprowadzono 12-godzinny dzień pracy. # Studenci naruszający godzinę milicyjną będą bezwzględnie wydaleni z uczelni. # RWE, BBC i Gł. Am. omawiały ustalenia spotkania ministrów NATO. Natomiast dtv wyraźnie opóźniając informację podał tylko wiadomość o tym, że obrady się dobyły i ministrowie 2 krajów – Grecji i Kanady – oponowali przeciwko podjętym decyzjom. # RWE twierdzi, że papież powiedział, że zmuszanie do podpisywania oświadczeń pod groźbą utraty pracy jest gorsze od śmierci fizycznej. # Piosenka śpiewana w pociągu przez żołnierzy na trasie Rzeszów-Kraków: powiedz mamo, powiedz tato, czy ZOMOwcy to gestapo, tak mój drogi, tak mój synu, to jest banda skurwysynów. # Ma być podwyżka cen papierosów /popularne 40 zł/ i wódki /butelka 800 zł/. #

OPINIE. # Niezwykle trudno posługiwać się dzisiaj telefonem z braku aktualnej i rzetelnej informacji. Książka telef. pochodzi sprzed kilku lat, nie każdy ją ma, nr informacji miejscowej stale zajęty, zresztą też nie ma aktualnych danych i nie umie znaleźć przedsiębiorstwa, bez dokładnej nazwy. #

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
335

[335] RELACJA. # Należę do przedwojennego pokolenia, wychowanego w domu w duchu patriotycznym, stąd może też w 1939 r. byłem jako ochotnik w 3 Pułku Strzelców Podhalańskich, brałem udział w kampanii wrześniowej. Byłem ranny pod Lwowem. Udało mi się zbiec z niewoli niemieckiej i wrócić szczęśliwie do domu. Okupacja, wiadomo. Tak jak wszyscy młodzi Polacy w tym okresie, tak samo i ja przeszedłem swoje koleje losu jakoś wychodząc z tego wszystkiego szczęśliwie. Po wojnie, tak jak zresztą i moi rodzice, nie należałem do żadnej organizacji politycznej, czy nawet do zw. zawodowych. Układ powojenny był tego typu, że te sprawy mi nie odpowiadały. Dopiero Solidarność w okresie tej odnowy wniosła takie elementy, idee, które – przypuszczam – większości Polaków odpowiadały i mnie również odpowiadały. Stąd pierwszy raz zapisałem się – do Solidarności. W przedsiębiorstwie, w którym pracuję, Solidarność była chyba w Krakowie zapoczątkowana jako pierwsza, bo już na obradach w Gdańsku byli nasi 2 przedstawiciele i stąd później Cebea było tym zalążkiem Solidarności w Krakowie. [293] W przedsiębiorstwie jest niecały tysiąc osób, z tym że przewaga, jakieś 80 procent to są inżynierowie. Jest to ośrodek badawczo-rozwojowy należący do resortu nauki. W okresie tuż po Sierpniu, gdy wróciłem z urlopu, prawie co tydzień w auli przedsiębiorstwa odbywały się narady, ludzi z całego Krakowa, wszystkich tych rozpoczynających działalność Solidarności i prawdopodobnie stąd później represje w ostatnich tygodniach stanu wojennego dla naszych przywódców związkowych były chyba najsurowsze. Wrócę do samego tego dnia, kiedy zgodnie z zaleceniami KK, po ogłoszeniu stanu wojennego, w pierwszym roboczym dniu tj. w poniedziałek, załoga w większości, bo było zgromadzonych jakieś 400 czy 500 osób na zewnątrz budynku, zdecydowała się na rozpoczęcie i przystąpienie do strajku. Było to 14 grudnia. Samo to proklamowanie strajku, a raczej przystąpienie do strajku, jeżeli tak można się wyrazić – wiec – trwał może 15 minut, bo po prostu chodziło tylko o zorientowanie się naszego przewodniczącego dr Krzysztofa Pakońskiego w tym, jaka większość, jaka część załogi zdecyduje się na strajk, chociaż wiadomo było, że konsekwencje przystąpienia do strajku mogą być groźne. Wystąpienie wtedy Pakońskiego było b. krótkie. Chcę o tym opowiedzieć

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
336

[336] dlatego, że w przesłuchaniach później, jakie większość z nas przechodziły, nazywano to szumnie, że były jakieś przemowy, kto tam zabierał głos – padały pytania ze strony przesłuchujących, podczas to nie był żaden wiec wielki, tylko po prostu kol. Pakoński wyszedł na ławkę, bo w tłumie ludzi, jaki się zebrał między budynkami, trudno go było usłyszeć i zapytał, że tu jest taka a taka sprawa, jest ogłoszony stan wojenny no i zgodnie z zaleceniami, które znacie już od tygodni, zaleceniami KK, mamy zalecenie jako związkowcy, żeby przystąpić do strajku. Chciałem się zorientować dlatego, wśród koleżanek i kolegów, co o tym sądzicie, czy przystępujemy do strajku czy nie. Na to zerwała się cała burza oklasków i wszyscy zaczęli wołać: strajkujemy! strajkujemy! Przemawiał później jeszcze inż. Józef Lasota, w podobnym zresztą tonie, też b. krótko a pod koniec zabrał jeszcze głos inż. Jan Godlewski, który korzystał z okazji, że jest zgormadzonych tych kilkuset ludzi, a ponieważ jego funkcją było prowadzenie straży porządkowej, więc po prostu poprosił kolegów, którzy należeli do tej straży, żeby się w odpowiednim miejscu tam zgłosili po odbiór opasek i ustalenie godzin dyżurów. I ci ludzie, każdego z nas mógł zresztą spotkać taki los, ci właśnie ludzie zostali aresztowani i właśnie w tych dniach, począwszy od jutra, to znaczy 12, 13 i 14 stycznia ma być rozprawa przed sądem doraźnym w Krakowie. Naturalnie zostali aresztowani w momencie złamania strajku, tzn. z 13 na 14 w nocy o godz. 2 w nocy, tzn. już 14-tego. Przez płot weszło ZOMO, kilkudziesięciu, którzy podjechali z tyłu zakładu, autami pancernymi, naturalnie uzbrojeni odpowiednio. Zgonili wszystkich ludzi, których w zakładzie wyłapano, w jedno miejsce, złapano ponad 90 osób, z tym że wiadomo, że było ok. 130 paru. Część zdążyła się gdzieś ukryć, bo tam są dość duże budynki, wielokondygnacyjne, podpiwniczone. I z tych 90 paru osób, mieli już zresztą gotowe listy nazwisk i wyławiali, legitymując po kolei. Naturalnie od razu dr Pakońskiego i tych dwóch jeszcze kolegów tzn. Józefa Lasotę i Jana Godlewskiego od razu zabrano na bok. Akces do strajku zgłosiło 400-500 osób, trudno wymienić jakąś cyfrę, ale taka liczba osób, orientacyjnie, była na tym krótkim zebraniu, które odbywało się zresztą na zewnątrz, na polu, na

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
337

[337] mrozie. Na pewno znaczna większość osób strajkowała, w każdym razie wyraziła tę wolę strajku, bo z uwagi na mróz, na to, że mieliśmy radiowęzeł wyłączony, bo prawdopodobnie dyrektor naczelny zabrał klucze od radiowęzła, jak i centrali telefonicznej, tak więc porozumienie się było tylko przez poszczególne koła związkowe, może nie do każdego dotarła wiadomość o tym krótkim spotkaniu na zewnątrz, poza tym koleżanki niektóre z uwagi na mróz nie wyszły na to zebranie, bo masa ludzi była w oknach, widać było głowy. Stąd trudno jest powiedzieć ilu. Na pewno każdy należący do Solidarności, bo tak wynikało z wielu rozmów, bośmy się spodziewali już od dłuższego czasu, co zresztą było w różnych apelach, w różnych pismach związkowych, czy nawet w gazecie “Solidarność”, były wzmianki już o tym, że w razie ograniczenia swobód obywatelskich w ogóle, swobód związkowych, ogłoszenia jakiegoś stanu wyjątkowego, to naszą jedyną bronią pozostaje przystąpienie do strajku. Generalnego strajku 24-godzinnego. Liczyliśmy się z tym naturalnie, że siłą nas muszą złamać. Tym bardziej, że do końca, xx były ostrzeżenia, że strajk jest tylko strajkiem biernym, nie wolno dopuszczać do żadnych incydentów ze strony Solidarności. A więc jeżeli nie można się bronić fizycznie, stawiać oporu fizycznego, to wiadomo, że wejdzie tych kilkunastu czy kilkudziesięciu uzbrojonych ludzi, no to muszą nas powciągać do samochodów czy porozganiać do domów. Ale chodziło o zadokumentowanie tylko, kto, jaka przewaga ludzi pracy w Polsce jest za Solidarnością a przeciwko postępowania władz. Jak wyglądała sama organizacja strajku w dniu 14-tego? Zebranie organizacyjne było o godz. 8.30 rano. Skończyło się gdzieś powiedzmy 8.45. O 9-tej już funkcjonowały wszystkie służby strajkowe, więc biuro przepustek, porządkowi, łączność czyli łącznicy, przede wszystkim koleżanki, prawie wszystkie, zostały zwolnione, otrzymały przepustki, poszły do domów, bo jednak taki strajk to jest i sprawa nerwowa i wymagająca dużego wysiłku fizycznego, męcząca i liczyliśmy się z tym, że jednak to kilka dni może potrwać i kilka nocy. Uzgodniono, że byłoby dobrze, gdyby w zakładzie około stu osób mogło

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
338

[338] być stale, zwłaszcza w nocy, co najmniej sto. Z drugiej strony trudno było trzymać – chętnych było nawet zresztą o wiele więcej – 300 czy 400 ludzi, połowę załogi i w dzień i w nocy, bo ostatecznie trzeba coś zjeść, czegoś się napić, mieć się gdzie przespać, bo tak po 2-3 dobach każdy by już słaniał się na nogach a nie na tym rzecz polegała. Polegała właśnie na tym, żeby być trzeźwym w każdej sytuacji, żeby ten strajk przebiegał w sposób jakiś zrównoważony, bez jakichś incydentów, nie mordował niepotrzebnie ludzi. Stąd też przewodniczący poszczególnych kół związkowych i ze względu na bezpieczeństwo zresztą, nie zostali wszyscy, tylko podzieliliśmy się po prostu. Część, połowa została, 5-6 przewodniczących zarządu, tzn. członków zarządu, a pozostali poszli do domu po godz. 14-15, m.in. ja też i po prostu umówiliśmy się, że następna zmiana przyjdzie na drugi dzień rano i zostanie te 24 godziny. Na drugi dzień tzn. 15-tego rano, ponieważ ja przychodzę do pracy przed 6-tą, przyszedłem tak jak się normalnie przychodzi do pracy i już z daleka zauważyłem, że coś nie jest tak. Już na dziedzińcu nie było widać kolegów z opaskami biało-czerwonymi a portiernia była już otwarta i pojedynczo czy parami ludzie wchodzili do zakładu, tak jak codziennie rano i w portierni, tuż za drzwiami stał kolega kierownik kadr z jeszcze jednym kolegą i każdemu meldował: Panie inżynierze, zgłaszam panu urzędowo, że strajku już nie ma, strajk się skończył, dzisiaj jest normalny roboczy dzień, proszę kartę odbić. Później rozmawiałem z nim tak bliżej, pytałem się, co było i co się stało. Mówił, że o 2 w nocy przyjechało ZOMO, byli 2 godziny do 4-tej rano, 3 kolegów zabrali, było trochę zamieszania przez te 2 godziny, z tym że – jak później jeszcze zresztą inni koledzy potwierdzili, co byli wtedy – nie było żadnych incydentów absolutnie, żadnego bicia, szarpaniny, jakiegoś bronienia się i zgodnie postępowali wszyscy – z naszej strony w każdym razie – z zaleceniami KK, a strona atakująca nasze przedsiębiorstwo, poza jakimiś tam odpowiednimi pozami, minami, chodzenia z tym automatami wymierzonymi prosto jak do strzelania, co było groźnie

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
339

[339] wyglądające, zwłaszcza dla młodzieży, która się nie stykała z okupacją, z hitlerowcami, hełmy robią odpowiednie wrażenie, pały, pistolety itd. Niemniej wszystko odbyło się tutaj b. grzecznie. Nawet był taki przypadek, że jeden z kolegów naszych należących do władz Solidarności, starszy już wiekiem dostał jakiegoś ataku serca, więc wezwano karetkę pogotowia, przyjechała, zabrała go do szpitala. Nie został aresztowany w każdym razie. Natomiast los tamtych trzech z początku był niewiadomy, krążyły różne pogłoski, podobno byli w Puszczy Niepołomickiej w jednostce wojskowej gdzieś trzymani w jakichś namiotach, na Wrocławskiej mieli być. Co jest w tej chwili pewne, od tygodnia, przez powiązania różne rodzinne naszych pracowników, że wszyscy trzej są na Montelupich [294] no i właśnie jutro ma się rozpocząć ich rozprawa. Tak się spodziewają wszyscy, że dostaną gdzieś w granicach 5 lat, nie za jakieś przestępstwa, bo to są Bogu ducha winni ludzie, tylko to jest po prostu zemsta za tę ich patriotyczną, aktywną postawę, taką, jaką każdy Polak powinien wykazać wtedy, w okresie odnowy i w tych trudnych później warunkach. Jak sama ta interwencja wyglądała? Ja sam wyszedłem o godz. 15. Znam to tylko z relacji kolegów, z dość dokładnych relacji, bo z wielu, wielu ust, bo to był temat później na całe dnie i do dzisiaj zresztą się przewija. Warty chodziły dookoła sprawdzając, naturalnie nie w sposób ciągły, na narożnikach budynków, na zewnątrz krążyły sporadyczne warty z opaskami biało-czerwonymi i były stałe punkty w oknach narożnych budynków i w portierni. Całość terenu jest ogrodzona, jedyne wejście na zakład normalne to jest przez portiernię, a ta była zamknięta. Na portierni było 2 kolegów, poza portierami, którzy pełnili swoją czynność normalnie, tzn. anormalnie, bo tylko siedzieli na portierni bez prawa otwierania czy zamykania bramy, wpuszczania czy wypuszczania kogokolwiek. Wszystkie te obowiązki zgodnie z zasadami strajkowymi spoczywało na Solidarności. Solidarność odpowiadała wtedy za cały zakład, łącznie z kasą, z majątkiem, z maszynami, urządzeniami, budynkami, bezpieczeństwem ppoż. itd. Stąd na okres strajku jest wiele służb. ja np. miałem służbę transportu samochodowego, gdyby ktoś zasłabł, gdyby trzeba było przywieźć jakąś żywność. Liczyliśmy się, że to  może kilka

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
340

[340] dni potrwać. Zawsze przewodniczący Solidarności jako wódz naczelny odpowiedzialny jest za całość. Znając dr Pakońskiego w dość trudnych sytuacjach, wiem, że on by tam nie zszedł ze swojego posterunku i on za poprzednich, zresztą krótkotrwałych strajków, był cały czas. zapaleniec, ideowy, gdyby strajk trwał 2 tygodnie, to on by 2 tygodnie siedział w Cebea. Pozostali koledzy na pewno by się wymieniali. On by sam nie dopuścił do tego, żeby inni się przemęczali. Całym centrum dowodzenia był Krzysztof Pakoński i wszelkie ewentualności były zresztą wielokrotnie omawiane, co i jak w jakich sytuacjach postępować. Był i kolega, który zajmował się kwatermistrzostwem /wyżywienie, spanie/, bo ostatecznie nie można całych 48 godzin przesiedzieć gdzieś na krześle. Trzeba się zdrzemnąć, wymyć, coś zjeść, czegoś się napić, a i zadbać o to, żeby się coś nie zapaliło, co robić gdyby się paliło itd. itd. Więc tu spraw jest mnóstwo, gdy się taki duży zakład przejmuje na swoją odpowiedzialność. W nocy warty na zewnątrz przechodziły co 5 czy 10 min., dwójka czy trójka kolegów przeszła z jednego rogu budynku na drugi. Z drugiej strony chodzili inni. Niektórzy wyglądali od czasu do czasu przez okna. Na portierni wymieniali się co 4 czy 6 godzin, zależy od tego czy w noc czy w dzień, dwóch kolegów stale się wymieniało. Inż. Jan Godlewski miał cały harmonogram opracowany, ludzi miał już nagranych, przygotowanych, wiedział o której godziny zmiana następuje, zresztą telefony później były już czynne, odblokowane wewnątrz, tak że portiernia czy te punkty wartownicze miały ze sobą stały kontakt telefoniczny, poza kontaktem nawet wzrokowym. Gdzieś o 2 godzinie, od tyłu przedsiębiorstwa, od strony przedsiębiorstw budowlanych przez płot wskoczyło kilkunastu uzbrojonych ZOMOwców. Tam jest płot z siatki drucianej i przeskoczyć go dla normalnego człowieka to żadna trudność. W momencie, gdy przeskoczyli przez siatkę i znaleźli się na terenie zakładu, tzn. na dziedzińcu, zostali zauważeni z portierni przez 2 kolegów. Jeden zaraz zadzwonił do Pakońskiego w drugim budynku, akurat w pobliżu tego miejsca, gdzie przeszli ci ZOMOwcy, więc zanim skończyli rozmowę, to ZOMO już było na górze. zresztą świetnie się orientowali w rozkładzie dużego przecież przedsiębiorstwa, wiedzieli dokładnie gdzie kto jest,

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
341

[341] gdzie jest sekretariat Solidarności, gdzie dyrekcja, gdzie telefony, gdzie centrala, gdzie radiowęzeł.  Świetny rozkład mieli, łącznie z piwnicami, kotłownią, wszystkim. Nie błądzili nigdzie, ani o nic nie pytali. Było tam kilku, którzy plan mieli wbity na pamięć. Szybko więc ludzi odszukali, do każdych zamkniętych drzwi łomotali i wołali, żeby wychodzić natychmiast. Ale w wielu takich pomieszczeniach ponad 30 kolegów się uchowało, tak że jak ZOMO odjechało nad ranem, to po prostu przeczekali aż po szóstej, jak już inni pracownicy przyszli, to powychodzili i w ten sposób niejeden uniknął jakiegoś dodatkowego jeszcze kłopotu, niepotrzebnego później przesłuchiwania, a może nawet aresztowania. od 2 do 4 rano ZOMO było na terenie zakładu. Najpierw zganiali wszystkich ludzi do tzw. budynku A, tj. tam, gdzie mieści się dyrekcja i sekretariat Solidarności. Tam nie ma jakiejś takiej dużej Sali, więc po prostu w korytarzach i na klatkach schodowych ich tam trzymali, ściągając następnych, ale później nawet dr Pakoński zadecydował, że przecież mamy dużą salę – aulę, więc co będziemy tutaj tak stać, można tam usiąść, bo tam jest 300 siedzących miejsc no i na to oficer, porucznik czy kapitan zgodził się i wszyscy przeszli pod strażą ZOMO do auli, która się mieści w tzw. budynku B. To było 90 parę osób, które zdążyli wyłapać. Tam trwało to jeszcze z godzinę, do 4-tej. zabrali do samochodów 3 kolegów. Najpierw co najmniej godzinę trwały te poszukiwania po różnych pomieszczeniach, trzech dosyć dużych budynków, później gdzieś godzinę trwały doraźne przesłuchiwania, kto zacz, dowód osobisty, legitymacja, przepustka. Chodziło im o to, czy to jest pracownik zakładu. polowali ew. na jakichś ludzi obcych. Nie było obcego nikogo, byli sami pracujący w przedsiębiorstwie. Poza tym z dowodu osobistego i z listy, którą mieli, wyłapywali tych, których chcieli wyłapać, zatrzymać. O 4-tej odjechali i reszcie ludzi kazali iść do domu. Pytali się nawet ludzi: przecież jest godzina policyjna. A, to jak żeście ryzykowali, albo możecie siedzieć, albo do domu iść. jak was zatrzymają, to was zatrzymają – wasza sprawa. Selekcja ludzi była b. prosta. Ten, który legitymował, po kolei kazał ludziom przejść na jedną

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
342

[342] stronę sali, brał po kolei, pytał o nazwisko i imię, a stojący z drugiej strony, tyłem do tego, który był legitymowany, dawał mu odpowiedni znak. To inni obserwowali i widzieli. Czytał np. Jan Godlewski, tamten kiwnął głową – na drugą stronę, a tam inny jakiś – to z powrotem na przeciwną stronę. I w ten sposób rozsegregował tych, których miał do zatrzymania osobno, a tych, którzy są do zwolnienia – oddzielnie. Czy ci trzej to byli przywódcy strajku? To nie jest absolutnie zgodne z prawdą. Jest inna sprawa. Mianowicie, jak byłem przesłuchiwany na terenie zakładu, przez cały czas była dwójka-trójka przesłuchujących, po cywilnemu ubranych, z UB prawdopodobnie, przedstawiali się jako oficerowie Milicji, przesłuchanie trwało koło 2-3 godzin, stale pytali: kto nawoływał do strajku i kto przemawiał na tym wiecu. I tak się złożyło, że akurat ci 3 koledzy przemawiali na tym wiecu, jak oni to mówili. Trudno to nazwać przemówieniami, ani też wiecem. każdego z członków Zarządu mogło to spotkać, gdyby wtedy był “przemawiał”. Jestem przekonany, że lista nazwisk była przygotowana grubo wcześniej. Mogła być przygotowana miesiąc wcześniej. Z tym, że jeżeli ktoś przemawiał, to już był to jakiś pretekst do aresztowania. A mieli listę wszystkich z Zarządu Solidarności. Dowodem na to jest to: ja wyszedłem z zakładu o 15-tej w dniu 14.12 a więc w momencie trwania strajku generalnego i przyszedłem na drugi dzień rano przed 6 do zakładu. Załamanie strajku nastąpiło między 2-gą a 4-tą w nocy. Wśród biorących udział w strajku był mój syn o tym samym nazwisku i mieniu, też inżynier i w chwili, kiedy go legitymowana, kiedy powiedział swoje imię i nazwisko, to ten stojący z tyłu, który miał listę, kiwnął głową i ten kazał synowi przejść na stronę zatrzymanych. Ale po 5 czy 10 minutach zorientowali się widocznie, że to nie ten, za młody, albo ktoś coś powiedział, podszedł do syna ten z listą i mówi: nie, spowrotem na drugą stronę. Czyli oni musieli mieć wcześniej nazwiska. Zresztą to nie była sprawa tajna, Solidarność działała legalnie, wybrani działacze działali zgodnie z jej statutem i za to później mieli odpowiadać więzieniem? To, że mnie nie

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
343

[343] zamknięto, to tylko dzięki przypadkowi, że byłem w tej grupie członków Zarządu, która miała przyjść i być w strajku następne 24 godziny. Mnie chcieli aresztować za to, że byłem w Solidarności, w Zarządzie. politycznie byłem czysty, bo do partii nie należałem, ale byłem nieczysty, bo byłem patriotą. To, że walczyłem jako ochotnik za Polskę w 1939 r., to już było coś, co było w aktach i co ciążyło, bo tu już byłem niebezpieczny. Trzej zatrzymani koledzy zachowywali się normalnie, oporu nie stawiali, mięsem ani wiązanką kwiatów polskich nie rzucali. To są porządni, wykształceni ludzie. Pakoński to mimo młodego wieku zrównoważony, spokojny, myślący człowiek, a tacy ludzie właśnie byli potrzebni. Nic nie było go nigdy w stanie wyprowadzić z równowagi. Józef Lasota był na liście na pewno dlatego, że działał też w Małopolsce, był od nas oddelegowany i 9 czy 10 miesięcy tam działał. Pełnił tam funkcję z wyboru. Był tam jeden taki moment, gdy jedna z koleżanek, starsza zresztą pani, kiedy wszyscy siedzieli w auli i byli pilnowani przez ZOMO, jeden taki młody, rosły chłop stał w rozkroku z automatem skierowanym w ludzi z dość butną miną, że przypominał zupełnie sylwetkę hitlerowca, więc ta pani nie wytrzymała, skojarzyła to z okupacją i zwróciła się: młodzieńcze, nie wstyd ci, że tak stoisz tutaj nad bezbronnymi jak hitlerowiec? Na to się ten zmieszał, odszedł na bok pod ścianę, przybrał inną pozę, ten automat lufą do góry obrócił. To był jedyny taki moment, zresztą świadczący nie o jakimś ekscesie czy wyskoku, tylko właśnie o działaniu z rozmysłem. W ten sposób skończył się otwarty strajk w Cebea. przesłuchiwany byłem  w trzecim czy czwartym dniu, gdzieś koło piątku. Dostałem telefon, żeby się zgłosić do dyrektora administracyjnego. Domyślałem się już o co chodzi, dlatego że od kilku dni wisiał ten miecz Damoklesa nad wieloma z nas, bo codziennie kilku kolegów było przesłuchiwanych, więc wiedzieli, że zadzwonią, że siedzą w sekretariacie dyrektora. przesłuchiwania zaczęły się zaraz od wtorku, urzędowali cały dzień do 15-tej. Mieli tam jakąś swoją listę, wszystkich przewodniczących kół, jak i wszystkich kolegów, którzy prawdopodobnie… Nikt się tym specjalnie nie chwalił, ale zresztą nie było zbyt bezpiecznie rozmawiać na te tematy w sposób otwarty, bo poza władzami

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
344

[344] Solidarności zakład jako zaawansowany w działaniach Solidarności był już po wyborach zarządu pracowniczego. Był wybrany już dyrektor techniczny, był też aprobowany przez dyrekcję i nawet chyba przez zjednoczenie. Był to kolega dosyć znany, młody, energiczny i znający zagadnienia zakładu b. dobrze zwłaszcza stronę organizacyjną zakładu. Należało do władz Solidarności, ale z chwilą, jak został wybrany i zatwierdzony, to musiał w tym samym dniu złożyć rezygnację z funkcji, zgodnie ze statutem. On też był przesłuchiwany, zresztą niejeden raz. Ja byłem raz przesłuchiwany, koło godz. 11 do godz. 1-szej. przyszedłem do sekretariatu, otwieram drzwi, wchodzę, dwóch jakichś takich po cywilnemu siedzi. Mówię dzień dobry, oni od razu nazwisko – tak jest. Proszę bardzo, przedstawili się, oficer milicji, byli b. grzeczni, gdyby siedzieli w jakimś innym pomieszczeniu, to może bym zażądał, żeby wylegitymowali się. Myślę sobie, nie ma co, do przyjemności to nie należy, ale usiadłem naprzeciw zupełnie swobodnie. Pytają: pan brał udział w strajku? Tak jak wszyscy członkowie Solidarności. A pan był w dniu 13-tego? Byłem, koło 15-tej poszedłem do domu. A kiedy pan przyszedł? Przed 6 rano, normalnie przychodzę, na portierni dowiedziałem się, że strajku nie ma, że jest normalny dzień pracy. Czy pan był we władzach Solidarności, jak się pan tam dostał? Nigdzie nie należałem, ale jak odnowa się w Polsce rozpoczęła, ponieważ mi ideały Solidarności odpowiadały, więc zapisałem się we wrześniu, niedługo później były wybory, ponieważ wielu ludzi znam i mam szczęcie do ludzi, wybrano mnie przewodniczącym koła nr 7 i tak wszedłem automatycznie do Zarządu zakładu. Ale tam był jakiś wiec z przemówieniami, co to był za wiec i kto tam przemawiał? Trudno to nazwać wiecem, jeżeli całość trwa 15 min., 4 osoby zabierały głos, trudno to nazwać przemówieniami. No, dobrze, ale o co tam chodziło? Dr Pakońskiemu zgodnie ze statutem chodziło o to, żeby przystąpi- do powszechnego strajku 24-godzinnego, ponieważ został ogłoszony stan wojenny. A ilu tam przyszło? Nie wiem, 400-500 osób na 900 pracujących, na pewno przyszła ponad połowa, nie chcę tego robić wewnątrz zakładu, bo jeżeli nie zdecydujemy się na strajk, to nie robiliśmy tego wewnątrz zakładu, więc nie ma przestępstwa, taki wybrał półśrodek – mówił Pakoński, potem krótko mówił Lasota, m.in. o konsekwencjach strajku,

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
345

[345] potem Godlewski uzgadniał dyżury. Był tam jeszcze młody człowiek spoza zakładu, bo zgłosił się, został wylegitymowany, mówił, że jest łącznikiem, gońcem z HiL-u i też krótko zabierał głos, przedstawił się: Chciałem tylko poinformować, że cała załoga HiL strajkuje, chcą się też zorientować, czy wy strajkujecie, bo powiadomimy inne zakłady. I poszedł. Następnie się wypytywali, czy członkowie partii strajkują. Powiedziałem: trudno mi powiedzieć, przypuszczam, że też, bo dużo członków partii należało do Solidarności i na pewno w takiej masie ludzi byli też jacyś partyjni. Ale kogo pan tam widział z partyjnych: Nie, wiem, trudno powiedzieć, specjalnie ich nie znam. A swoich ludzi w kole pan zna? Znam. No to którzy tam partyjni strajkowali? Ja mam większość pracowników fizycznych, a wśród nich ani jednego partyjnego. Na tym się ten temat skończył. Później jeszcze pytano na różne podchwytliwe sposoby, czy znam sprawę włamania do Chemadexu na III p. naszego budynku, gdzie ktoś podobno włamał się do poligrafii, ale zupełnie nie znałem sprawy, pierwszy raz o tym słyszałem, byłem zaskoczony. Powiedziałem, że nie mam o tym pojęcia. Daty włamania nie wymienili. Podobno, jak się później dowiedziałem o tym wszystkim, było jakieś włamanie. U nas też były włamania do radiowęzła i centrali telefonicznej. Pytali: czy pan zna te włamania? Powiedziałem, że 14.12 przechodziłem koło centrali i telefonistki pytała mnie, co z nami będzie, co centrala jest zamknięta. A co się stało? Centrala jest zamknięta a kluczy nie ma. Kazałem im iść do kierownika kadr. Pół godziny później się dowiedziałem, że przed naszym zebraniem przedstrajkowym, poszły do domu, zostały zwolnione. Zamknięty był wtedy również radiowęzeł, który należał do Solidarności i myśmy tam nawet zatrudniali młodego pracownika. Jak on się nazywał – pytają się  mnie? Nie znałem go, więc powiedziałem, że taki młody blondyn, bo oni się tam zmieniali, 18-19 lat, może 20. A kto mógł to zamknąć? Przypuszczam, że dyrektor naczelny, może dostał jakieś polecenie w nocy i po ogłoszeniu stanu wojennego w niedzielę przyjechał do zakładu, zabrał klucze z portierni. Dyrektor musiał mieć klucze od radio-

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
346

[346] węzła, bo tuż przed w pół do 9-tej, przed tym naszym zebraniem się na placu radiowęzeł się odezwał i dyrektor naczelny ostrzegał, żeby nie decydować się na strajk, że będą b. ostre, surowe konsekwencje za strajkowanie, miał taką krótką przemowę, może 3-4 min., a przedtem jeszcze był w Solidarności, bo zebraliśmy się jeszcze koło godz. 7, zawiadomieni przez sekretarkę Solidarności, młodą dziewczynkę – przez gońców, bo telefony były nieczynne, żeby się szybko zebrać. Gdy tam przyszedłem, to byli wszyscy 3 dyrektorzy. Wiem, że rozmawiali z przewodniczącym Solidarności, sekretarzem i 2 jeszcze kolegami. Ostrzegali, żeby nie strajkować – panie Krzysztofie, niech pan nas musi też zrozumieć. Na tym się rozeszli, ale załoga jednak postanowiła, że strajkujemy. – No więc, jak to było z tymi włamaniami – pytali mi się. Nie wiem, wiem że centrala później po w pół do 9 już była czynna. A kto ją obsługiwał? Przypuszczam, że wystarczało tam jakiś guzik pocisnąć i włączyć centralę, a po 9 to radiowęzeł już był czynny, już szły audycje, czasem piosenka czy muzyczka. A kto się włamał do tych pomieszczeń, a do pomieszczeń poligraficznych u was nikt się nie włamywał? Nie, nie słyszałem o tym, może ktoś otworzył te drzwi, może klucz dostał od dyrektora, czy może od kogoś dostał, nie wiem. – Więc tego typu to były rozmowy. Z początku, jakieś 3 kwadranse była mowa o tym, jak się dostałem do Solidarności i później jak praca tutaj wygląda, jak strona organizacyjna, jak się układają stosunki między solidarnością a dyrekcją. Mówiłem, że uwzględniając stosunki, jakie są w Polsce, to są one dobre a nawet b. dobre, że dyr. naczelny i inni dyrektorzy są członkami Solidarności, a więc były b. dobre stosunki. A że były utarczki – to w życiu codziennym wiele jest takich spraw, tym bardziej, że było połączenie 2 zakładów – i tu zacząłem mu już jechać odnośnie struktury organizacyjnej zakładu. Byli bardzo, wyjątkowo grzeczni. Później mówili mi, że działalność Solidarności została rozwiązana, ja byłem zdania, że jak jej działalność zostanie wznowiona, to trzeba się będzie za-

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
347

[347] brać intensywnie do roboty, będą zaległości. Powiedziałem, że już w to absolutnie nie wierzę. U mnie np. ludzie, pracownicy fizyczni są tak zniechęceni, tak rozgoryczeni, stracili jakąkolwiek nadzieję, żeby to u nas było w ogóle możliwe, że po takim zrywie, jak 10 mln ludzi rwało się naprawdę do roboty, to w tej chwili ich do roboty tam nie zapędzi. Ja się tego absolutnie już nie podejmuję. To już jest sytuacja, z której ja nie widzę żadnego wyjścia. I sytuacja jest o tyle tragiczna, że nie widać tutaj żadnego celu, że nie ma w tym żadnej przyszłości, nie ma jasno sprecyzowanego stanowiska. Jak była okupacja, to wiadomo – był wróg, leciały w górę mosty, były sabotaże, zdobywało się broń, strzelało się Niemcom w łeb. A teraz – mówi – nie ma wrogów. ja mówię: właśnie, tu jest sytuacja zupełnie nieczysta. Teraz nie wiadomo co – sami się będziemy mordować? Ja – mówi jeden z pytających – jestem optymistą, wierzę, że naród się jeszcze poderwie itd., że czeka nas dużo roboty. Drugi z nich siedział przy biurku i niby coś tam pisał – imię nazwisko, data urodzenia, wykształcenie itd. Przy wykształceniu powiedział: a, my też jesteśmy po studiach wyższych. Byli w wieku 35-40 lat. Przy końcu tego, po 2 prawie godzinach, ten, który głównie ze mną rozmawiał mówi: To pokaż to, wziął od drugiego kartkę po światło i było tam dosłownie 3 linijki napisane. Popatrzył na to, powiedział: no tak, to wystarczy, i dali mi to do podpisu. To były 3 linijeczki danych personalnych. No, to dziękuję, mówi, życzę wesołych świąt. Odruchowo mówię: wesołych, to teraz się nie życzy, to jest taki czas, jak za okupacji. A, to – mówi – możliwie szczęśliwego nowego roku, żeby wszystko było w porządku, zdrowia. A, tak, to co innego, nawzajem, nawzajem. Jeszcze papierosem mnie częstowali – dziękuję, nie palę. Czy były przypadki, że ktoś podpisywał coś? Bardzo dużo. Zeznania też. Ale tam m.in. chodziło o taką klauzulę na tych zeznaniach, kilku kolegów mówiło o tym, że równocześnie deklaruję, że nie będę więcej występował przeciw socjalizmowi. Tak to tam “stało napisane” i większość kolegów odmawiała podpisu tego. Jeden z kolegów powiedział nawet, że to jest kłamstwo, bo on nigdy przeciw socjalizmowi nie występował, więc nie może tego

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
348

[348] podpisać, bo to nie byłoby zgodne z prawdą. Były sugestie ze strony przesłuchujących. Kiedy ten kolega odmówił podpisu, zapytał: a jak ja tego nie podpiszę? – Ukarany to pan nie będzie, ale mogą zmienić panu np. miejsce pracy, może pan być przeniesiony gdzieś do mniejszego miasteczka. Więc to jednak były takie sugestie, że jakaś tam przykrość, że jakaś konsekwencja odmowy może go spotkać. Zresztą mam krewniaka, który jest asystentem na AGH, historyk z zawodu i 4-5 dni temu byli wzywani, zwłaszcza młodsi asystenci, adiunkci i kazano, już grożąc surowszymi konsekwencjami w razie odmowy podpisu, że zostaną przeniesieni na prowincję. U nas żadnych represji związanych z tym niepodpisywaniem nie było do tej pory. Na AGH na 20 parę osób, 1 odmówiło. U nas nie było takich przypadków niepodpisania. Kilka osób podpisywało. Jeden z kolegów podpisał z taką uwagą, że przeciwko socjalizmowi nigdy nie występowałem i w dalszym ciągu występował nie będę. I tak podpisał. przesłuchujący godzili się na to sprostowanie. W wyniku przesłuchań nikogo żadnego represje nie spotkały. Sam nic nie podpisywałem. Był to raczej dopisek do zeznania, o ile wiem z relacji kolegów. – Jeżeli chodzi o łącznika, który przybył do Cebea rano w poniedziałek, to nie wiem nawet czy to był łącznik z HiL czy z Solidarności Małopolska. ZR Małopolska 14-tego rano już właściwie nie istniał, przeniesiony został koło godz. 5 rano do Huty. Zajechały samochody ciężarowe, zorganizowane bodaj przez MPK, nie jest to pewne, może to były samochody z HiL, i o 5-6 godzinie kasowany był cały ZR. Jakiś młodzian – z tego co widziałem z odległości 4-5 m, wyszedł na ławkę obok Pakońskiego, który powiedział: proszę dowód, wyciągnął jakiś tam dowód, papier, legitymację, kilka papierków. Pakoński powiada: tak, zgadza się, koleżanki i koledzy mamy tutaj łącznika z HiL-u, który chciał parę słów powiedzieć. Potem mówi: mów. Ten mówi: Jestem łącznikiem z Huty, czy z Hilu, chciałem zakomunikować, że HiL cały strajkuje, cała załoga zdecydowała się na przystąpienie do strajku, stanęły rano wszystkie wydziały, równocześnie chciałem się zorientować, jak u was, czy decydujecie się na strajk, czy nie zorientowałem się, że strajkujecie, dziękuję, trzymajcie się. Zszedł z tej

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
349

[349] ławki i gdzieś tam poszedł. Współdziałanie i kontakty strajkujących zakładów na pewno były. Np. z sąsiadami zza płotu np. Budowlanymi czy KFAPem zwłaszcza, który był naszym zwierzchnim zakładem typu A, na pewno się porozumiewaliśmy gońcami. – Po złamaniu strajku czynnikiem dominującym nie był strach, chyba że u młodszych, ale gorycz, rozgoryczenie, ogromne, istnieje u ludzi do teraz. Rozgoryczenie ludzi, którzy wmawiali  sobie chyba, że jak zaczną strajkować, to zamkną się w tym zakładzie, tak łatwo ich nie rozbroją, tzn. nie usuną, a tu przecież zgodnie z wytycznymi – ostatnie zarządzenie Solidarności, jakie zostało na tablicy powieszone w dniu 14 rano, koło godz. 8, to była ulotka wielkości kartki z zeszytu na ozalicie wydrukowana, [295] z Małopolski, że strajk jest strajkiem powszechnym, 24-godzinnym, należy zachować spokój, rozwagę, strajk jest tylko strajkiem biernym, nie wolno stawiać żadnego czynnego oporu ani też przeciwstawiać się. I rozgoryczenie, zwłaszcza robotników, było ogromne. Dziesiątki razy rozmawiałem po złamaniu strajku ze swoimi ludźmi. Stwierdzali: daliśmy się wziąć tak jak barany. To są ludzie prości – tokarze, ślusarze, mówili – wzięlibyśmy łomy, benzynę, cholera, spalilibyśmy, zniszczyli to wszystko. I pomimo złamania tego strajku, na drugi dzień zwłaszcza, musiałem długo im tłumaczyć, że jakiekolwiek wszczynanie teraz takiego już obronnego strajku, jakiegoś oporu czynnego, nie ma sensu. Nasz zakład jest za mały, za słaby. Zakład nie jest bronią. Bo duży zakład – huty, stocznie, zakład o miliardowych warzościach, mający jakieś ciężkie urządzenia jest automatycznie bronią dla strajkujących. Natomiast taki zakład jak nasz to jest kurniczek, nie liczy się w gospodarce państwa i czy będzie istniał, czy nie, czy go spalą czy zbombardują to jest jeden diabeł, to się dla państwa i gospodarki w ogóle nie liczy. Dlatego opór czynny doprowadziłby tylko do zniszczenia ludzi, aresztowań. To, co mówili robotnicy, t nie było gadanie, to był jak najbardziej serio. Znam tych ludzi kilkanaście lat, wiem jak się zmienili. Mówili: mamy tu sto litrów benzyny w magazynie, mamy łomy, drzwi zaspawamy, spalimy to wszystko

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
350

[350] a nie damy się stąd wyciągnąć. Mówię: i co z tego? Puszczą wam parę pigułek z gazem, parę granatów i wezmą was jak barany wtedy. Wtedy wszyscy się znajdziemy w jakimś obozie, nie ma sensu, trzeba przetrwać. i rozgoryczenie było ogromne i jest nadal, straszne. Stracili w ogóle chęć do jakiejkolwiek roboty, robota kuleje, stoi, można powiedzieć, zresztą w całym przedsiębiorstwie, w biurach to samo, jeżeli kręcą się jakieś maszyny i ludzie coś tam robią, to jest to robota od niechcenia zupełnie. Przerwy śniadaniowe zamiast 15 min., to trwają półtora, dwie godziny, zanim się ludzie zejdą, a sprzątają zakład już od pierwszej godziny, chodzą i mówią, że całą robotę, wszystko to mają w nosie, żebyśmy tylko z głodu nie zdechli, z zimna nie zmarzli, to reszta furda, niech wszystko diabli wezmą. Mówią to ludzie bardzo uświadomieni. Naprawdę koledzy z biura są mniej uświadomieni w tym, co się dzieje w polityce, jak wygląda gospodarka kraju, na czym się ona opiera, bo oni bez przerwy w tym siedzą, łykają wszystko, co jest dostępne w tej dziedzinie, słuchają radia, Zachodu, interesują się działalnością Kościoła, pomocą zagraniczną, oni tym żyją. Oni właśnie, którzy nie mieli wpływu specjalnie, nie znali się na tym, przez całe lata, byli odciągani, odpychani, otumaniani, tylko wódka – np. wódka w zakładzie to jest szalony postęp dzięki Solidarności. jakiekolwiek imieniny, czy rodzinna uroczystość, to w zakładzie była wódka. Od momentu, kiedy się zawiązała Solidarność, która zresztą b. ostro stawiała sprawę alkoholizmu, to wódki nie ma na zakładzie w ogóle, do dnia dzisiejszego. – partia w okresie odnowy była bardziej rewolucyjnie nastawiona niż sama Solidarność, partia w ogóle. W zakładzie u nas to samo. Kiedy zawiązała się Solidarność w zakładzie, to w ciągu 2-3 miesięcy zmniejszyła się ilość członków partii, pooddawali legitymacje. Bo po prostu widzieli, że założenia i to, co robiła do tej pory partia, a założenia Solidarności i to, co ona zaczyna robić, to są zupełnie różne rzeczy. Oni nie mogli się z tym pogodzić i rzucali legitymacjami. Najwięcej chyba uderzyło tych twardogłowych z partii to, że po załamaniu strajku, po 14-tym, dalej zaczęli rzucać legitymacjami partyjnymi. O ile wiem, to

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
351

[351] u nas jeszcze coś 3 czy 4 osoby jeszcze złożyły legitymacje. I wtedy po prostu doszło do rozwiązania partii. Gdzieś bodaj w trzecim czy czwartym dniu stanu wojennego, tzn. koło czwartku – piątku, w dzienniku krakowskim był krótki komunikat, pierwszy chyba w Krakowie, że POP w Cebea została na mocy uchwały KW czy innego komitetu z dniem takim a takim rozwiązana. W uzasadnieniu tego podano, że członkowie partii nie tylko że nie przeciwstawiali się strajkowi w zakładzie, ale nawet brali czynny udział w strajku. W tej chwili utworzony jest jakiś tam komitet, taki zalążek partii, kilkuosobowy w Cebea, bodajże 6 osób jest w tym. Są to osoby, które cieszą się jak najgorszą opinią w zakładzie jako ludzie w ogóle, charaktery ludzkie i oni mają reaktywować partię. Członkowie partii jeszcze byli, ale było ich mało. I rozwiązana została POP w Cebea. – Dzisiaj sytuacja jest trudna, b. ciężka. Co jest pocieszającego tutaj – b. pocieszające jest to, że większość członków Solidarności, zwłaszcza zwykłych robotników, którzy do tej pory byli takimi plewami, ich to uświadomienie przez Solidarność bardzo postawiło na nogi. Zrobili się innymi ludźmi. Mówią: wy jesteście nie ci, coście byli lat temu 3 czy 5. I takich, jak Wałęsa, wśród was to bym znalazł wielu. I o to tutaj obawy nie ma. A to jest b. pocieszające, bo podstawą każdego działania jest jednak człowiek, człowiek i jeszcze raz człowiek. Natomiast co jest tragiczne – to, że w tej sytuacji naprawdę nie wiadomo, co robić. Jedno jest pewne: trzeba przetrwać, za każdą cenę. Bo ostatecznie można podpisać ten cyrograf, że nie będę występował przeciwko socjalizmowi, bo to jest taki socjalizm, który z socjalizmem nic nie ma wspólnego, bo to jest taki ustrój, jak Cycero 2 tys. lat temu powiedział, że komunizm jest najgorszą formą rządów, bo to jest równość, w której są największe nierówności. To jest ten czerwony faszyzm i on się musi rozlecieć. Jest tylko kwestia – wiadomo – ludzie tak rozmawiają, czy taka Ameryka się za nas będzie biła? Nie będzie się biła. Bo nikt za nas głowy nadstawiał nie będzie. Ale jak to wyniknie z potrzeb gospodarczych, to oni się za łby wezmą. I to może być tylko jedyna nadzieja. Bo my niestety takiej siły w tej chwili nie mamy. Zostaliśmy rozbrojeni. Nasze wojsko nie ma amunicji, ma jej na 24 godziny.

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
352

[352] A tak jak ludzie mówią, to chcąc, żeby działała Solidarność u nas, tak jak rozpoczęło się, to trzeba mieć 10 mln automatów, 10 mld sztuk amunicji, kilka tysięcy broni przeciwpancernej, takich panzeefaustów, i trochę rakiet przeciwlotniczych. I wtedy można reaktywować Solidarność. Nawet Związek Radziecki nie wkroczy wtedy, bo się będą bali. A inaczej nas wyduszą, wyduszą bo się z nami nie liczą. O to chodzi. To jest cała polityka, polegająca na tym, żeby nas zniszczyć. Bo Polacy byli zawsze wrogami wszelkich barbarzyńców, którzy przez nas walcowali i chcą ten naród zniszczyć, zniszczyć kraj, bo jest za bogaty. Wałęsa mówił, że z Polski można by zrobić Japonię. Można by było, ale trzeba by było, żebyśmy nie mieli węgla, stali, ropy, siarki i miedzi, żebyśmy nic nie mieli. Wtedy by nie doili z nas tak. Wtedy moglibyśmy  robić tak, jak robi Japonia. A ponieważ mamy wszystkiego za dużo, więc wszystko od nas rabują. My wkładamy w to robotę po to, żeby na naszych plecach wynieść to stąd. Sytuacja w tej chwili jest beznadziejna. Trzeba przetrwać, poczekać, jak będzie jakiś inny układ sił, bo na siłę trzeba odpowiadać siłą. A my niestety zostaliśmy tutaj unieszkodliwieni, rozbrojeni całkowicie. A na to, żeby się dozbroić, to trzeba trochę czasu. Chińczyków jest taka ogromna masa, a dopiero się zaczynają zbroić, bo wiedzą, co się dzieje na świecie. I wszystkie państwa się zbroją. Bo tu nie widzę w tej chwili, żeby można było w jakikolwiek sposób, czy gospodarczo, czy wojskowo podnieść kraj. Na to nie ma szans, bo nam na to nie pozwalają i absolutnie nie pozwolą. Jesteśmy za silnym narodem, za bardzo uświadomionym w tej chwili. Widzą co się dzieje, że takie 10 mln ludzi na 15 mln pracujących wykazało, że jest przeciwko temu ustrojowi, bez względu na to, jak byśmy go nazwali, który jest ustrojem policyjnym i faszystowskim. Sam Lenin powiedział, że jeżeli w państwie policjant więcej zarabia, jak nauczyciel, to to jest państwo policyjne. Jeżeli obecnie mamy 18 razy więcej policji n iż przed wojną przy 36 mln ludności, to o czym to świadczy? Jak taki ustrój można nazwać? Jakby się zwał, to nie jest ustrój ludowy, dla narodu, tylko wbrew narodowi. #

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
353

[353] # Streszczenie relacji ze stron 335-352: Cebea było zalążkiem “S” w Krakowie, miało od początku swoich przedstawicieli w Gdańsku, tu zaraz po powstaniu “S” odbywało się wiele spotkań i narad o znaczeniu regionalnym. W dniu 14.12.81, zwołał na 8.30 na dziedziniec przed zakładem wszystkich ludzi. Przyszło 400-500 osób na 1000 pracowników. Zebranie trwało ok. 15 min., bo było zimno. Pakoński zapytał, czy zgodnie z ostatnimi zaleceniami KK załoga chce przystąpić do strajku. Ludzie zaczęli wołać: Strajkujemy! Strajkujemy! Proklamowano więc strajk i przystąpiono do jego organizowania. Mimo sprzeciwu dyrektora przejęto władzę nad zakładem. Kobiety zwolniono do domu. Wyznaczono dyżury grup 100-osobowych i wystawiono czujki. W nocy z 14 na 15.12. ok. 2 w nocy do zakładu weszło ZOMO – przez płot. Po opanowaniu portierni rozeszli się po budynku szukając strajkujących. Znali dokładny rozkład pokoi. Pukali do wszystkich drzwi i kazali ludziom wychodzić. Niektórzy pracownicy zamknęli się w ciemnych pokojach, nie otworzyli drzwi i przeczekali w ten sposób do rana. Ok. 90 ludzi zgrupowano na korytarzu, potem na propozycję kogoś z załogi zebrano się w auli, gdzie można było usiąść. Nie było żadnych incydentów. Poza butnymi pozami ZOMO zachowywało się poprawnie. Jeden z funkcjonariuszy chodził z pistoletem wycelowanym w ludzi, dopóki jedna z kobiet nie zwróciła mu uwagi, żeby nie zachowywał się jak hitlerowiec. Do jednego z ludzi, który zasłabł, ZOMO wezwało pogotowie. W auli sprawdzono tożsamość strajkujących, zabrano Pakońskiego, Lasotę [296] i Godlewskiego, reszcie kazano iść do domu. Akcja skończyła się o 4 rano, ZOMO obstawiło zakład, reszta odjechała. W dniu 15.12. w czasie godzin pracy 2 oficerów przesłuchiwało pracowników, pytając przede wszystkim o to, kto przemawiał na zebraniu 14.12. Byli to właśnie 3 aresztowani. Ich proces w trybie doraźnym ma odbyć się 12-14.01. Oficerowie kazali niektórym przesłuchiwanym podpisywać oświadczenia, że nie będą występować przeciwko socjalizmowi, dając do zrozumienia, że odmowa podpisu  może grozić konsekwencjami. Kilka osób podpisało oświadczenia dopisując, że nigdy przeciw socjalizmowi nie występowali. Robotnicy przyjęli złamanie strajku z głębokim rozgoryczeniem, chcieli organizować nowy strajk, zabarykadować się w hali produkcyj-

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
354

[354] nej i w razie potrzeby nawet podpalić zakład benzyną. Wytłumaczono im jednak, że strajk od początku miał charakter bierny ze wzgl. na dużą dysproporcję sił obu stron, brak uzbrojenia po stronie robotników itd. Obecnie praca prowadzona jest od niechcenia, przerwa śniadaniowa trwa 1,5-2 godz., już o 13 zaczyna się sprzątanie “po pracy” itp., a w czasie pracy więcej się rozmawia niż pracuje. Po złamaniu strajku kilku ostatnich członków partii oddało legitymacje. Uchwałą KW rozwiązano więc organizację partyjną w Cebea i podano to w prasie. Był to bodajże pierwszy tego typu przypadek w kraju. Następnie z 6 osób o najgorszej reputacji zawodowej i moralnej utworzono grupę inicjatywną, która ma reaktywować partię w Cebea. #

PRASA # TL. – Nagłówek “czołówki” z 1 strony: “Groźna powódź w rejonie Płocka. 6,4 tys. osób ewakuowano. Zalane dzielnice i wsie. Ofiarna akcja ratownicza.” //Nagłówek umieszczono centralnie u samej góry strony, ale ma tylko 2 szpalty szerokości, ginie więc – bo o to prawdopodobnie chodzi – w otoczeniu 2 innych 3-szpaltowych i bardzo tłustych oraz wysokich nagłówków: “Wspólnymi siłami pokonujemy trudności. Więcej niż obowiązek” oraz “Z prac Prezydium Rządu. Warunki startu życiowego młodzieży. Aktywizacja przetwórstwa rolno-spożywczego. Utworzenie funduszu pomocy rodzinom.”// Fragment tekstu: dramatyczny apel do mieszkańców, stan klęski żywiołowej, powódź idzie w górę Wisły, zalany jest już ok. 30-kilometrowy odcinek, pod wodą jest lewobrzeżna część Płocka, ewakuowano już 6400 osób, w tym 1700 gospodarstw rolnych wraz z dobytkiem, ewakuowanych mieszkańców umieszcza się w domach akademickich, szkołach, hotelach miejskich i robotniczych, ośrodkach wczasowych, przewiduje się, że trzeba będzie jeszcze ewakuować ok. 2700 osób, najstarsi ludzie nie pamiętają tu takiej powodzi zimą, w niedzielę po południu Wisła wzbierała po 20 cm na godz., przy moście kolejowo-drogowym w Płocku podmyte zostały przyczółki, grozi przełamanie mostu, zagrożony jest rurociąg przebiegający nad Wisłą, ciężkie helikoptery, wojsko, amfibie, 20 helikopterów bombarduje zator, koparki, spychacze, samochody ciężarowe itd. itd. – Na 2. stronie malutka 1-szpaltowa notatka ukryta wśród innych, z małym nagłówkiem: Wypadek kolejowy pod Płoc-

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
355

[355] kiem. W sobotę ok. godz. 18 między stacjami Płock-Miasto a Płock-Radziwie na skutek podmycia nasypu kolejowego przez wezbrane wody Wisły uległ wykolejeniu pociąg pasażerski składający się z lokomotywy parowej i 2 //!// wagonów. Rannych zostało 29 osób. – Inna 1-szpaltowa informacja ma tytuł “Stanisław Bejger I Sekretarzem KW PZPR w Gdańsku”. //Istotna treść ukryta jest w tekście: //Tadeusz Fiszbach zrezygnował z funkcji I Sekretarza KW. # Gazeta Młodych z 10-11 stycznia. W dwóch pozycjach na 2. stronie gazeta atakuje z jednej strony ZMW z drugiej – KZMP. O ZMW: trudno szukać jego programu, coś jest nie tak, rozpoczęła się krytyka ZSMP, wszystkie chwyty były dobre – tu poświęcono sztandar, tam wykorzystano sekretarza gminnego PZPR /żeby zaszkodzić ZSMP/, na papierze organizacja rosła w siłę, dygnitarze z zarządu Krajowego, niepotrzebne i szkodliwe działania mające na celu skłócenie młodych na wsi, kolos na glinianych nogach, “doradcy” młodzieży na wsi itp. O KZMP: dalej tylko ściana, radykalni młodzi gniewni, program polegający na odbieraniu ludziom pracy domków jednorodzinnych, obowiązkowych dostawach, rekwirowaniu ukrytego na wsi zboża, całkowitej kolektywizacji rolnictwa, przymusowym zatrudnianiu rolników w komunach, publicznym sądzeniu kułaków powyżej 0,65 ha itd. //Jak widać coś się gotuje w tzw. oficjalnym ruchu młodzieżowym, gdzie ZSMP jako jedyny prawowierny związek próbuje zajmować pozycję centrową. Niewątpliwie jest to odbicie jakichś rozgrywek u szczytów władzy. // # GDE. – Do połowy lutego mają być wznowione zajęcia na studiach na podstawie wytycznych ministerstwa i ustawy z 1958 r. Rektorzy mają odpowiadać 1-osobowo za wszystko co się dzieje  na uczelni. [297] Senaty będą tylko organami doradczo-opiniodawczymi, działającymi w składach przewidzianych tą ustawą //a więc nie w składach nowo wybranych w 1981 r., cofnięto zupełnie autonomię uczelni!//. Studenci mają być zaznajomieni w pierwszych dniach zajęć z wymogami stanu woj., tymczasowym regulaminem studiów //i w ogóle nowymi porządkami//. Pracownikom i studentom nie wolno przebywać w uczelni poza godzinami ich zajęć, studenci muszą uczestniczyć w 2 lektoratach //” jeden z nich obowiązkowo jako kontynuacja nauki języka obcego ze szkoły średniej” czyli po prostu znowu obowiązkowy rosyjski//.

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
356

[356] Obowiązuje pełna dyscyplina studiów, nieusprawiedliwiona nieobecność grozi skreśleniem z listy studentów, rektor może zobowiązać studentów do pracy społecznie użytecznej na rzecz uczelni lub gosp. narodowej. – Zajęcia w szkołach technicznych zaczną się 18.01. [298] Program bez zmian. Zajęcia będą obowiązkowe. Zostaną wprowadzeni opiekunowie grup studenckich i lat, liczba egzaminów poprawkowych zostanie ograniczona do 1, za naruszenie praw stanu woj. rektor będzie skreślał studentów z uczelni. Rektor Ciesielski z PK wyraża nadzieję, że będzie to dyscyplina rozumna, nie bezmyślna. Sesja letnia przypadnie na I połowę lipca, egzaminy wstępne odbędą się w I połowie września. //Zasady wprowadzone na uczelniach przypominają dokładnie to, co obowiązywało w latach stalinowskich.// – Mimo uruchomienia telefonów GDE nie podała telefonów szpitali i pogotowia poza telefonem alarmowym. #

POLSKIE RADIO. # Godz. 8.00 – ponad 17 tys. ha zatopionych w woj. płockim, zagrożone dalsze obszary. Ewakuowano ok. 6 tys. osób i przewiduje się ewakuację jeszcze 1 tys. Straty są ogromne, niemożliwe obecnie do oszacowania. – Godz. 9.00 – sytuacja powodziowa w Płocku jest dramatyczna, ewakuowano 7,5 tys. osób i przewiduje się ewakuację dalszych 3 tys. Zagrożony jest rurociąg “Przyjaźń” ZSRR – NRD. – Popołudniu – dalsze pogarszanie się sytuacji powodziowej w woj. płockim, zatory lodowe, przerwy w wałach. [299] Ewakuowana jest ludność z dalszych terenów zagrożonych powodzią. – Przedstawiciele władz, także wojskowych odwiedzili 50 osób poszkodowanych w wypadku kolejowym w Płocku. //Poprzednio podawano znaczenie mniejszą liczbę “rannych” w tym wypadku//. – Rano jest minus 18-20 st. a tylko 16. st. zasilania! – Do 15.03. mają być wznowione zajęcia dydakt. na uczelniach. Będą one oparte na wytycznych i tymczasowym regulaminie studiów wprowadzonych zarządzeniem ministra z 8.01. Wszystkie podejmowane na jego podstawie decyzje muszą być zgodne z dobrem społecznym, zasadami współżycia oraz przepisami stanu woj. – Młodzi działacze szybko pozbierali się po ogłoszeniu stanu woj. Członkowie ZSMP kontaktują się z organizacjami

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
357

[357] partyjnymi. W okresie, kiedy nie było łączności telefonicznej pełnili funkcję łączników. Obecnie wyjeżdżają do zakładów pracy i tłumaczą swoim kolegom co należy robić w obecnej sytuacji. – //Nowe przywileje:// ZSMP będzie stwarzać młodzieży //swoim członkom?// nowe możliwości uzyskiwania mieszkań. W Międzyrzeczu powstała już nowa młodzieżowa spółdzielnia mieszkaniowa. – Spotkanie Jaruzelskiego z Glempem jest wg prasy zachodnioniemieckiej kolejnym pomyślnym sygnałem świadczącym o stopniowej normalizacji sytuacji w kraju. – Wypowiedź zakładowego działacza partyjnego o czystce w PZPR: były osoby, które dużo zawdzięczały partii, osiągnęły pewną pozycję społeczną i materialną a w momencie kiedy trzeba było coś dać partii, złożyły legitymacje. – Odbywa się sesja naukowa poświęcona dziejom Gwardii Ludowej [300] //Powrót do “słusznej” tradycji”//. – Ceny samochodów osobowych: nowy polonez 1400 tys., fiat 125p 1-1,2 mln, nowy maluch 850 tys. #

TVP # DTV. – Nadal dramatyczna sytuacja powodziowa. Ewakuowano 8400 osób, przygotowuje się ewakuację dalszych 2.600. Reporter M. Chybowski //To ten od sprawozdań z Otwocka// twierdzi, że nagła fala powodziowa w piątek zaskoczyła wszystkich. //Dopiero dzisiaj dowiadujemy się o tej “nagłej fali” i o “zaskoczeniu”.// – Komunikat o spotkaniu Czyrka z Gromyką [301] w Moskwie obejmuje 8 nazwisk dostojników radzieckich i 2 nazwiska ze strony polskiej. //Odpowiada to może stosunkowi sił, ale z punktu widzenia dyplomatycznej równowagi – nieładnie!//. – W Libii przebywał gen. Hupałowski – członek WRON omawiając problemy współpracy polsko-libijskiej w świetle aktualnej sytuacji w Polsce i poparcia Libii dla kroków podjętych przez władze w Polsce. – Zbliża się 37 rocznica wyzwolenia W-wy. Obchody będą skromniejsze. Imię gen. Z. Berlinga [302] nadane zostanie mostowi i części trasy łazienkowskiej //zapewne żeby stworzyć równowagę dla mostu gen. Grota-Roweckiego, [303] którego nazwiska już się nie dla usunąć// – Doc. dr hab. Jan Sobczak snuje refleksje historyczne związane z rocznicą powstania PPR. Krytykuje antysocjalistyczne KPN, KOR i prawicowych przywódców “S”. Chcieli nas oni pozbawić robotniczej tradycji. – Kazimierz Chrzanowski [304] – działacz KK “S” złożył oświadczenie potępiające władze “S”. Donos + samokry-

KRONIKA
DZIEŃ 30, 11 I 1982, s.
358

[358] tyka. – Zawiesza się ferie zimowe szkół. Koniec roku 30.06, koniec zajęć w klasach maturalnych 30.04. – W okolicach Chicago odnotowano minus 63 stopnie. //Chodzi na pewno o stopnie Fahrenheita, ale tego w wojsku pewnie nie brali//. # 3. wyd. dtv – W woj. płockim ewakuowano 12 tys. ludzi, przewiduje się 4 tys.

RADIO ZACHODNIE # BBC. – Ministrowie NATO ostrzegli ZSRR, że zastosują sankcje gospodarcze, jeśli sytuacja w Polsce się nie poprawi. # Gł. Am. – Papież i prymas Glemp potępili wymuszanie deklaracji lojalności. # # #

UZUPEŁNIENIA

# Do 1. DO z 13.12.81 # ZE ŹRÓDEŁ WIARYGODNYCH: Dnia 13.12. o g. 10 albo nieco później w TVP pokazał gen. Jaruzelski na tle sztandaru wojskowego i poszedł kawałek jego przemówienia. Poem nastąpiły zakłócenia, obraz zniknął i pokazała się plansza “Przerwa do godz. 14.” Po chwili plansza zniknęła i na ekranie ukazał się mężczyzna lat ok. 40 i znanej twarzy /nazwiska nie ustalono/. Ubrany był nietelewizyjnie: sweter, koszula wyłożona, marynarka rozpięta, włosy w nieładzie. B. sugestywnie i szybko mówił. Patrzył prosto w kamerę i sprawiał wrażenie, jak by chciał coś jak najprędzej powiedzieć. Fonii nie było. Po ok. minucie kamera pokazała innego mężczyznę, przy tym sam stole, co poprzedni, Miał ok. 50 lat, był w swetrze i marynarce. Ten mówił również, ale też bez fonii. Po kilkunastu sek. pokazano obu i obraz zniknął. Nie było potem żadnej planszy ani obrazu kontrolnego, tylko “mak” na ekranie. Tło, na którym ukazali się 2 mężczyźni też było nietelewizyjne, gdyż sprawiało wrażenie, jakby to była zwykła ściana. # 13.12. rano patrol MO zjawił się u przewodniczącego “S” Wiejskiej w jednej z podkrakowskich wsi i oświadczył mu, że ma areszt domowy. Chłop nic się nie odezwał, tylko – nie bacząc na mróz – zdjął spodnie, pokazał patrolowi gołą d… i poszedł do obory. Rzecz opowiadał wiceprzewodniczący tejże “S” Wiejskiej.

# Do 2. DO z 14.12.81. # LUDZIE MÓWIĄ. Ojca i syna Majdzików, działaczy KPN [305] aresztowano w  majtkach, bo stawiali opór. Trzymano ich tak w celi aż do rana. Inni internowani dawali im różne części garderoby, żeby nie marzli. Ubrania więzienne dostali dopiero po jakimś czasie. #

Share:

Author: KSW

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *