75. DZIEŃ OKUPACJI czwartek 25.2.82 r.

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
879

75. DZIEŃ OKUPACJI czwartek 25.2.82 r.

[879] TEKSTY # //Maszynopis:// CZY PROBLEM POLSKI JEST ROZWIĄZANY? Stefan Bratkowski / Proszę moich kolegów po fachu z prasy światowej, by zechcieli ten artykuł przedrukować za “Figaro”, dla którego piszę, tak, by mógł on dotrzeć do osób analizujących problem polski i podejmujących w jego sprawach decyzje zarówno w Moskwie, Bonn, Londynie, Rzymie czy Tokio. Nie jest to głos rozpaczy ani ostatnie słowo Leonidasa. Jest to głos dość upartego pragmatyka, współpracującego od lat z całym gronem jemu podobnych, choć różnych filozofią i sympatiami politycznymi. Jest to głos człowieka pozbawionego złudzeń – poza jednym: że także w polityce zdrowy rozsądek daje lepsze rezultaty od iluzji. Proszę to również traktować jako swoistą, w odpowiedniej części ofertę od ludzi bez osobistych ambicji politycznych, którzy nie najgorzej znają swój kraj, mają w nim coś niecoś do powiedzenia i gotowi są pomóc w znalezieniu konstruktywnego rozwiązania, tak jak pomagali wszystkim chętnym przez ostatnie parę lat. Jesteśmy ludźmi, którzy nie uchylą się w razie potrzeby od obecności w Termopilach, ale sądzą, że droga do rozwiązania problemu polskiego nie wiedzie tamtędy. /NIEMOŻLIWOŚCI PRZYSPIESZENIA. Problem na pozór jest rzeczywiście nierozwiązalny: ludzie władzy w Polsce tak daleko zapędzili się w strachu przed własnym społeczeństwem, że każdy krok w stronę demokracji musi wydawać im się śmiertelną groźbą – będą więc starali się nie popuścić. Po drugiej stronie w społeczeństwie polskim, a zwłaszcza w jego dwóch trzecich liczących do 33 lat, zamach stanu wywołał zmiany nieodwracalne – ta władza nawet łagodniejąca i łagodzona nigdy już nie zostanie uznana za “swoją”, wytworzył się swoisty “syndrom okupacyjny”, a Polacy mają zakodowaną w świadomości “pamięć przetrwania”, wiedzą, że można przetrwać nawet najgorsze. Z kolei ZSRR nie zrezygnuje z ochrony swoich interesów na terenie Europy Centralnej, a reżimy satelitarne nie przestaną bać się “polskiej zarazy”. W odruchu nerwowej samoobrony nie zawahają się przed zbrojnym

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
880

[880] wkroczeniem do Polski, choćby ostatecznie załamało to odprężenie i kontakty gospodarcze z Zachodem. Zachód wprawdzie może się zdobyć tylko na sankcje natury ekonomicznej wobec bloku radzieckiego, ale utwierdza się teraz ostatecznie w przekonaniu, że systemy wschodnie są niereformowalne i zdecyduje się prawdopodobnie na wydanie ZSRR wielu pokojowych konfrontacji i wojen lokalnych tam, gdzie zdobyli władzę lub wpływy ludzie opierający się na radzieckiej pomocy. na pozór jesteśmy więc skazani wszyscy na “zamrożenie” sytuacji i kilkanaście lat zimnej wojny z różnymi jej “gorącymi” momentami. Tym bardziej, że sytuacja w Polsce do złudzenia zdaje się przypominać stan rzeczy na ziemiach polskich w latach 1860-61 pod zaborem rosyjskim – przez dwa lata wrzało i kipiało, padały ofiary i w roku 1861 wprowadzono stan wojenny, a “realistyczny” polski namiestnik sprowokował w końcu 1863, wybuch zbrojnego powstania /zresztą całkowicie beznadziejnego militarnie, obliczonego tylko na to, by przypomnieć Europie, że Polacy nigdy nie zrezygnują/. Jednakże czas biegnie dziś szybciej niż w XIX wieku. Jest o obecnych stosunkach wiele elementów, które bieg czasu przyśpieszają. Po pierwsze, pogłębiające się trudności finansowe bloku radzieckiego – na granicy bankructwa znajduje się Rumunia, w ciągu półtora roku, dwóch lat, grozi niewypłacalność Czechosłowacji i NRD, ze wszystkimi tego wewnętrznymi konsekwencjami w postaci niedoborów żywnościowych; w ZSRR ciągle kuleje rolnictwo i nie może się on obyć bez zakupów zboża. Po drugie Związkowi Radzieckiemu wypada radykalnie zmodernizować swoje uzbrojenie konwencjonalne, a przy niskim poziomie przemysłu elektronicznego, pozostającego 10 lat w tyle za USA, musi to kosztować /1000-krotna różnica kosztu jednej bramki logicznej w układach cyfrowych/. Po trzecie, straszliwie rozrzutnie energetyczne technologie w przemyśle i paliwożerne układy napędowe w sprzęcie wojskowym doprowadziły ZSRR i cały obóz do kryzysu paliwowego, a nowe źródła ropy to dopiero kwestia czasu, środków i ludzi, których nie ma czym zwabić na Syberię. Po czwarte, Zachód do tej pory rozbity w swej polityce wobec ZSRR i rywalizujący o rynki

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
881

[881] radzieckie, został pobudzony do długofalowego przewartościowania swych koncepcji. Prędzej czy później, przy wszystkich różnicach, skonsoliduje się akurat na tym polu, a ma dość inteligentnych ludzi by obmyśleć długofalowy i szczegółowy program naprawdę dotkliwych restrykcji wobec gospodarki ZSRR i program rywalizacji o wpływy w Trzecim Świecie. Będziemy oglądali, jak nawet tradycyjny egoizm grup finansowych i przemysłowych będzie ustępował przed planową mobilizacją wszelkich sił, a wielkie banki razem z wielonarodowymi korporacjami opodatkują się na rzecz np. wspólnych fundacji, dla finansowania rozwoju w Trzecim Świecie. “Interwencja wewnętrzna” w Polsce spełnia więc rolę podobną jak w 1938 roku zajęcie przez Hitlera Czechosłowacji: nikt jej nie bronił, ale nikt już nie miał wątpliwości. Innymi słowy, pociąg historii nie zwalnia biegu. Dramat polski był tylko zwrotnicą, niedużą w globalnej skali, ale ta zwrotnica pod ręką lekkomyślne dróżnika przestawiła kierunek jazdy. Czy nie da się go odwrócić? /GRANICE OPCJI ZACHODU. Zgoda, wydaje się to prawie niemożliwe. Ale – jeśli znajdą się zainteresowani? Spróbujmy może przyjrzeć się bardziej szczegółowo aktualnej grze interesów wobec Polski. Spróbujmy określić jakie są te interesy, a także, co może ważniejsze – jak je zainteresowani widzą. Dla Zachodu minimum, to odzyskanie pieniędzy zamrożonych w kredytach i pożyczkach. Maksimum – wyrwanie Polski z bloku radzieckiego. To maksimum jest niemożliwe bez wojny, na którą się Zachód nie zdecyduje. Z drugiej strony – nie ukrywajmy tego – owo maksimum jest niekorzystne dla Polski, ponieważ Polska z jej granicami obiektywnie musi być zainteresowana w obecnej europejskiej równowadze sił, dopóki Europa Centralna od Renu po Bug nie zostanie całkowicie zdemilitaryzowana, zneutralizowana i ubezpieczona międzynarodowym systemem gwarancji i kontroli. TRUDNE MINIMUM: NIEMOŻLIWE MAKSIMUM. Minimum radzieckie da się również określić, nawet bardziej szczegółowo. Wyróżnijmy więc w sferze militarnej: 1. Bezpieczeństwo szlaków komunikacyjnych i łącznościowych prowadzących przez terytorium Polski do NRD i Czechosłowacji. 2. Możliwość bezpiecznego stacjonowania w Polsce

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
882

[882] określonych kontyngentów wojsk radzieckich w określonych bazach i możliwość bezpiecznego funkcjonowania wszelkich urządzeń militarnych, od systemów wczesnego ostrzegania aż po wyrzutnie rakietowe /jeśli przyjąć, że takie są także w Polsce/. 3. Podporządkowanie armii polskiej, w jej obecnym składzie dowódczym, wspólnemu dowództwu wojsk Układu Warszawskiego, co oznacza również ochronę przez współpracujący z radzieckim, polski kontrwywiad wojskowy, interesów wojskowych Układu. 4. Produkcja zbrojeniowa w Polsce na rzecz wojsk Układu Warszawskiego i innych armii sprzymierzonych z ZSRR. W sferze politycznej; 5. Powstrzymanie się przez Polaków od wszelkiej propagandy antyradzieckiej i antykomunistycznej, a także od wszelkich prób oddziaływania politycznego na kraje ościenne. 6. Zapewnienie pełnego bezpieczeństwa osobistego i godziwych warunków życia dla członków dotychczasowego aparatu władzy i ich rodzin. /I w sferze gospodarczej; 7. Zagwarantowanie określonych polskich dostaw węgla i siarki, a po odbudowie energetyki polskiej – także energii elektrycznej dla ZSRR i innych krajów obozu. /Maksimum radzieckie jest proste: powrót do status quo ante. Mimo sukcesu zamachu stanu jest to jednak niemożliwe. Okazało się, że partia sprzymierzona z ZSRR nie potrafi utrzymać władzy w trybie innym, niż pełnej dyktatury policyjno-wojskowej /nie tak krwawej, jak w Chile, stąd zwanej w Polsce, nie bez polskiego poczucia humoru “faszyzmem o ludzkim obliczu”/. Jestem akurat człowiekiem, który wiele lat swego życia poświęcił, właśnie jako realista i pragmatyk, pojednaniu tej partii z własnym narodem, zmianę jej oblicza i próbom stopniowego likwidowania przedziału między władzą a społeczeństwem, dziś ów przedział zmienił się w przepaść, i żadnymi zabiegami choćby najmądrzejszych ludzi, nie da się jej usunąć. Pojedyńczy, tak zwani “realiści” wśród części uniwersyteckiej profesury, liczący ponad 60 lat życia, nie zdają sobie sprawy, że swoimi opcjami na rzecz poddania się dolewają tylko oliwy do ognia, a sami tracą twarze /zacytuję zabójczą fraszkę o jednym z nich: “oni mają ulice, a my dusze Polski przy nas ludzie honoru, przy nich Suchodolski”/. Powiem więcej: polityk-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
883

[883] -realista w dzisiejszej Polsce musi być z Polską ludzi młodych, ponieważ przyszłość z racji swej biologii należy do nich. /PIENIĄDZ STWARZA POLE MANEWRU. Maksima są więc nierealne. Z obu minimów, minimum Zachodu może być dość elastyczne. Najwięcej w nim waży problem gwaranci dla stabilności zachodniego systemu bankowego. W razie pełnej niewypłacalności Polski lub innych krajów Zachodu obozu, zachodnie banki poniosą duże bezpośrednie straty – choć udział czystej wartości pożyczek, nie licząc oprocentowania, udzielonych Polsce przez banki prywatne, nie jest tak duży. Poniosą one straty znacznie większe wskutek poderwania zaufania do siebie, do swego zarządzania i polityki. Natomiast kredyty rządowe lub gwarantowane przez rządy, są dla Zachodu poręcznym i plastycznym polem manewru. Spora część kredytów tzw. “celowych” miała w praktyce na celu ratowanie lub poreperowanie polskimi zamówieniami podupadających firm w krajach kredytodawcy /nie będą tu szermował nazwami firm bo nie chodzi o antagonizowanie kogokolwiek/. Przy sprzyjającym rozwoju sytuacji i subtelności w negocjacjach można ich sprawę uregulować odrębnie, być może nawet część umarzając. Część kredytów została zużyta na finansowanie olbrzymich zakupów sprzętu i materiałów dla budowania rurociągów w ZSRR, i to można negocjować odrębnie, z udziałem partnera radzieckiego. Wreszcie precedens różnych umorzonych lub rozłożonych na lata należności międzypaństwowych po II wojnie światowej umożliwia rozmowy na ten temat i w tym przypadku. /MNIEJ NIE MOGĄ. Minimum radzieckie trzeba traktować jako najbardziej skrajne z możliwych. O ile moja wiedza pozwala sądzić, obniżyć się go nie da. Uwzględnia ono i tak fakt, że główny punkt ciężkości polityki radzieckiej znajduje się akurat gdzie indziej i polityka radziecka wobec tego zakątku globu była zainteresowana przede wszystkim w  stabilizacji status quo, a najbardziej nerwowo muszą reagować władze krajów ościennych tj. NRD i Czechosłowacji, najbardziej zagrożone swoimi własnymi nadciągającymi trudnościami wewnętrznymi. /JAK ONI TO WIDZĄ? Sytuacja Związku Radzieckiego jest szczególna. Nigdy Rosja Radziecka nie prowadziła polityki globalnej o takim zasięgu, podczas gdy jednocześnie stoi wobec problemów mających wagę historycznego wyzwania. Kierują

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
884

[884] nią ludzie bardzo starzy, bardzo doświadczeni. W mądrości swego doświadczenia od kilkunastu lat pilnują skrupulatnie wewnętrznego status quo, choć coraz bardziej widać, że temu mocarstwu potrzeba kogoś o wyobraźni i rozmachu Piotra Wielkiego i sile wewnętrznej Jana XXIII. Ci starzy ludzie  mają pełne rozeznanie siły radzieckich atutów. ZSRR dysponuje znakomitą zawodową dyplomacją i kierownictwem polityki zagranicznej, która rozumie Zachód nieporównywalnie lepiej niż zachodni politycy znają i rozumieją ZSRR /jak się nazywa najlepszy dyplomata Waszyngtonu? – Dobrynin./. ZSRR ma armię o b. sprawnych systemach dowodzenia i dobrze wyszkolonej kadrze, na rzecz tej armii pracuje wyodrębniony system przemysłowy, oparty na wojskowej dyscyplinie i wojskowej kontroli jakości. Siłą ZSRR jest też rosyjska tradycja kulturowa, która władzy państwowej przydaje charyzmatu religijnego. Przeciętny Rosjanin lat osiemdziesiątych może zżymać się na “burżujów” z aparatu władzy, ale Rosja Radziecka ze swą światową potęgą nie przestanie być przez to podstawowym jego przedmiotem wiary. Jeśli nawet przez ostatnie 10 lat doszło w Rosji do wyjałowienia ideologicznego i nawet w KC żartuje się na temat ideologii, to nie żartuje się nigdy na temat Rosji. Bierze się – słusznie zresztą – każdy antysowietyzm, także i Sołżenicyna, za skierowany przeciw niej /napięcia w Rosji nie mają nic wspólnego z dysydentami, których prawdziwa Rosja w ogóle nie zna/. /NAWET GDYBY CHCIELI… Starzy ludzie, kierujący państwem radzieckim i ich młodsi pięćdziesięcioletni doradcy orientują się też dobrze – mam podstawy tak sądzić – w słabościach tego państwa i problemach. Nieefektywność gospodarki to słabość główna. Zapóźnienie technologii przemysłowych, od przemysłu stalowego aż po elektronikę, brak mechanizmów innowacyjnych – przy wspaniale zdolnych ludziach nauki i techniki – nowe technologie kupuje się na Zachodzie, lub kopiuje, nadprodukcja biurokracji przy śmiesznie niedorozwiniętej sieci handlu i usług, rolnictwo oparte na rekonstrukcji ustroju pańszczyźnianego, nie może uzyskać wydajności nawet z czasów feudalnych, wreszcie bogactwa Syberii, do których zagospodarowania trzeba czymś ludzi przyciągnąć,

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
885

[885] nie czym. To prawda Kosygin trzy razy podchodził do reform gospodarczych. Trzy razy się zatrzymywał lub jego powstrzymywano. Dlaczego ? W gruncie rzeczy nikt nie jest pewny co właściwie temu kolosowi zaaplikować. Starzy ludzie boją się skoku w niewiadome, który mógłby na dobitek rozmontować sprawność tego, co działa względnie sprawnie /choć drogo/ – przemysłu zbrojeniowego. Nie starczy powodzenie reformy węgierskiej jako wzór. Trzeba obmyśleć coś pasjonującego do tradycji rosyjskiej – dla terenów rosyjskich coś pasjonującego dla tradycji muzułmańskiej Wielkiego Stepu – dla radzieckiej Azji Środkowej. Węgry nie są olbrzymim wielonarodowym Państwem o mocarstwowych obowiązkach, są państwem na huśtawce międzynarodowej koniunktury i wewnętrznych fluktuacjach politycznych. Wytrzymują to, bo mają odmienne, dobrze rozwinięte tradycje zaradności petits-bourgeois, zresztą w jeden dzień można je objechać samochodem. Rosja nie ma ani tradycji petits-bourgeois ani tradycji samorządów, ani spółdzielczości. Nawet jako mitu! I nie ma dróg, żeby ją wzdłuż czy w poprzek samochodem przejechać… Nie też tradycji przyzwoitych statystyk czy systemów kontroli. Ani tradycji banków, choć ją chciał Lenin odbudować. Jeden z moich rozmówców, nie tyle wysoko postawiony co wysoce reprezentowany i ustosunkowany, żachnął się na sugestię, co do roli banków i pieniądza w ewentualnej reformie jako na sugestię “powrotu do XIX-wiecznych anachronizmów”! /Ich zbiorowy czy indywidualny Piotr wielki musiałby mieć głowę Oskara Lang i autorytet Lenina. Nie można im polecić żadnego geniusza ekonomicznego z Zachodu, bo nikt z Zachodu nie rozumie tak naprawdę gospodarki tego obozu, czyli punktu wyjścia do reform. Czekająca dziś Polskę dzika inflacja będzie w swojej sporej części skutkiem nacisków i rad zachodnich, między innymi ekonomistów i bankierów. Wyjściem zdała im się kuracja deflacyjna w stylu mody na Piermana, podczas gdy bez zwolnienia hamulców ludzkiej inicjatywie i przedsiębiorczości, bez odbudowy rynku, stosunek między podażą a popytem nawet nie drgnie! /U WRÓT NOWEJ EPOKI. Rosja Radziecka dała oświatę wielu społecznościom etnicznym na pół plemiennym, dała im rosyjską literaturę – w efekcie literatura zbudowała nową tożsamość narodową tam gdzie jej nigdy przedtem

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
886

[886] nie było, a nie mówię już o Gruzji, Armenii, Litwie czy Estonii. Młode nacjonalizmy rodzą się – stare odżywają. Lata 80-te będą już ich latami, ponieważ równocześnie zyskują one pożywkę i siłę w odradzającej się religijności: katolickiej, grecko-katolickiej, ormiańskiej, muzułmańskiej. Mniejszości, zwłaszcza muzułmańskie plenią się szybciej. Jeszcze jedno pokolenie i Rosjanie będą mniejszością w swoim własnym państwie, bo wielu całkowicie zruszczonych Kazachów, Tatarów, Kirgizów wróci do swej pierwotnej identyfikacji etnicznej. Wobec ZSRR podniesie hasło dekolonizacji… Odżywa prawosławie. Raz, bo “realny” socjalizm partii stracił blask w konfrontacji z doskonałymi, przejmującymi… filmami radzieckimi, ukazującymi czystość moralną i dobrą wolę rewolucjonistów epok Października, /Rewolucja Październikowa spełnia w ten sposób rolę wywrotową/. Dwa – bo idzie po Rosji zew charyzmy nowego rzymskiego papieża, który w Oświęcimiu klęknął i modlił się także przy płycie upamiętniającej zamęczonych tam Rosjan. To, co było czadem przeszłości, wstaje naraz prężniejsze, niż kiedykolwiek. Rosja Radziecka wychowała najwyżej wykształconą klasę robotniczą w historii tego kraju. Ci robotnicy nie lubią aparatu władzy, a ten aparat się ich boi. Robotnicy radzieccy nie są żadnymi dysydentami, dopinguje ich mit października. Słuchają “głosów” dość szeroko, ale zachodnie rozgłośnie są za bardzo prawicowe i antyrosyjskie w swej antyradzieckości, adresują się do Sołżenicynów, których wśród robotników radzieckich nie ma. Nie mają oni wykrystalizowanych poglądów, drażni ich nierówny dostęp do dobrobytu, owo “burżujstwo” władzy. “Druga zmiana” władzy, pięćdziesięcioletni doradcy, wiedzą o tych podziałach. Ich złośliwi koledzy mówią, że jak się ma dwie, trzy dacze i stały paszport, nie pomaga to w analizie nastrojów ludu. Co do mnie sądzę, że jak i w Polsce, pierwszym odruchem władzy wobec nich jest z reguły – nie dostrzegać, Drugim – zahamować, przekreślić, zagłuszyć. Ale kierownicy państwa radzieckiego, nawet jeśli charakteryzują “niewygodne” zjawiska epitetami ze swego schematycznego słownika, zdają sobie sprawę z nich. “Druga zmiana” tym bardziej. /JAK ZROZUMIEĆ POLSKĘ. Dopiero na takim

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
887

[887] tle można właściwie zarysować problem Polski. Jesienią roku 1980 dla polityków radzieckich ciągle była to raczej kwestia zbuntowanej guberni. Radzieccy poufni wysłannicy uczyli się w Warszawie Polski niemal od podstaw, poczynając od zdobywania wiedzy o znaczeniu kościoła w Polsce, o indywidualnym rolnictwie, o szlacheckich tradycjach równościowych. Jesienią w Moskwie 1981 roku, kiedy się tam znalazł był już problem. Problem polski, dobrze już znany, doceniany w swej powadze, szeroko analizowany. Czy dobrze rozumiany? A to już inna sprawa /nie wyobrażamy sobie zresztą, że Polacy wzajem dobrze rozumieją Rosjan/. Wśród ludzi kierownictwa radzieckiego panuje – spróbuję ująć to skrótowo – takie wyobrażenie o Polsce: jeśli chcemy ją utrzymać, możemy stawiać tylko na władzę polskich komunistów jako władzę jedyną i nieograniczoną. O stosunkach takich jak z Finlandią w kwestiach pozamilitarnych nie ma mowy, ponieważ w Polsce nie ma żadnej wpływowej siły umiarkowanej, żadnej wpływowej partii socjaldemokratycznej ani centrowej, zdolnej narzucić narodowi rozsądną politykę, a Polacy są zoologicznie antyradzieccy i jakakolwiek demokracja musi ich oddać w ręce ludzi typu Moczulskiego, nie polityków a wariatów, którzy wyrżną swoich komunistów i stworzą znów przyczółek do bezpośrednich ataków na PZPR. Taki obraz Polski i Polaków ukazywały niezależnie od siebie aż trzy autorytatywne dla Moskwy źródła informacji. Zagrożony polski aparat władzy, szukający oparcia u wielkiego sąsiada, ci korespondenci zachodni, którzy licytowali się w straszeniu Moskwy wiadomościami i tytułami w rodzaju “Poland-Chaleenge to Moskow”, wreszcie dostarczane przez własnych korespondentów i wywiad, drukowane na hektografach materiały różnych polskich drobnych ale hałaśliwych ugrupowań i głupkowate wypowiedzi różnych dziecinnie naiwnych przywódców ruchu posierpniowego, mianujących na dobitek ZSRR “papierowym tygrysem”. Oczywiście, występują w stosunku do Polski różne tendencje. Praga i Pankow naciskają na bezwzględną twardość bez liczenia się z ofiarami. Wojskowi radzieccy, jak przypuszczam, są zadowoleni, że to ich podkomendni “zrobili porządek”. Działacze aparatu partyjnego zapewne woleliby, żeby armia

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
888

[888] i policja były bezpośrednio partii podporządkowane, nie żeby armia przejmowała władzę, bo taki układ stwarza niebezpieczeństwo dla innych precedens, ale nie żywili zaufania i zbyt wielkiej sympatii do kierowników polskiej partii, nie sądzę więc by gwałtownie protestowali. Moskwa – o czym się mogłem bezpośrednio przekonać – urobiła sobie przekonanie, że Warszawa gra z  nią w chowanego. Najpierw nabierał ją Gierek ze swoimi kompanami, obcałowując Breżniewa, ale oddając Polskę w ręce zachodniego kapitału. Potem Kania obiecywał, że już, już “załatwi sprawę” i ciągle nie załatwiał. Nikt – w każdym razie nikt z kierownictwa polskiej partii – nie miał odwagi powiedzieć Moskwie otwarcie, że nie da się załatwić ani tak jak na Węgrzech, ani tak jak w Czechosłowacji, ani własnymi, ani zewnętrznymi siłami, że więc trzeba iść znacznie, znacznie dalej, niż w Polskim Październiku 1956 . Dzień nadal nikt nie ma odwagi tego powiedzieć, nawet sobie. /POLSKA: JAKA JEST I JAKA MOGŁABY BY. Czy radziecki obraz Polski, jaki próbowałem zarysować, jest prawdziwy? Mogę się mylić w analizie interesów i poglądów w innych krajach. Myślę, że mało się mylę w ocenie sytuacji we własnym. Otóż jeszcze przed 13 grudnia 1981 możliwy był w Polsce rząd koalicyjny lub “rząd fachowców” z zagwarantowanym “pakietem kontrolnym” władzy dla PZPR, czyli z jej tzw. “przewodnią rolą”. Ale o tym władze w Polsce nie chciały słyszeć. Cóż wobec tego dzisiaj? Minione kilkanaście miesięcy udowodniły, że Polacy w swej masie nie tylko nie są anarchistami i radykałami, lecz przeciwnie, mimo głębi rozczarowań i rozgoryczenia, potrafią być umiarkowani. Ta “samoograniczająca się rewolucja” nie przestaje być rewolucją, jeśli kipiała czasem, to tylko słowami, choć prowokowano ją wewnątrz kraju i spoza niego, zostawiała władzy pole gry. Dziś jednak, wobec przygniatającej większości narodu nie ma nawet co o “przewodniej roli” wspominać. Partia została politycznie wykreślona z gry, istnieje dziś tylko jako aparat władzy przymusowo narzuconej narodowi. Jeśli zostało jej trochę przyzwoitych ludzi, których znałem, po raczej po to, by powstrzymać resztę przed dokonaniem jakichś dalszych aktów agresji przeciwko własnemu społeczeń-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
889

[889] stwu. Nadzieje na odrodzenie polityczne zostały pogrzebane. SOCJALIZM BEZ SOCJALISTÓW. “Partia głosami swoich szefów określała się jako partia komunistów. Jednakże ludzie, mianujący siebie komunistami, należeli w samej partii do wyraźnej mniejszości, nie sięgającej nawet 20%. Znam niejedną osobę z establishmentu partyjnego, szczerze popierającą dziś zamach stanu, która prywatnie nigdy nie deklarowała się inaczej jak socjalkrata/!/. Ponad dwie trzecie wierzyło w Boga. W samej partii a i w życiu publicznym kraju zanikło pojęcie “socjalisty”. Kojarzyło się niebezpiecznie ze wspomnieniem o wcielonych niegdyś do PZPR resztkach dawnej najstarszej partii politycznej, czyli PPS. PZPR; kierowana przez komunistów budowało dzienny socjalizm – bez socjalistów. Tych samych socjalistów pozostało niewielu i mało kto ich zna, niemniej przetrwała legenda PPS. Stworzyła mocne oparcie psychologiczne dla swych młodych spadkobierców. /PRAWDZIWY ROZKŁAD SIŁ. Tezy, że w Polsce nie ma sił umiarkowanych, nie da się obronić. Polacy z natury swych tradycji kulturowych i dziedzictwa 200 lat samoobrony, a więc unikania głębokich podziałów, są w ogóle umiarkowani. Radykałowie dochodzą wśród nich bardzo rzadko, tylko przy skrajnym naparciu. Nigdy nie zdobyła w Polsce szerszego wzięcia ani skrajna lewica, ani skrajna prawica, zarówno komuniści jak i faszyści byli marginesem. Mało, nieukonstytuowanie się po Sierpniu nowych partii, choć gotowych do powołania w tydzień, wynikło z typowego polskiego umiarkowania. Kazało ono Polakom być pragmatykami i przełożyć perspektywę powolnych zmian w istniejących partiach nad dodatkową gorączką tworzenia nowych, przełożyć trwałość i jedność “Solidarności” nad potrzebę politycznego samookreślenia się. Co najmniej dwie partie: PPS i chłopską, można było mieć w tydzień, jak powiedziałem. Świadomie chcieliśmy. Dziś sytuacja się zmieniła. Można z ryzykiem niewielkiego błędu ocenić, że w Polsce dzisiejszej istnieją potencjalnie 4 główne, bardzo silne i poważne partie, możliwe do uformowania organizacyjnego dosłownie w ciągu tygodnia lub dwóch: – partia socjalistyczna, obejmująca socjalistów – byłych członków PZPR i Stronnictwa Demokratycznego, lewicę

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
890

[890] chrześcijańską i to, co można by nazwać młodzieżową, robotniczo-inteligencką lewicą “Solidarności”, – partia demokratyczna, obejmująca sporą grupę działaczy “Solidarności”, z częścią jej katolickich doradców, bliska pierwszej w założeniach i programie, ale obawiająca się przymiotnika “socjalistycznej”; – partia ludowa, czyli chłopska, która skupiłaby praktycznie wszystkich chłopów polskich, mających za sobą blisko stuletnie tradycje własnej reprezentacji politycznej, – partia, nazwijmy ją liberalną, gromadząca żywioły wedle zachodnioeuropejskich kryteriów bliskie centrum, raczej elitarystyczna niż demokratyczna, choć co do programu społecznego i gospodarczego zdecydowanie na lewo od centrum. Pierwsze trzy z nich /jeśli dwie pierwsze nie połączyłyby się w jedną partię demokratów i socjalistów polskich/ to potencjalne partie wielomilionowe. Czwarte – raczej elitarna, jak jej skłonności. Ale we światopoglądzie chrześcijańskim. We wszystkich też duże, albo też decydujące wpływy miałby kościół, który w minionych miesiącach potrafił znaleźć wspólny język także z indyferentnymi religijnie i niewierzącymi intelektualistami. /UGODA PLUS GWARANCJE. Prowadzę do wniosku, że ugoda w Polsce ugruntowana koalicja 4 najsilniejszych tendencji w postawach politycznych, gwarantująca minimum radzieckie, jest w pełni możliwe. Sytuacja po Sierpniu 80 była anormalna: obowiązki wszystkich tych czterech potencjalnych, głównych partii i jeszcze paru mniejszych, spadły na “Solidarność”, która, choćby chciała, nie mogła być tylko związkiem zawodowym. “Protezowy układ” sprzed Sierpnia można dziś utrzymać tylko siłą i przymusem, co w Polsce, jak dowodzi historia, nic nie daje. Normalizacja natomiast zyskałaby dodatkowe gwarancje: ubezpieczyłby ją swym niebywałym autorytetem Jan Pawła II. Mogłaby się więc stać realnym kamieniem węglowym pokoju w tej części Europy. Kościół nie chce być elementem władzy, i słusznie. Płacił za to w przeszłości ogromną cenę. Nie chce też odrębnej partii katolickiej, też słusznie – po co, skoro miałby wiernych i wpływy we wszystkich partiach? Ale postawa Kościoła w Pols-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
891

[891] ce zadecyduje. To więcej niż dywizje. Jak mówi trudno przetłumaczalna fraszka: “Inf. dla Moskwy-Bez Glempu niet postępu”. /MODEL CZEKA OD 40 LAT. Ta Polska ugody politycznej nie jest czymś niewiadomym i mglistym. Jej obraz ustrojowy, tak polityczny, prawno-państwowy, jak i gospodarczy, przedstawił w opublikowanej w Glasgow w 1944 książce “Myśli o dziejowej drodze Polski” nieżyjący od dawna, wybitny ekonomista, ludowiec i głęboko wierzący chrześcijanin, St. Grabski. Oparł się on na analizie polskich tradycji zbudował koncepcję spójną i logiczną, łączącą harmonijnie elementy teoretyczne do pogodzenia-silny rząd fachowców o koalicyjnym politycznie charakterze z ustrojem bazującym na samorządach, gospodarką planową, uspołeczniony, wielki przemysł i silny, centralnie sterowany system bankowy z samodzielną spółdzielczością, silnym gospodarstwem chłopskim i drobną przedsiębiorczością, jako niezbędnymi, integralnymi i wręcz podstawowymi składnikami życia gospodarczego. “Model Grabowskiego” w pełni zgadza się z modelem zaproponowanym przez ekonomistę światowej sławy, O. Langego, w jego szkicu “Podstawy demokratycznej gospodarki” /Londyn 1943, w broszurze “Ku gospodarce planowej, a także z tym, co proponował “Program Polski Ludowej”, opracowany przez socjalistów polskich w roku 1941 w kraju, pod okupacją niemiecką. I nie były to utopie zawieszone w próżni, lecz wnioski z praktycznych doświadczeń, praktyczne i broniące swą praktycznością przed wątpliwościami i zastrzeżeniami. Co ciekawe, Grabski próbował sformułować propozycje swoistej “filozofii narodu” wyprowadzonej z polskiej tradycji kulturowej. Łączyła ona demokrację z duchem chrześcijańskim, przyczyn “Chrześcijańskość” tej filozofii jest tak i uniwersalistyczna, że ja ja, niewierzący, mogę się pod nią podpisać. /SZANSA. To wszystko znaczy, że z obecnego chaosu politycznego, frustracji i naprężenia może wyłonić się w bardzo, naprawdę w bardzo krótkim czasie, społeczeństwo dobrze zorganizowane i zrównoważone, zdolne rzeczowo akceptować ograniczenia suwerenności płynące z zaspokojenia radzieckiego minimum, nie szukające zemsty, wykorzystujące stworzone warunki dla rozwoju i dla rzeczywi-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
892

[892] stej współpracy ze swoimi sąsiadami. FIKCJA ZARAZY. Model Grabskiego-Langego nie jest, co łatwo dostrzec, modelem radzieckim. Nie jest też węgierskim ani jugosłowiańskim. Jest krzyżówką swoistego polskiego socjalizmu z polską tradycją demokratyczną i chrześcijańską, tradycją kulturową Polski. Dlatego nie da się również i przenieść-ani do Czechosłowacji czy NRD, ani tym bardziej do ZSRR. Tym samym nie jest “zaraźliwy”, zaś w sferze gospodarki nie dobiega od docelowych ideałów ojca reformy węgierskiej, Razso Nyerssa /pomijając rolnictwo/. Czy demokracja polska-nawet lojalna wobec odmienności sąsiadów i nieresponsywna propagandowo-nie będzie jednak samo przez się wyzwaniem dla reżimów w Czechosłowacji i NRD? Proszę zwrócić uwagę, że przez blisko półtora roku od sierpnia 1980 nic się tam nie stało. Reforma węgierska i węgierski liberalizm polityczny też tam się nie rozprzestrzeniły mimo szerokiego ruchu turystycznego. I nie ma w tym nic nowego: w Europie Świętego Przymierza pod władzą cara funkcjonowało jedynie wtedy konstytucyjne państwo na kontynencie, kadłubowe Królestwo Polskie, oaza liberalizmu w otoczeniu żelaznych despotyzmów Prus, Austrii i Rosji carów i niczego wokół siebie nie zrewolucjonizowało. Tak samo i dziś doświadczenie wskazuje, że wyzwaniem dla reżimów Pankow i Prag mogą być realnie tylko ich własne wewnętrzne trudności a nie jakiekolwiek wzory sąsiedzkie. Ze strony polskiej mogą czuć się one bezpiecznie. /JEŚLI TAK TO JAK TO ZROBIĆ? Czy taką Polskę, jaką próbowałem ukazać, realną praktyczną i bezpieczną da się zrealizować? Jak do niej dojść, jeśli już! Nie można oczekiwać, że władza w Polsce jednostronnie abdykuje jak greccy pułkownicy. Świadoma nastrojów społeczeństwa nie cofnie armii do koszar i nie zlikwiduje z dnia na dzień stanu wojennego. Trudno, żeby ci ludzie nie bali się tego, co zrobili. Wszystko wymaga rozmów i to w szerokim kręgu. Wymaga wyobraźni. I pewnego czasu, nie za długiego, jeśli nie ma być za późno. /ROZMAWIAĆ… Myślę, że gdzieś w Europie znalazłoby się jakieś ciche miejsce niedostępne dla prasy, radia i TV, gdzie rozmawiać mogliby spokojnie, bez reklamy, pełnomocnicy zachodnich banków, wyposażeni w odpowiednie prerogatywy wysłannicy zainteresowanych rządów i Watykanu, przedsta-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
893

[893] wiciele władzy w Polsce oraz negocjatorzy ze Strony społeczeństwa polskiego /tych ostatnich zgodnie z dawnym polskim obyczajem, mógłby dobrać Prymas Polski, człowiek b. dobrze zorientowany zarówno w kwalifikacjach osobistych, jak i w polityczno-społecznych realiach i potrzebach/. Nie umiem określić, kto powinien czy mógłby wystąpić z inicjatywą takich rozmów, dawniej w świecie finansowym nie brakło ludzi z nerwem politycznym – jak jest dzisiaj – nie wiem. Nie wydaje mi się zresztą możliwe cokolwiek w tej kwestii sugerować. Ważne będzie, jeśli wszystkie strony zgodzą się że trzeba rozmawiać. I jeśli zgodzą się do tego, o czym. /PLAN I DROGI “PRZEJŚCIA”. Po uzgodnieniu wstępnych warunków byłoby dobrze powołać gruby robocze, uzupełnione doradcami z Polski, które powinny na miejscu nie wyjeżdżając, nadal w takim samym dyskrecjonalnym trybie, przygotować szczegółowe scenariusze, dla zdefiniowania, jakie kroki i w jakiej kolejności zostaną przeprowadzone. Jest to nie mniej trudne: część zadania niż pierwsza. Trzeba zapewnić “przejście” zorganizowane i bezpieczne, rozłożone na serię stopniowych kolejnych operacji, dających się kontrolować przez wszystkich zainteresowanych tak, by uniknąć wszelkich ubocznych konfliktów. Należałoby zakładać, że wojsko wycofa się do koszar dopiero w ostatnich fazach “przejścia”. Należałoby też przyjąć, że np. proces formowania organizacyjnego partii politycznych przesunie się ku fazom ostatnim, ich deklaracje ideowo-programowe, z prezentowano wcześniej w owych negocjacjach na uboczu Europy, mogłyby być opublikowane w pierwszych fazach przejścia”, tak, by kandydaci na przywódców mieli czas pokazać się i sprawdzić na rzecz odrodzenia życia społecznego i gospodarczego inaczej do głosu dojdą ludzie mocniejsi w języku niż w umiejętności organizowania ludzkiego współdziałania. Pakiet scenariuszy po zakończeniu pracy grup roboczych powinien być zaakceptowany przez uczestników rozmów, którzy uzgodnili warunki wstępne. Ogłoszenie scenariuszy mogłoby przypaść obecnej władzy wojskowej w Polsce, przy “ratyfikacji” ich obecnością Prymasa Polski i gruby powołanych przez

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
894

[894] niego przedstawicieli społeczeństwa. Taki gest przyniósłby kilka różnych korzyści. Po pierwsze natychmiast wydatnie złagodziłby napięcie i odwrócił trend zmierzający ku dalszemu zaognieniu. Po drugie pozwoliłby choć częściowo odzyskać twarz obecnej władzy i przygotowałby atmosferę do dalszej pracy nad przyszłym pojednaniem narodowym. Po trzecie pozwoliłby ominą  /…luka w tekście…/ gania o lasie Polski przez inne państwa i oficjalne deklaracje uznania dla ogłuszonego sposobu rozwiązania problemu polskiego mogłyby następować potem, w trybie jednostronnym/. Po czwarte wreszcie – jeśli ogłoszono by cały plan dostatecznie wcześnie przed początkiem prac polowych na wsi radykalnie zmieniłoby to na korzyść wyniki tegorocznego sezonu uprawowego-produkcji na kilkaset dolarów więcej. Jest się zatem po co spieszyć. /ALARM NIE ODWOŁANY. Wśród scenariuszy najpilniejszy wydaje się scenariusz gospodarczy. Bez powołania kompetentnej i sprawnej ekipy kierownictwa gospodarczego i rady jej nadzorującej nic nie ruszy. Poza prowadzącymi sprawy reformy jako sekretarze W. Baką i Z. Sadowskim, poza akceptowanym przez chłopów i rozumiejącym się z nimi ministrem rolnictwa J. Wojteckim, obecna ekipa nie zademonstrowała ani energii ani kompetencji, działając chaotycznie albo nie działając wcale. Najprostszy przykład: dziesiątki uwag i memoriałów wskazywały, że zacząć trzeba od odbudowy systemu bankowego z przywróceniem bankom roli banków, a trzeba zacząć od nich, bo wymaga to czasu, choćby na szkolenia kadry. Niestety zostawiono to na koniec – “ekonomiści” nie rozumieli, że bez odbudowy bankowości nie uchwyci się kontroli nad ruchem i kreowaniem pieniądza… Scenariusz dla nowej ekipy jest już gotowy. Obejmuje on całą sieć różnorakich operacji od powołania samorządu rolniczego i zagospodarowania ziemi nieuprawianej, aż po skomasowanie i uporządkowanie całości prawa dotyczącego gospodarki /trzeba wypełnić idiotyczne czasem, a dotkliwe luki dla własności znacjonalizowanej nie ma np. hipotecznego podmiotu własności, ponieważ w zapale niszczenia “burżuazyjnego” prawa zlikwidowano instytucję…

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
895

[895] Skarbu Państwa – jeśli chcesz coś przekazać na własność państwa, nie masz komu/. Najważniejszym zadaniem nowej ekipy byłoby zaradzić konsekwencjom chaosu i niekompetencji we wprowadzeniu reformy i zmian. Dziś czeka nas nie odrodzenie gospodarki, nie rosnące rozprężenie z galopującą inflacją. Niestety, wiem co mówię, bo przez lata należałem do grona, którego prognozy się systematycznie sprawdzały. /PRZYSZŁOŚĆ ŁATWIEJSZA NIŻ PRZESZŁOŚĆ. Drugi co do pilności scenariusz, to scenariusz dotyczący masowych środków przekazu. Musiałby on mieć na uwadze przede wszystkim niezbędną ich rolę mediacyjną w okresie “przejścia”. /W scenariuszu politycznym nie przewidywałoby się rozwiązania istniejących dziś oficjalnie partii. Czas “przejścia” mogłyby one wykorzystać na przeorientowanie swej polityki, konsolidację szeregów i próbę – jeśli potrafią – znalezienia wspólnego języka ze społeczeństwem. Można zakładać, że najpierw uregulowałoby się organizację samorządów terytorialnych i wybory ich władz, a następnie wybory do Sejmu i poprawki do konstytucji. Scenariusz “związkowy” jest najtrudniejszy. Władza taranowała “Solidarność” używając czołgów, broni palnej, gazów paraliżujących, pałek itp. Atmosfera Górnego Śląska i Zagłębia, gdzie padły ofiary śmiertelne, atmosfera pamięcią pogromów we Wrocławiu i Gdańsku ani na jotę nie została rozładowana. problem nie jest przyszłość – tę w razie przyjęcia proponowanego tu planu da się ułożyć. /Problemem jest dzień wczorajszy robotników i młodzieży, ciągle żywy, nie zabliźniony i jątrzący. Dzisiejsza głupkowata propaganda sukcesu zamachu stanu wzburza tylko umysły, miast łagodzić. Trzeba będzie długich rozmów ludzi wiarygodnych, księży i świeckich, by ludzie młodzi zrezygnowali z prawa dochodzenia swych krzywd i ścigania morderców. /W SPOSÓB GODNY EPOKI NARODÓW ZJEDNOCZONYCH? Wszystko, co powiedziałem powyżej jest kompromisem. Od zgwałconego, spoliczkowanego narodu oczekuje się, by nie tylko świadomie zaakceptował określone ograniczenia suwerenności ale żeby przebaczył gwałt i upokorzenie. Zyska jednak za to bardzo wiele: prawo do demokracji i tożsamości politycznej, normalne warunki społecznego i gospo-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
896

[896] darczego rozwoju. Od wielkiego mocarstwa, które miało półkolonie oczekuje się aktu długofalowej wyobraźni – zamiany półkolonii w kontrolowane państwo sojusznicze. Tyle, że z perspektywą zbudowania autentycznie przyjaznych a nie wymuszonych stosunków współpracy. Od państw i banków Zachodu oczekuje się, że w zamian za realną szansę odzyskania swych należności zgodzą się rozmawiać nie tylko o pieniądzach i przeprowadzić konwersję zadłużeń. Być może, są to oczekiwania ponad możliwości. W każdym razie jednak zostały sformułowane – i oczekiwania i  możliwości. I nikt nie będzie miał prawa powiedzieć, że nie można było rozwiązać problemu polskiego w sposób konstruktywny i polubowny, w sposób godny epoki Narodów Zjednoczonych. Zamiast żyć na zakneblowanym wulkanie. //artykuł bez daty, podobno pisany przez autora w pierwszych dniach lutego 1982 roku/ #

# //Maszynopis://WSTĘPNA OCENA SYTUACJI NA DZIEŃ 20.XII.1981 WRAZ Z ELEMENTAMI PROGNOZY DŁUGOFALOWEJ /- – – – -/ W prognozie Zespołu Prognoz DIP z dnia 10 lipca 191 /przed nadzwyczajnym Zjazdem PZPR/, jako najprawdopodobniejszą perspektywę najbliższych miesięcy określono wówczas na 90% wariant patowy. Z drobnymi modyfikacjami natury personalnej /radykalna zmiana składu KC, która jednak nie naruszyła układu sił ani obsady aparatu centralnego/ wariant ten spełnił się całkowicie – narósł nowy kryzys polityczny, będący punktem sytuacji posierpniowej. Tzw. centrum partyjne, z którym utożsamiano Kanię i Jaruzelskiego, zrezygnowało z poparcia skrzydła liberalnego, któremu zawdzięczało w dużej mierze sukces na zjeździe, samo zaś zostało zdominowane przez skrzydło konserwatywne i stopniowo zaczęło reprezentować coraz bardziej jego punkt widzenia. Nie bez znaczenia był fakt, że nowo wybrani w trybie tajnym i demokratycznym członkowie KC i innych władz partyjnych oczekiwali ogólnospołecznej akceptacji dla  autentyczności swego wyboru i uchwalonego programu, tymczasem w parę tygodni po zjeździe rozpoczęły się, jak przewidywała prognoza, protesty społeczne związane ze złym zaopatrzeniem, kanalizowane tylko przez “Solidarność” marszami głodowymi i innymi formami zor-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
897

[897] ganizowanych wystąpień. Był to pierwszy moment, kiedy aktyw S znalazł się w tyle za rozdrażnionym społeczeństwem. Program zresztą uchwalony na z jeździe był łabędzim śpiewem liberalnego skrzydła partii, które stało się po nim przedmiotem zmasowanego ataku ze strony aparatu partyjnego. Uchwalonego programu społeczeństwo, oczekujące konkretnych pociągnięć w ogóle nie dostrzegało, a konkretnych pociągnięć nie mogło dostrzec także. /Dlaczego dostępne publicznie prognozy – kontynuacje poprzednich, spełniających się z ogromną dokładnością – nie mogły wpłynąć na politykę władz? Nie mogły z przyczyn tych samych, dla których nie wpłynęły poprzednie: polityka władz rodziła się i rodzi w konsekwencji pewnych nieuchronnych procesów, których odwrócenie wymagałoby mobilizacji najzdolniejszych polityków wokół wspólnie obranych koncepcji, podczas gdy kierownictwo partii, także po Zjeździe, dzieliły nie tylko różnice poglądów ale i rywalizacja, tudzież ambicje osobiste. Na nieuchronność toczących się procesów składały się ciągle te same czynniki. Nie zmieniały się systemy informacyjne obsługujące władze, a nadał całkowicie jednostronne, a więc nieobiektywne i nierzetelne, obraz rzeczywistości ze wszystkich kanałów informacyjnych dochodzi z góry zniekształcony uprzedzeniami nadawców i potrzebami odbiorców. /Szczególnie groźne następstwa pociągało to za sobą wówczas, gdy konfliktowe sytuacje wynikały z błędów lokalnego lub centralnego aparatu władzy, “krytych” w 90% przez kierownictwo partii/. /Nie wytworzyła się żadna praktyka konsultacji z niezależny i ekspertami, przeciwnie, nadal liczono się wyłącznie z opiniami ekspertów “swoich” lub też siebie samych traktowano jako jedyne wiarygodne źródło ocen. Pojedyncze rozmowy lub zamawiane poufnie analizy nie wpływały w ogóle na decyzje. /Ogólnie rzecz biorąc, przetrwały stare utrwalone latami nawyki co do sposobu uprawiania polityki i władzy, nawyki których niedostosowania do nowych warunków nie odczuwali ani dotychczasowi ani nowi członkowie władz. Co więcej, najinteligentniejsi spośród generałów, współpracowników gen. Jaruzelskiego też nie reprezentowali niczego innego w tej kwestii, ponieważ nawyki

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
898

[898] wojskowe w sferze kierowania z natury rzeczy muszą być autorytarne. /Utrzymywał się nadał ten sam sposób interpretowania rzeczywistości społecznej jako efektu działania wrogich ośrodków inspiracji, wedle “spiskowej teorii historii”. Nie umiano odkryć w zachodzących procesach znamion rewolucji społecznej i prawidłowo analizować tych procesów zgodnie z doświadczeniem historii – stale traktowano przywódców “Solidarności” jako bardziej radykalnych od robotników, co zaowocowało fałszywymi kalkulacjami co do następstw ogłoszenia stanu wojennego. /Podstawę społeczności ludzi władzy określał nadal ten sam stosunek do własnego społeczeństwa, poczucie wyobcowania pomieszane z poczuciem wyższości, obawa przechodząca w histerię i kompleksy przeradzające się w niechęć lub u niektórych osób wręcz w nienawiść. Najmniej korzystną rolę odgrywał w tej mierze aparat KC, który od sierpnia 1980 żył w atmosferze oblężonej twierdzy tworząc izolowany, zamknięty krąg ludzi i własny, odpowiadający takiej sytuacji obraz świata, mało pokrywający się z rzeczywistością. Po Zjeździe te zjawiska przybrały na sile, ponieważ w składzie aparatu KC nie dokonano prawie żadnych zmian. Do tych czynników o stałym charakterze, niemal “dziedzicznych”, doszedł nowy – rosnący w miarę różnych faz kryzysu otwarty, propagandowy lub zakulisowy nacisk ze strony ZSRR, wspierany zwłaszcza przez władze NRD i Czechosłowacji. Wprawdzie stosunek władz ZSRR do zjawisk zachodzących w Polsce zmienił się, a ich powaga została doceniona, jednakże kierownictwo polskiej partii nie zyskało swoją polityką akceptacji władz ZSRR, co w poważnym stopniu destabilizowało układ sił w Polsce i podtrzymywało wpływ opisanych wyżej czynników wewnętrznych. /-/-/ Polityka władz od sierpnia 1980 coraz bardziej przekonywała społeczeństwo polskie, że wszystko będzie zmierzało do przywrócenia poprzedniego stanu, że nie chcą one porozumienia ani z “Solidarnością” ani z całym narodem. Gesty wykonywane przez gen. Jaruzelskiego, włącznie ze spotkaniem 4 listopada z Prymasem Polski i Lechem Wałęsą traciły na znaczeniu wobec równoczesnych wypowiedzi i demonstracji ze strony innych wpływowych przedstawicieli władz. Tocząca się

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
899

[899] od września 1981 swoista “zimna wojna domowa” przeciw “Solidarności”, głównie w sferze propagandy, nasiliła się niebywale. Wszelkie środowiska społeczne gotowe do działań mediacyjnych łącznie z Kościołem zaczęły się stykać z atakami lub otwartą wrogością /próby rozbicia środowiska dziennikarskiego/… wszelkie propozycje co do środków działania były odtąd odrzucane bez próby logicznej polemiki /apel 35 intelektualistów i działaczy społecznych, konstruktywne propozycje DiP, propozycje R.Reiffa/. Od września mniej więcej nie tylko konserwatywna część kierownictwa partii, ale i dowództwo armii zaczęło poważnie rozpatrywać ewentualność wprowadzenia stanu wyjątkowego i dyktatury wojskowej pod nazwą “stanu wojennego”. Rósł nacisk ze strony przerażonej perspektywą reform części aparatu władzy i ugrupowań dogmatycznych w partii, które zażądały uzbrojenia w broń palną; po spełnieniu tego żądania przez władzę groźba wojny domowej stała się realnym faktem. /Jednocześnie radykalizowało się społeczeństwo, przede wszystkim zaś decydujące o jego obrazie grupy, tj. robotnicy, chłopi, młodzież /przypomnijmy, że 60% Polaków nie przekroczyło 30 roku życia/. Niezależnie od przewidywanego w prognozie z 10 lipca 1981 wtórnego wzrostu napięcia aż ku nowemu wielkiemu przesileniu, postępowała już grubo wcześniej radykalizacja nastrojów, pobudzana przez dwa ściśle ze sobą sprzężone czynniki: manifestacyjną wprost opieszałość władz w sprawach zmian i reform oraz równie manifestacyjną niechęć do “Solidarności” i innych sił społecznych wyrażających aspiracje narodu. W rezultacie musiały w samej “Solidarności” żywioły radykalne, reprezentowane przez ludzi niezrównoważonych emocjonalnie, niekompetentnych politycznie, uformowanych zresztą przez tę samą kulturę nietolerancji i arbitralności co ludzie aparatu władzy, dojść do głosu. Dodatkowym czynnikiem zniekształcającym rozwój sytuacji były coraz to powtarzające się groźby interwencji radzieckiej i ataki krajów ościennych, co wywoływało z kolei potężny wzrost wpływów ugrupowań, które w sierpniu 1980 politycznie się nie liczyły, których antyradziecki radykalizm zmuszał nie raz do zastanowienia czy nie działają one na rzecz sprowokowania interwencji radzieckiej. W sumie zniekształcony został i proces wybo-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
900

[900] rów władz “Solidarności” na wszystkich szczeblach – radykalizowane przez nacisk trzech powyższych czynników masy członkowskie nie przechodziły, jak to się dzieje w naturalnym trybie, od namiętnych, wiecowych przywódców fazy kryzysu do rozważnych i opanowanych przywódców fazy stabilizacji, tylko wyczuwając bezbłędnie kontynuację stanu kryzysu i destabilizację ze strony władz, zmuszały do aktów radykalnych nawet ludzi znanych z umiarkowania i wręcz łagodnego charakteru. Kultura i mądrość politycznych doradców, zwłaszcza ze środowisk inteligencji katolickiej przegrywała z mocnym słownictwem i młodzieńczą gwałtownością. Z kolei przywódcy “Solidarności” nie mogli mieć złudzeń obserwując rozwój wydarzeń od sierpnia 1981, że władzom nie chodziło o porozumienie z narodem lecz o poddanie się narodu i “Solidarności”. /Przywódcy “Solidarności”, nawet najbardziej radykalni, nie dążyli do przejęcia władzy, bowiem dobrze zdawali sobie sprawę, tak że rządzenie krajem wymaga kwalifikacji, natomiast z pewnością dążyli, tak jak cały naród, do przekreślenia monopolu władzy, do współrządzenia krajem przez przedstawicieli 90% społeczeństwa nie uczestniczącego do tej pory we władzy. Jeżeli różne drobne grupy niezorganizowane rzeczywiście gromadziły broń i środki opatrunkowe, to nie w strukturach organizacyjnych “Solidarności” i nie ze względu na ewentualność wojny domowej, lecz ze względu na podtrzymywaną przez propagandę groźbę interwencji krajów ościennych. “Solidarność” nie brała pod uwagę poważnie ewentualności ani “stanu wojennego” ani otwartej wojny domowej, i jak dowiodły tego fakty, nie była na to przygotowana, lekceważąc zarazem siłę władzy. Robotnicy, przeważnie młodzi, naciskali w swojej na jakieś działania, ponieważ sytuacja i tak pogarszała się beznadziejnie, równie młodzi lub po prostu podatni temu naciskowi przywódcy “Solidarności” wykazywać zaczęli ten sam stopień desperacji nie mając jednocześnie przy braku doświadczenia politycznego i zaufania do mądrości doradców, żadnych praktycznie pomysłów a rozwiązanie problemu. Tak doszło do przesilenia uwieńczonego zamachem stanu w nocy z dnia 12 na 13 grudnia 1981 roku. /Wojskowy zamach stanu przygotowano starannie przez parę miesięcy. Należy

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
901

[901] do sfery spekulacji próba odpowiedzi na pytanie, w jakim stopniu wprowadzona dyktatura zaspakaja osobiste ambicje dowódców armii Znali oni z raportów terenowych grup operacyjnych stopień indolencji administracji, ale trudno wyobrazić sobie aby uważali siebie za zdolnych do jej zastąpienia. Generałowie w roli cywilnych ministrów nie zdołali jej ożywić przed 13 grudnia, wojewódzcy, jak ich ochrzcili cywilni pracownicy administracji “gauleiterzy” wojskowi i “”traeuharderzy” w zakładach przemysłowych też nie mają praktyki w administracji i w nowoczesnym zarządzaniu przemysłem./ Decyzję o zamachu stanu czyli wprowadzenie “stanu wojennego” podjęło nie wojsko, lecz Biuro Polityczne. Można się domyślać, że nie jednomyślnie, /lub nie w pełnym składzie/ i po kilkakrotnych próbach odwlekania ze strony paru członków Biura/ o czym świadczyły ich publiczne wypowiedzi/. Można również domyślać się, że poparcie dla decyzji wynikało z różnych pobudek, czasem wręcz sprzecznych ze sobą./ Pewna część aparatu jak wiadomo, w sposób nie maskowany od dawna dążyła do przywrócenia status quo ante poprzez sprowokowanie interwencji radzieckiej – formowała się w łonie partii zakonspirowana swoista partia wewnętrzna /ujawniająca się po zamachu jako “Robotnicze Grupy Samoobrony”/, której działaniom wyposażenie aktywu partyjnego w broń nadawało rolę samodzielnej linii politycznej, nie kontrolowanej przez Biuro Polityczne: tą kilkudziesięciotysięczną zbiorowość “stan wojenny” pozwolił przede wszystkim rozbroić, co bez wątpienia mieli na uwadze dowódcy armii i wojskowi ministrowie, a czego nie akceptował dokooptowany nieformalnie członek Biura Politycznego St. Kociołek./ Nie wchodzi w rachubę, jako motyw zamachu stanu uprzedzenie interwencji radzieckiej. Wszelkie poważniejsze zgrupowania wojsk w sąsiedztwie granic polskich lub na terenie Polski są notowane przez satelity; nawet jeśli poprzednio ZSRR  miał zamiar wkroczyć do Polski lub zagrożeniem oddziaływać na sytuację w kraju, tym razem niczego podobnego nie zaobserwowano. Obecność dodatkowych jednostek radzieckich na terenie Polski razem ze stanem liczebnym armii polskiej nie wystarczyłby do kontroli

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
902

[902] kraju, do czego potrzeba około 50-60 dywizji – prawdopodobnie ze względu na stan nastrojów szeregowców wojska, którzy nie poddają się w pełni indoktrynacji. Pierwsze reakcje władz ZSRR świadczą o daleko niecałkowitej pewności władz radzieckich co do charakteru zamachu stanu w Polsce, jakkolwiek jednym z celów tej operacji było niewątpliwie uzyskanie przez kierownictwo partii polskiej długofalowej akceptacji ze strony ZSRR./ Liczono też zapewne, że nadzór wojskowy ożywi nieudolną i niechętną działania administrację, która nieraz na własnych władzach centralnych sprawiła wrażenie sprawców świadomego sabotażu./ Wreszcie spodziewano się, że sparaliżowanie wszelkich sił społecznych “da dech władzy”, “otrzeźwi umysły”. Nie można przekreślić szczerości intencji w deklaracjach dowódców wojskowych co do chęci kontynuowania reform reform, zwłaszcza gospodarczych./ Jeśli nawet część dowódców od długiego czasu napierała na przywrócenie systemu władzy sprzed Sierpnia 1980, to można zakładać, że nie oni stanowili o motywach zamachu. Jeśli przerażony aparat władzy dostrzegł w wojskowym zamachu stanu szansę cofnięcia wszystkich zmian, to wątpliwe, by on sam, szczerze zainteresowany w takich konsekwencjach zamachu mógł o nim decydować. Co więcej, znamy z historii ostatnich lat przykłady wojskowych zamachów stanu dokonywanych w imię ustabilizowania sytuacji i atmosfery w kraju /Turcja/./ Jednakże – wojskowy zamach stanu w Polsce przeprowadzony i przygotowany pod względem organizacyjnym dość sprawnie, okazał się katastrofą moralną, polityczną i gospodarczą władzy w Polsce, z dowódcami armii włącznie. Można powiedzieć, używając języka wojskowego, że ten swoisty blitzkrieg wobec własnego narodu, poprawny wojskowo, oparł się na tragicznie amatorskim rozpoznaniu pól operacyjnych w sferze życia społecznego, politycznego i gospodarczego. Rozlew krwi był tylko nieuchronną, logiczną Konsekwencją przedsięwzięcia, które teoretycznie miało /lub mogło/ mu zapobiec, a dotychczasowe ofiary bledną wobec tego co będzie się działo, co może się dziać w Polsce w nadchodzących miesiącach./ – / – / Analiza ustroju dyktatury wprowadzonej 13 grudnia zmusza

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
903

[903] do porównania jej rygorów z rygorami okupacji hitlerowskiej w Polsce i pinochetowskiego zamachu stanu w Chile. Jest to istotne ponieważ pozwala łatwiej zrozumieć reakcje psychologiczne ludności poddanej tym rygorom. Tak więc:/ Bezwzględność i okrucieństwo Niemców Hitlera – jak i sadyzm pinochetowskiego oprawców daleko przewyższają to, co do tej pory stało się w Polsce. Niemniej dla polskiej tradycji kulturowej i obyczajowości bezwzględność oddziałów ZOMO szkolonych specjalnie do walki z ludnością cywilną stanowi koszmary szok, tym bardziej użycie broni przeciw bezbronnym obywatelom, nienawiść do ZOMO jest bliska stosunkowi do SS./ Niemcy realizowali program fizycznej eksterminacji inteligencji polskiej, Pinochet starał się likwidować intelektualistów opozycyjnych, zamach stanu w Polsce uwięził grupy intelektualistów czynnych uprzednio wyłącznie w akcjach mediacyjnych. Tamte ustroje zniszczyły tych, których uznały za wrogów ponieważ było ich mało. Pinochet nie zastosował takiego rygoru w ogóle. Ani Pinochet, ani hitlerowcy nie sparaliżowali łączności cywilnej, co w Polsce 13 grudnia spowodowało nie tylko chaos w gospodarce, ale pociągnęło za sobą setki zejść śmiertelnych ludzi do których pomoc pogotowia ratunkowego przybyła za późno. Hitlerowcy zlikwidowali wszelką prasę polską poza “gadzinową” i ograniczyli całkowicie swobodę wypowiedzi, reżim 13 grudnia w Polsce także Pinochet ze względu na poparcie prawicy nie zrobił tego. Hitlerowcy odebrali radioodbiorniki, obecnie taki sposób odcięcia ludności od informacji jest niemożliwy. Uprawnienia pracownicze w przemyśle ograniczono we wszystkich trzech przypadkach w podobny sposób aż do zagrożenia karą śmierci. / Wobec chłopów okupacja hitlerowska i polski reżim 13 grudnia przyznały sobie podobne prerogatywy, po jakie system Pinocheta nie sięgał. Jak wynika z powyższego, są to ustroje ze sobą porównywalne. Obecny “stan wojenny” w Polsce jest bliski w swej treści stanowi wojny przeciw narodowi polskiemu – tak jest w rezultacie odbierany przez naród./ – / – / Należy teraz zbadać, w jakim stopniu zamach stanu w Polsce spełnił oczekiwania i jakie pociąga za sobą następstwa./ W sferze społecznej nawet warstwa urzędnicza, dość obojętna lub wręcz niechętna wo-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
904

[904] bec Solidarności, grupa o dość wysokim przeciętnym wieku, odniosła się do zamachu ze strachem i wroga. Decydować jednak będą o przyszłości nastroje robotników i młodzieży, które od niechęci wobec władzy przeszły do głuchej nienawiści. Robotnicy i młodzież, podobnie jak reszta społeczeństwa odczytują w zamachu stanu atencję odrzucania aspiracji i złamania dążeń narodu, a więc zamiar ochrony warstwy panującej i jej władzy. Tym samym władza w Polsce została uznana przez własne społeczeństwo za władzę okupacyjną. Taka sytuacja określa nie tylko perspektywy dalszych akcji protestacyjnych, ale i narodzin szerokiego ruchu podziemnego, który w ciągu niecałego roku uformuje własne struktury władzy tak, jak podczas okupacji hitlerowskiej. Chwilowe stłumienie siłą protestów niczego nie załatwia, wzmacnia tylko ładunek nienawiści. Ruch podziemny obejmie wszelkie grupy społeczne, aż po młodzież szkolną podejmującą akcje małego sabotażu. Co więcej, jeśli nie znajdzie się pokojowego i konstruktywnego rozwiązania dla polskiego kryzysu, staną po stronie ruchu podziemnego wszystkie środowiska społeczne, które próbowały odgrywać rolę mediacyjną w kryzysie./ Oznacza to trwały stan otwartej lub utajonej “gorącej wojny” domowej, z niekontrolowanymi starciami, z setkami i tysiącami ofiar po jednej i po drugiej stronie. Złamanie Polaków jest po prostu technicznie niemożliwe./ Partia sprawująca do tej pory władzę w Polsce przeżywa swoją polityczną i moralną śmierć. Używając nazwy “robotnicza” trzeci raz w swej historii starła się w obronie swej władzy z robotnikami strzelając do nich jak do wrogów. Zamach stanu udowodnił społeczeństwu jako całości, że partia nie może liczyć na swe wpływa polityczne, ponieważ do przemocy wobec własnego narodu ucieka się władza pozbawiona w nim politycznego uznania i oparcia. Każda w rezultacie próba rozwiązania konstruktywnego dla kryzysu polskiego musi obecnie brać pod uwagę jako trudny problem ochronę fizycznego bezpieczeństwa tych ludzi aparatu władzy, którzy zamanifestowali się wobec społeczeństwa jako zwolennicy wprowadzonej dyktatury /ulica warszawska ochrzciła ich “folksdojczami”/. Nagromadzo-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
905

[905] ny potencjał nienawiści i wściekłości ludzkiej niełatwo będzie rozładować, zaś układ organizacyjny sił politycznych sprzed 13 grudnia istnieje dziś tylko w kategoriach umownych, partia może przetrwać jedynie jako izolowana, nienawidzona społeczność ludzi dotychczasowego aparatu władzy./ – / / Poziom wiarygodności środków masowego przekazu nie wymaga w ogóle komentarza. Używanie dla wychodzących gazet okupacyjnych określenia “gadzinówki” mówi sama za siebie. Władza nie dysponuje obecnie żadnym kanałem porozumienia ze społeczeństwem, monopol informacji wiarygodnych przeszedł znowu jak za czasów stalinowskich, do wyłącznie zagranicznych radiostacji./ W aferze gospodarki zamach spowodował w rzeczywistości kompletne załamanie, które będzie się pogłębiało. Reżim wprowadzony 13 grudnia nie ma nic wspólnego z jakimkolwiek systemami gospodarki wojennej znanymi z historii, przeciwnie, w warunkach wojny z wrogiem zewnętrznym oddałby kraj w jego ręce w przeciągu godzin. Ten tylko chaos informatyczny związany ze sparaliżowaniem łączności powoduje niepowetowane straty, nowoczesny przemysł i handel nie mogą funkcjonować bez łączności. Ale nawet jej przywrócenie nie podniesie produkcyjności przemysłu ani wsi. Działać będą tylko względnie poprawnie branże, od których bezpośrednio zależy szansa przeżycia ludności. Należy przypuszczać, że produkcja reszty przemysłu spadnie nawet do 50% w tym wydobycie węgla – żadne regiony strukturalne ani zmiany cen nie zastąpią chęci do pracy, skoro może się rozwijać ukryty bojkot produkcji. Zniszczono też podstawy odrodzenia gospodarki rolnej – chłop zagrożony rekwizycjami, ograbiony, swą aktywność gospodarczą do niezbędnego minimum. Doraźnie sparaliżowano restrykcjami w sferze poruszania się obecny drobny handel, rzemiosło i drobną wytwórczość, ale zarazem zablokowano perspektywę odrodzenia się tej sfery aktywności gospodarczej, bez której nie może się obejść żaden nowoczesny system gospodarczy. Niewielką zresztą inicjatywę gospodarczą zablokowano na długo, ponieważ gwarancje i obietnice władzy utraciły wiarygodność. Odnotujmy wreszcie, że rosnące trudności w zaopatrzeniu żywnościowym mogą w niedługim czasie wywołać lokalne rozruchy zdesperowanej ludności miejskiej, a przyczyni się do dodatkowego napięcia, niezależnego od źródeł czysto politycz-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
906

[906] nych./ Katastrofa gospodarcza oznacza w sumie załamanie się tak już kulejącego eksportu oraz bieżącą niewypłacalność kraju. Wobec braku perspektyw poprawy warunków maleje do zera szansa uzyskania dalszych kredytów z Zachodu, obciążenia zaś stanem gospodarki polskiej spadną na ZSRR. Przy bankructwie Rumunii, bliskiej niewypłacalności Węgier, przy perspektywie niewypłacalności Czechosłowacji i NRD, możliwość odrodzenia polskiej gospodarki przy pomocy kapitałów zachodnich i polonijnych oznaczały dla ZSRR częściowe zmniejszenie jego obciążeń, tym korzystniejsze, że odrodzona gospodarka polska musi szukać swego naturalnego partnera i rynku na wschodzie. Zamach stanu w Polsce przekreślił tę szansę, a odwrócenie jego skutków w tej dziedzinie wymaga znacznie większego wysiłku niż samo cofnięcie “stanu wojennego”, wymaga długiego czasu i głębokich reform, gwarantujących trwałość przyszłego systemu, a więc zdolnych odbudować zaufanie do gospodarki polskiej./ W kategoriach polityki międzynarodowej ujawniają się i będą ujawniać nadal konsekwencje opisane w wariancie “czarnym” prognozy DiP z 7.IV.81. “Interwencja wewnętrzna” w wyniku poparcia jej przez władze radzieckie i inne kraje bloku na swój sposób umiędzynarodowienia się; parokrotne koncentracje wojsk radzieckich wokół granic polskich nieustanny nacisk propagandy stworzyły logiczną bazę dla takich interpretacji. Nastąpi w rezultacie gwałtowne zaostrzenie się podziałów międzynarodowych. Wszystko wskazuje na to, że sprawa polska, jeśli nie znajdzie się dla niej rozwiązanie konstruktywne, załamie wieloletnią pracę dyplomacji radzieckiej nad uformowaniem nowego obrazu polityki radzieckiej w Europie, zniszczy wszelkie budowane przez lata pomosty polityczne. Wszelka współpraca z ZSRR zostanie uznana za szkodliwe wzmacnianie jego potencjału, będzie postępowało coraz ściślejsze związanie ze sobą wszystkich sił wrogich ZSRR. Światowy ruch komunistyczny rozpadnie się ostatecznie a komuniści sympatyzujący z ZSRR zostaną w krajach zachodnich całkowicie izolowani w ruchu lewicowym i zejdą do pozycji wąskich pozbawionych znaczenia grupek; niezależnie od tego osłabieniu ulegną pozycje całej lewicy światowej, dla której polska szansa oznaczała nowe perspektywy. W kalkulacjach politycznych wielkich mocarstw “interwencja wewnętrzna”. W Polsce rozwiązuje ręce Stanom Zjednoczonym w inspirowaniu podobnych zabie-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
907

[907] gów w swojej hemisferze. Wszystko to razem brzmi jak realizacja sennych marzeń światowej prawicy – bez jednego ruchu z jej strony./ W sferze gospodarki obozu – załamanie się gospodarki Polski przyśpieszy podobne procesy w Czechosłowacji i NRD. Cała polityka kredytowa otwartogłowych kół finansowych Zachodu już została podważona, bliska niewypłacalności w skali obozu załamie się doszczętnie. Dotyczy to również wymiany towarowej i sprzedaży technologii. Zachód będzie prawdopodobnie sprzedawał tylko zboże i żywność, a i to ze względów samarytańskich. W tej chwili trudno prognozować decyzje władz radzieckich, ponieważ brakuje danych do rekonstrukcji ich rozumienia sytuacji. ZSRR ma dosyć trzeźwych i dalekowzrocznych polityków, ale projekty choćby najistotniejszych reform gospodarczych napotykają tam na głębokie sprzeciwy uwarunkowane interesami różnych warstw i grup. W innych krajach obozu poza Węgrami nie ma poważnych polityków, a przynajmniej nie mieli oni sposobności wykazać swoich zdolności; należy raczej spodziewać się, że będą grzęźli w kryzysie coraz głębiej nie zauważając go jak ekipa Gierka. Można wręcz obawiać się prób wymuszania na ZSRR różnych decyzji nerwowych /w rodzaju np. wkroczenia do Polski jako uderzenia analogicznego do tego, którego wymierzono przeciw Aminowi w Afganistanie, rozumianego jako “mediacja” między wojskiem a społeczeństwem polskim dla zapobieżenia wojnie domowej w Polsce/, co stworzyłoby nowy Afganistan w środku Europy i to możliwością rozszerzenia się na teren Czechosłowacji, NRD, Węgier i Rumunii. Niestety w polityce błędy idą seriami, zwłaszcza gdy ich źródłem jest nerwowość przy niepełnej informacji./ – / – / Całe powyższe opracowanie zabarwione jest czarnym kolorem. Jednakże należy podkreślić, że nie ocenia się w nim sytuacji w Polsce jako uwertury do trzeciej wojny światowej, nie szuka się analogii do Hiszpanii z lat 1936-39, choć wiele analiz uprawnia do uwzględnienia podobnych zagrożeń. Wraz z zamachem stanu w Polsce cały obóz radziecki znalazł się u początku równi pochyłej wiodącej do skraju przepaści, ponieważ sytuacja wewnętrzna w ZSRR również nie wykazuje tendencji stabilizacyjnych. przemysł radziecki jest zacofany, najbardziej zresztą w dziedzinie, która przeżyła rewolucję techniczną w ciągu ostatnich 10 lat, w elektronice cyfrowej, decydującej o dalszym postępie. Zaco-

KRONIKA
DZIEŃ 75, 25 II 1982, s.
908

[908] fanie to może relatywnie wzrastać /dziś różnica kosztu własnego produkcji elementu cyfrowego między ZSRR a USA sięga tysiąckrotności/. Postęp wymagałby zmian strukturalnych których trzykrotne, wstępne tylko próby nie powiodły się Kosyginowi. Nie powodzenia dalszych takich prób nie zapowiada./ – / – / Pozostaje odpowiedź na pytanie, czy i jakie istnieją możliwości konstruktywnego rozwiązania problemu polskiego. Wewnętrznie są one niewielkie, raczej teoretyczne. Można sobie wyobrazić jakieś rozmowy przedstawicieli Wojskowej Rady z Prymasem Polski, Wałęsą i innymi przedstawicielami sił społecznych dla sformułowania zasad ew. “rozejmu społecznego” w Polsce. Można sobie wyobrazić, że w wyniku tego WRONa składa w ręce Prymasa Polski zaproponowanie i sformułowanie Rządu Narodowego, opartego na doborze kompetentnych fachowców, cieszących się zaufaniem opinii publicznej, rządu gotowego gwarantować podstawy ustroju i sojusze międzynarodowe Polski z oddaniem w ręce WRON dwóch tak – ministra obrony i spraw wewnętrznych przy jednoczesnych gwarancjach kontroli społecznej nad nimi. Prymas autorytetem Kościoła gwarantowałby bezpieczeństwo osobiste zwolenników zamachu stanu i jego wykonawców, uzyskuje przebaczenie społeczne dla sprawców zamachu, armia wycofuje się do koszar. Zmienia skład Rady Państwa i nadzoruje formowanie się nowego układu organizacyjnego sił politycznych wobec rozpadu dotychczasowego wprowadzając zarazem społeczną kontrolę nad masowymi środkami przekazu jako instrumentem mediacji narodowej./ Taki scenariusz jednakże każdemu, kto zna obecną rzeczywistość polską wydać się musi humorystycznym urojeniem, ponieważ władza w chwili obecnej żyje raczej uczuciem triumfu. Wprawdzie przy takim scenariuszu międzynarodowe status quo w tej części Europy w sferze układów politycznych, militarnych i gospodarczych zostałoby zagwarantowane poparciem przygniatającej większości narodu, zgodnie z deklaracją apelu 35-ciu, ale w tej chwili władza wzięła dzięki użyciu siły górę nad tą przeważającą większością. Mamy do czynienia z klasycznym patem, przy którym władza już widzi, że nie ma odwrotu z obranej drogi przemocy, a jeszcze nie widzi, że weszła na drogę dla siebie beznadziejną./ W skali międzynarodowej można szukać rozwiązania

UWAGA! Brak ciągłości tekstu KRONIKI.

Brakuje dokończenia tekstu 75. Dnia Okupacji

oraz kolejnych Dni Okupacji: 76, 77, 78.

Mimo braku ciągłości tekstu zachowano ciągłość numeracji oryginalnych kart KRONIKI.

Share:

Author: KSW

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *