88. DZIEŃ OKUPACJI środa 10.03.82.

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
947

88. DZIEŃ OKUPACJI środa 10.03.82.

[947] TEKSTY # // Maszynopis: // X. Józef Tischner, homilia z dn. 1 stycznia 1982 r. /Przekraczając próg nowego roku ciągniemy za sobą ciężar roku minionego. Czym był dla nas miniony rok ? Czy był rokiem klęsk, nowych niepotrzebnych ofiar, czy rokiem niedających się wymazać sukcesów ? / Cokolwiek by się rzekło o przeszłości, prawdą podstawową jest, że pozostawia nam nowa świętość – p r a c ę  l u d z k ą. Słowo “praca” wchodzi do słownika polskiej świętości i zajmuje miejsce obok słowa  n i e p o d l e g ł o ś ć./ Znaczenie słowa niepodległość rodziło się przede wszystkim w XIX w-z ofiar tysięcy patriotów, z umysłów dziesiątków myślicieli, filozofów, poetów, pisarzy… Im dłuższa i trudniejsza była historia tego słowa, tym bardziej święte stawało się jego znaczenie. W końcu przyszedł czas, że słowo to stało się ciałem. / W naszych czasach podobną historię przechodzi idea pracy. Mówi się czasem o Polakach, że praca nie jest ich najmocniejszą stroną. Może to prawda, a może nie. Tak czy owak, w naszym polskim świecie rodzi się nowy, szczególny, inny niż gdzie indziej – etos ludzkiej pracy. /Nowa polska świętość – praca ludzka ma kilka źródeł. / Źródłem podstawowym są ofiary złożone przez ludzi pracy na ołtarzu wyzwolenia pracy. U początków świętości jest męczeństwo. Formy męczeństwa są rozmaite, ale siła wszędzie jednakowa. Mowa męczenników jest prosta: “nigdy więcej”, “Panie, nie poczytaj im tego grzechu”, “przebacz, bo nie wiedzą co czynią”. Męczennicy nie wzywają do odwetu, ale do opamiętania – dlatego są twórczą siłą histerii. / Innym źródłem tej świętości jest myślenie na temat pracy, słowo o pracy. Samo poświęcenie nie wystarczy. Do poświęcenia musi dołączyć się jeszcze idea. Cierpienie bez idei jest ślepe. Idea bez cierpienia jest sennym marzeniem. Miniony rok przyniósł nam wiele idei na temat pracy, ale najważniejsze z nich zawierają się w encyklice Jana Pawła II “O człowieku pracującym”. / W ten sposób w minionym roku nabrała życia nowa polska świętość – praca ludzka. Świętość ta nie jest pustą ideą, marzeniem, romantycznym snem. Jest syntezą myśli i ofiary. Świętość ta powoli, z ogromnymi trudnościami będzie stawać się ciałem. Innej drogi dla niej już nie ma! / A jaka nadzie-

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
948

[948] ja na jutro ? /Nasza praca, ludzi zgromadzonych w tym kościele – jest przede wszystkim pracą około kultury, służy rozumieniu świata, człowieka… Jan Paweł pisał o tym: “Człowiek żyje prawdziwie ludzkim życiem dzięki kulturze. Jego życie jest kulturą również i w tym znaczeniu, że poprzez nią człowiek odznacza się i odróżnia od całej reszty istnień wchodzących w skład widzialnego świata: człowiek nie może obejść się bez kultury. “A dalej:” Pierwszym i zasadniczym zadaniem kultury w ogóle i każdej zarazem kultury jest wychowanie.” I jeszcze inne, często cytowane słowa: “Jestem synem narodu, który przetrzymał najstraszliwsze doświadczenia dziejów, którego wielokrotnie sąsiedzi skazywali na śmierć – a on pozostał przy życiu, i pozostał sobą. Zachował własną tożsamość i – pośród rozbiorów i okupacji – zachował własną suwerenność jako Naród; – nie w oparciu o jakiekolwiek inne środki fizycznej potęgi, ale tyko w oparciu o własną kulturę, która okazała się w tym wypadku większa od tamtych potęg”. / Świat prawdy o człowieku, o jego godności, wolności i pracowitości… – i ODWAGA ŚWIADCZENIA PRAWDZIE: “Jeżeli wywołać nie będziecie, kamienie wołać będą”. / Mając to wszystko na uwadze, możemy powiedzieć: wchodzimy w Nowy Rok ze skarbem, którego “… rdza nie niszczy, a robak nie zjada”. Czeka nas rok trudnej pracy około kultury polskiej. Nie wiemy jakie przeszkody postawi ów rok na naszej drodze. Z pewnością wymagał będzie od nas cierpliwości – cierpliwości większej niż dotychczas…. /zapis z taśmy magnetofonowej, nieautoryzowany/ #

# // Maszynopis: // ks. Józef Tischner, Homilia na dzień 10 stycznia 1982 r. /2 Dzisiejsza Ewangelia / Mk 1,4 – 1,11 podsuwa nam pod rozważanie sprawę Chrztu Jezusa Chrystusa, która w pewnym sensie jest ideą ogólniejszą. Wiąże się ona mianowicie z problemem sensu ludzkiego cierpienia. / C h r z e s t – to nic innego jak pewien sposób odsłonięcia tajemnicy ludzkiego cierpienia. Cierpienie zazwyczaj dobija człowieka, tymczasem związane z chrztem nie jest początkiem śmierci, ale źródłem życia i początkiem najgłębszej nadziei. Idea chrztu rzuca światło i na nasze ostatnie cierpienia związane z wydarze-

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
949

[949] niami ostatnich dni, ostatnich tygodni, na wszystkie te doświadczenia, o których będzie nam łatwo zapomnieć, a przede wszystkim, zrozumieć ich sens. Nagle zostaliśmy postawieni jakby oko w oko, z czymś co można by nazwać  p o l s k i m   b ó l e m   n a r o d o w y m. / Każdy człowiek nosi w sobie jakiś ból osobisty, ból prywatny, jemu tylko znany, wokół którego ogniskuje się najczęściej uwaga człowieka, a jego troska bierze z owego bólu początek. Bóle narodu pozostają zazwyczaj gdzieś w cieniu. Przychodzi jednak taki dzień, taka noc, moment, kiedy bóle osobiste idą w cień, a na światło na powierzchnię wydobywają się bóle głębsze  – narodowe. Jedna ciemna noc wywołuje z przeszłości wspomnienia wszystkich ciemnych nocy. Przerażenie nakłada się na przerażenie. Do jednej bezsilności dołącza się wspomnienie bezsilności drugiej i trzeciej – wszystkich przeszłych bezsilności. ŚMIERĆ DZISIEJSZEJ NADZIEI SKUPIAŁA W SOBIE UMIERANIA WSZYSTKICH NADZIEI przedwczorajszych, wczorajszych… Boli nie tylko to, co się tu i teraz dzieje. W jednym bólu – tu i teraz – skupia się ból całej dziejowej przeszłości. Zamazują się granice między miesiącami, między latami… Człowiek pyta sam siebie: co właściwie boli? Znajduje zaś tylko jedną odpowiedź: BOLI NARÓD, BOLI POLSKA. To właśnie Polska, której cząstkę każdy z nas w sobie nosi jest bólem w ludzkiej duszy / Przychodzi on jako ból, a może zamienić się albo w obumieranie albo w ból nowego chrztu. / Aby zrozumieć i znieść swój ból Polska zawsze zwracała się o pomoc do Ewangelii. Pisarze, poeci, myśliciele, kaznodzieje szukali właśnie w tej księdze słów, które mogłyby być światłem i lekarstwem dla obolałych ludzi. Ewangelia towarzyszyła polskim bólom narodowym, jakby jakaś latarnia, której światło wciska się w każdy mrok, w każdą słabość i światło to wydobywało na jaw dwie prawdy. Jedna była optymistyczna, druga, chociaż mniej optymistyczna, nie była prawdą tragiczną. Prawda optymistyczna brzmiała prosto: “Jeżeli ziarno nie obumrze, nie wyda owocu. DO PRAWDY ZMARTWYCHWSTANIA IDZIE SIĘ POPRZEZ UKRZYŻOWANIE.

 KAŻDE CIERPIENIE JEST CHRZTEM, każde cierpienie jest bierzmowanie, każde cierpienie jest zaślubieniem, a zatem częścią jakiegoś sakramentu, sakramentu narodowego, z którego bierze się nowe życie

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
950

[950] Taka jest prawda optymistyczna. A prawda druga była prawdą gorzką. Mówiła ona: JEST JAKAŚ WINA W NARODZIE, z której trzeba się oczyścić. ból nie jest niczym innym, jak karą, która ma z tej winy Polaków wyzwolić. Przyjąć każde nieszczęście, nie tylko z rąk ludzkich, ale z rąk Boga. WYSPOWIADAĆ SIĘ Z NARODOWYCH WIN i w tej spowiedzi podjąć mocne postanowienie poprawy – NAUCZYĆ SIĘ NOWEJ GŁĘBSZEJ WIERNOŚCI. / Te dwie prawdy w różny sposób czerpane z Ewangelii, zawsze towarzyszyły polskim bólom narodowym. żadna nie była prawda skłaniająca do rozpaczy. Żadna nie była prawdą łatwą, zbyt lekko balsamującą polskie rany. Zarówno prawda o ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu, jak i ta – o potrzebie wyspowiadania się z win, były trudne. Obecność ich obydwu potrafiła odsłonić sens polskiego bólu i umożliwiła jego podjęcie w sposób twórczy. Dzisiaj także jesteśmy zamknięci między tymi dwiema drogami, dwiema możliwościami. Dzisiaj także, przy pomocy Ewangelii i głębokiej symboliki chrztu mamy SZUKAĆ NARODZIN OBUMIERANIA, a w doświadczeniu ukarania mamy mieć odwagę POSZUKIWANIA WINY. Aby jednak nie popełnić błędu ani na jednej ani na drugiej drodze trzeba dzisiejszemu bólowi dobrze się przyjrzeć. Usiłować go zrozumieć. Wydobyć z niego  p r a w d y   o c z y w i s t e. Nazwać je odważnie takimi słowami na jakie zasługują. ROZUMIENIE BÓLU JEST OBOWIĄZKIEM PIERWSZYM ! / Przypomnijmy sobie piękny wiersz Norwida pod tytułem “Fatum”. / F a t u m // Jak dziki zwierz przyszło  n i e s z c z ę ś c i e do człowieka/ I zatopiło weń fatalne oczy… / Czy, człowiek, zboczy ? // Lecz on obejrzałmu, jak artysta / Mierzy swojego kształt modelu: / I spostrzegło, że on patrzy – co? skorzysta / Na swym nieprzyjacielu : / I zachwiało się całą postaci wagą / — I nie ma go ! // Dzisiejszy polski ból ma  w sobie coś szczególnego. Bardziej niż o przeszłości zmusza do myślenia o przyszłości. Męczeństwo dzisiejsze ukazuje się nie tylko jako kara, lecz jako ofiara na drodze nadziei, na drodze wiodącej ku n i e p o d l e g ł o ś c i   p o l s k i e j   p r a c y. / W męczeństwie dzisiejszym, męczeństwie ludzi pracy kraje się niezwykła perswazji. Jest to doprawdy niezwykła moc ! Jesteśmy jeszcze zbyt blisko, aby dokładnie wyczuć tę wielką dziejową moc właśnie ukrzyżowania to jeszcze nie koniec, nie wszystko. Pozostaje jeszcze dzieło Ducha Świętego. kto wie, czy nie idzie o to, aby nasz naród żyjący wedle krzyża, nie miał stać się narodem żyjącym właśnie t e r a z  wedle darów Ducha Św. /ABY NARODOWY MESJANIZM PRZEKSZTAŁCIŁ SIĘ W DZIEŁO DUCHA ŚW. NA POLSKIEJ ZIEMI…. / Kraków, 14 lutego 1982 r. / zapis z taśmy magnetofonowej, tekst i układ graficzny-nieautoryzowany/ #

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
951

[951] takiego, a nie innego męczeństwa. / “Ecce quo modo homo moriturius justus” “Oto w jaki sposób umiera sprawiedliwy” – niepotrzebnie: nie jest ofiarą nienawiści, lecz ofiarą jakiejś wielkiej iluzji. Sprawiedliwy umiera dlatego, że w TYM NARODZIE ZABRAKŁO DOSTATECZNEJ ILOŚCI ŚWIATŁA I PRAWDY. To w jakiejś ciemności iluzji postawiła jednego człowieka naprzeciw drugiego. Iluzja na tym polega, że to, co człowiek wie, że robi, nie jest to, co wie, że robi : nie wiedzą co robią… / Ale : Przebacz im, bo nie wiedzą co czynią” / I to jest specyfika dzisiejszego polskiego męczeństwa. Męczeństwa pojawiają się w takiej właśnie ciemności. Dopiero kiedy mija  noc, kiedy mijają takie złe duchy nocne – widać męczeństwo. Staje się ono oczywiste. Ukazuje się także granica – prawda oczywista wszystkim wspólna. prawda każdego człowieka, niezależnie, po której stronie barykady się znajduje. Dopiero teraz widać czego nie wolno. Czego naprawdę nie wolno! Widać, że to niepotrzebne i samobójcze ! Kiedy mija noc pozostaje tylko jedno : światło niezwykłe, światło – w gruncie rzeczy stare jak świat, opisane przykazaniem : “nie zabijaj”. / Staje się ono prawdą dla wszystkich oczywistą, że może być fundamentem nowej rzeczywistości, wspólnoty międzyludzkiej – nowej solidarności, albo – po prostu – braterstwa. Żyjemy w chwili, w której SOLIDARNOŚĆ STAJE SIĘ BRATERSTWEM. Staje się nim w obliczu oczywistości męczeństwa – nowego, specyficznego, polskiego chrztu. TEN CHRZEST MOŻE BYĆ KAMIENIEM WĘGLOWYM NADZIEI. / Na drzwiach starego gmachu Uniwersytetu Jagiellońskiego widnieje słynny napis: “plus ratio qoam via”. Więcej znaczy rozum, jego racje niż siła. Jesteście odpowiedzialni za życie polskiej kultury, za życie polskiego rozumu i oczywistych prawd, które rozum na rozmaitych zakrętach dziejów odkrywa. Nie jesteście odpowiedzialni za wiosenny siew, za wydobycie węgla, ale za trwanie tych kilku prawd oczywistych, które zawsze pozostają po ciemnych nocach naszego narodu. Prawdy te pozostają i są kamieniem węgielnym jutra i nowego narodowego braterstwa. / “Wy jesteście solą ziemi. A jeżeli sól zwietrzeje czym solona będzie ?” / A solą ziemi jesteście przez to, że JESTEŚCIE STRAŻNIKAMI PRAWD OCZYWISTYCH. I mówi Ewangelia : ” Miejcie sól

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
952

[952] w samych sobie, a pokój między sobą”./ /Zapis z taśmy magnetofonowej. Tekst i układ graficzny – nieautoryzowane./ #

# //Maszynopis:// Ks. Józef Tischner. Homilia na dzień 17 stycznia 1982 roku. /3/. Naszym wspólnym dzisiejszym doświadczeniem, wspólnym przeżyciem jest kolejny kryzys naszych nadziei. Nadzieja otwiera przed człowiekiem jego przyszłość. Ukazuje jakieś lepsze jutro i dzięki temu pozwala znieść rozmaite bóle i utrapienia. Kryzys nadziei rozwija ten skutek, że jutro jakby zamknęło się przed człowiekiem. Nie znajduje już on w sobie dość siły, aby znosić owe utrapienia i bóle. Wpada w stan rezygnacji. Czuje się trochę tak jak Apostołowie, którzy oczekując na przyjście Duch Świętego, nie są tego nawet pewni, czy Duch św. istnieje. Apostołowie wówczas modlili się. Gdy zaś stan rezygnacji i apatii pogłębi się, człowiek nie znajdzie dość siły, dość ochoty nawet na modlitwą. Słowo rezygnacja oznacza stan wyrzeczenia się jutra, wspólnoty z drugim a niekiedy nawet wyrzeczenia się swej samotnej modlitwy ludzkiej. Co ma człowiek począć jeżeli istotnie znalazł się w takiej sytuacji? Ku jakim prawdom sięgnąć, ażeby z tych prawd wydobyć dla siebie nową nadzieję? Nie jesteśmy pierwsi, którzy przechodzą przez tego rodzaju próby, doświadczenia. Nie tylko inne narody, ale także nasz naród przechodził przez podobne okresy – sytuacje graniczne. Nie pierwsi też szukamy nadziei na naszym, tak ubogim w nadzieje świecie. Jak radziły sobie poprzednie pokolenia w podobnych sytuacjach? Poszukując przykładów naturalnie widzę przede wszystkim ludzi, którzy byli w przeszłości odpowiedzialni za kulturę. Na plan pierwszy wybijają się te postacie kultury europejskiej, które były szczególnie blisko związane z filozofią – i to mniej lub bardziej głęboko – chrześcijańską. Mówiąc o nadziei sięgamy do jej źródeł do Ewangelii. Ale nadzieja to także rzeczywistość ludzka. Tekst Ewangelii, tekst nadziei wnika w człowieka, tam zostaje przepracowany i opracowany przez ludzką myśl i serce po to, ażeby wrócić do ludzi często pod innym imieniem i nazwiskiem ale zawsze z tej samej chrześcijańskiej inspiracji. Zatem powołujemy tutaj także kilka postaci chrześcijańskich filozofów: św. Augustyna,

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
953

[953] św. Tomasza z Akwinu, potem – przedstawicieli myśli nowożytnej, którzy pracując na tej samej co my niwie – kultury chrześcijańskiej, rozwiązywali dla swoich pokoleń podobne do naszych zagadki. Zwróćmy uwagę na imię słynnego francuzkiego filozofa, matematyka René Descartes, popularnie – Kartezjusza, od którego zaczyna się nie tylko historia współczesna filozofii, ale nazywa się go również ojcem francuzkiego stylu myślenia. Bez Kartezjusza nie tylko nie mielibyśmy geometrii analitycznej i współczesnej filozofii człowieka. Bez niego nie byłoby także kultury francuzkiej, w tym obrazie, w jakim się nam dzisiaj przedstawia. Nie istniałaby także współczesna demokracja francuzka. Świat …kartezjanizm, styl myślenia Kartezjusza z biegiem wieków stał się i jest bliski i tak głęboko splątany ze stylem myślenia i widzenia Kochanowskiego, Mickiewicza, czy Słowackiego /Interesujące jest, że myśl Kartezjusza narodziła się w dobie niezwykle głębokiego kryzysu, w czasach bolesnej rezygnacji. Była próbą odpowiedzi na ową rezygnację, na beznadziejność tamtych czasów./ Zanim Kartezjusz stał się słynnym filozofem i matematykiem brał udział w krwawej Wojnie Trzydziestoletniej, jedne z najokrutniejszych wojen w historii Niemiec. Jak każda wojna, również i ta była walką z władzą. Zarazem jednak w walkę tę zaplątana była religia, protestantyzm i katolicyzm. Ludzie zabijali się nawzajem mając na ustach imię Jezusa Chrystusa. jakby jakiś złośliwy demon wkroczył wówczas w świat i postawił naprzeciw siebie ludzi, którzy byli zasadniczo jednej wiary i miłowali na swój sposób jednego i tego samego Mistrza. W tej właśnie wojnie narodziła się słynna zasada “Omius regie sine religie” – czyje panowanie, tegoż i religia. Innymi słowy, wiara wyznawana przez władzę jest także wiarą poddanego. Ten kto zamieszkuje w królestwie katolickim, winien być katolikiem, a kto w księstwie protestanckim – protestantem./ Zasada ta doprowadziła do jeszcze większych tragedii, …/ Wojna Trzydziestoletnia, w której Kartezjusz brał udział, była więc nie tylko wojną przemocy, ale i wielką wojną iluzji. W każdej wojnie jest trochę iluzji, ale w tej było iluzji szczególnie dużo. Demon iluzji siał przesądy,

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
954

[954] narzucał ludziom konieczność wypowiedzenia się za prawdą katolicyzmu lub protestantyzmu … Demon iluzji zbierał swoje krwawe żniwo przez blisko lat trzydzieści. / Jak w tej sytuacji odnalazł swe powołanie Kartezjusz?/ Myśliciel musi wiedzieć więcej i rozumieć więcej. NIE CHODZI O TO, AŻEBY DO ISTNIEJĄCYCH MARZEŃ, DODAĆ NOWE MARZENIA. Chodzi o to, ażeby w świecie iluzji zobaczyć prawdę, która nie jest iluzją. Przyjrzeć się iluzjom aż do ich dna, żeby u ich źródeł zobaczyć prawdę czystą i niezakłamaną. Na tej prawdzie zbudować wolność, autonomię człowieka – człowieczeństwo./ Prawdą którą odkrywa Kartezjusz jest “Cogito ergo sum” – “Myślę, więc jestem”. Ta prawda wymyka się demonowi iluzji. Niechże mnie okłamują ile chcą – będzie pisał ten były żołnierz wojny Trzydziestoletniej – tego jednak nigdy nie dokażą, a bym nie istniał tak długo, dopóki będę myślał i będę wiedział, że myślę./ Nikt mnie tutaj nie może zwieść. Prawda “Cogito ergo sum” jest p r a w d ą   j a s n ą   i   w y r a ź n ą./ Świat niewyraźny, świat niejasny jest obszarem działania demonów. ŻYWIOŁEM MYŚLI PRAWDZIWEJ JEST TO, CO JEST JASNE I WYRAŹNE./ Teraz mając przed oczyma tę jasność i wyraźność Kartezjusz będzie tworzył nowy styl myślenia, styl myślenia wolny od iluzji, który powoli będzie wsiąkał w kulturę francuską i krok po kroku wyzwalał ją spod dominacji iluzji. Na konieczność prawdy odpowie Kartezjusz odkryciem prawdy koniecznej. Na konieczność przyjmowania takiej lub innej iluzji pod presją polityczną odpowie Kartezjusz odkryciem prawdy  k o n i e c z n e j, która narzuci się umysłowi sama dlatego, że – po prostu – jest taka jaka jest – jasna i wyraźna. W ten sposób przez tę prawdę będzie usiłował Kartezjusz ocalić człowieka. NIE pragnie on budować nadziei na rozwiązaniu tego, CO MOŻE BYĆ. Wyprowadza on nadzieje z tego co jest – z tego co jest, ale jest tak że nie może nie być./ Wiele jeszcze czasu upłynie, wiele jeszcze się musi zmienić, żeby ten styl myślenia stał się powszechną własnością ludzi, żeby wszedł w styczną substancję narodów. Będzie jeszcze we Francji NOC św. Bartłomieja, będzie rewolucja, jedna, druga, trzecia…/ Ale jedno pozostanie pewne, bez Kartezjusza nie byłoby dziś demokracji francuskiej. Rola Kartezjusza w uporządkowaniu fran-

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
955

[955] cuskiego świata jest większa niż rola niejednego króla, czy rewolucjonisty. Kartezjusz podjął pracę na daleką odległość, na długi dystans, na innym poziomie, niż taka, czy inna prz….. Zdecydował się na odwagę, inną, niż odwaga żołnierza, lub oficera. Zdecydował się na oczyszczenie ducha ludzkiego z takich lub innych iluzji. / NA PRAWDY PRZEMOCY ODPOWIADAĆ SWOBODNYM ODKRYWANIEM PRAWDY KONIECZNEJ. Prawdę narzuconą przez mistrza iluzji zastąpić taką, która narzuca się sama, bo jest jasna i wyraźna. OPRZEĆ NADZIEJĘ NA TYM, CO JEST, A NIE NA TYM CO MOGŁOBY BYĆ. Odkryć etyczną doskonałościową substancję narodu, z której wszystko rośnie./………………………………………………………………… W jednej z kopalń na Śląsku – jak wiemy – zginęli ludzie. Górnicy pochwycili tych którzy brali udział w tej smutnej akcji. Zanosiła się na samosąd. Wtedy ktoś powiedział, “Byliśmy dziś rano u komunii św.” Trzeba ich puścić wolno”. I puszczono ich wolno./ Kartezjusz kiedyś powiedział, “Myślę więc jestem” – i jest to granica iluzji./ Teraz należałoby powiedzieć, “Przebaczam więc jestem” i to także jest g r a n i c a   i l u z j i. Odsłoniła się prawda konieczna. SKORO PRZEBACZAM – JESTEM. Nie byłoby mnie dopiero wtedy, gdybym znienawidził i zabił. Przebaczając działam jako część etycznej substancji narodu./ “JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA – ALE NIE DLATEGO I NIE ZE WZGLĘDU NA TO, CO MOŻE BYĆ. ALE DLATEGO KIM JEST. Nie powinniśmy mówić o kryzysie nadziei. Jeżeli jakaś nadzieja jest …….., to była ona dość płytką nadzieją. Nadzieja rzetelną nie rośnie z tego, co ewentualnie mogłoby jeszcze być, ale z tego co jest./ Rośnie z ziemi, z lasu, z ludzi. To wszystko, co się wokół nas dzieje jest o wiele, wiele głębsze, niż się nam pozornie wydaje./ Może historia wymyśli kiedyś nazwę na to wszystko. Ale nasze zadanie jest prostsze. My pracownicy kultury powinniśmy stać na straży prawd koniecznych, jasnych i wyraźnych, takich, którym zaprzeczyć nie można i w ten sposób powinniśmy budować jutro, stawiając tamę wczorajszym gnębiącym nas iluzjom./ Zapis z taśmy magnetofonowej. Tekst i układ graficzny nieautoryzowany./ #

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
956

[956] # // Maszynopis: // X. Józef Tischner. Homilia na dzień 31 stycznia 1982 r. /5./ Pragnę dzisiaj zwrócić uwagę na słowa wypowiedziane przez Jezusa Chrystusa “Szukajcie Prawdy – a Prawda was wyzwolić”. / Słowa te odsłaniają to, co  można by nazwać  e t o s e m  p r a c y  w  d z i e d z i n i e   k u l t u r y. Praca ta ma swoje charakterystyczne, znamienne rysy. Jest przede wszystkim pracą na długi dystans. / Ziarno rzucone w ziemię dziś, wyda owoce dopiero po wielu, wielu dniach, czasem wiekach…. PRACA W DZIEDZINIE KULTURY WYMAGA CIERPLIWOŚCI – CIERPLIWOŚCI CHŁOPÓW I DALEKOMYŚLNOŚCI PROROKÓW. Pracowników kultury nie zawsze stać na taką cierpliwość… Ludzie gorącego serca chcieliby widzieć owoce swej pracy już zaraz: jutro, za tydzień, za miesiąc…. / Jesteśmy jak ci strzelcy wyborowi, którzy chcieliby przymierzyć, wystrzelić i natychmiast widzieć efekt swego działania. Na tym polega nasz błąd. / Nie jesteśmy strzelcami. W dziedzinie kultury ich nie ma! / JEST PRACA NA DŁUGI, DALEKI DYSTANS. Jesteśmy ludźmi pracy. Bezustannie pracujemy około fundamentów. Fundamentem jest PRAWDA – prawda obecna w życiu narodu. / “Szukajcie Prawdy, a ona was wyzwoli”. To prawda wyzwala. / NA ILE PRAWDY, NA TYLE PRAWA DO WOLNOŚCI. Nie jesteśmy tu po to, aby sądzić, ale po to, ażeby zarówno rządzącym, jak i rządzonym służyć jasną i wyraźną prawdą. A to wymaga cierpliwości. Trzeba umieć, nauczyć się rzucać wędkę na głębokie wody, a nie siedzieć przy brzegu, gdzie woda mętna i ryby niewielkie. / Zastanówmy się raz jeszcze nad myślą ludzi, którzy dali świadectwo kryzysowi kultury, i którzy usiłowali pracą na daleki dystans łagodzić kryzys kultury. / Na początku XIX wieku, w okresie walk napoleońskich powstaje w Niemczech “Fenomenologia ducha” – Hegla. Dzieło trudne, napisane językiem hermetycznym, wieloznaczne, miejscami niedokończone, którego dziś nie można czytać bez szerokich, wnikliwych komentarzy, ponieważ jest zupełnie niezrozumiałe. Mimo to okaże się, że to jedno z najtrudniejszych dzieł filozoficznych stanie się niezwykle ważnym dziełem kultury niemieckiej. Hegel kończy swoją “Fenomenologię ducha” podczas bitwy pod Jeną. Odgłosy wystrzałów dochodzą do jego uszu. Jest świadkiem zajęcia miasta przez Napoleona. Mimo to nie przerywa pracy…. Po wielu latach Nicolai Hartmann będzie pisał swoją “estetykę” podczas bombardowania

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
957

[957] Berlina… / Obydwaj pracują na długi, daleki dystans. / Hegel, podobnie jak wówczas wszyscy młodzi, dojrzeli ludzie, stawiał sobie zadanie: rozpoznać właściwą siłę, która rządzi biegiem historii. Od czego zależy, na czym polega postęp w dziejach? Co to znaczy, że jakaś kultura przeżywa kryzys, że cały naród znalazł się na zakręcie dziejowym i musi zdecydować – cały naród – w sytuacjach granicznych? Nie miejsce tutaj i nie czas, aby wchodzić w zakamarki przemyśleń Hegla. Chcę jednak, żebyśmy uczyli się od tych, którzy również, podobnie do naszych sytuacje przeżywali. /Pragnę więc zwrócić uwagę na to, co jest wciąż jeszcze nam bliskie, z czego nigdy do końca nie wyrośliśmy i zapewne już nigdy nie wyrośniemy. Hegel jest zdecydowanym przeciwnikiem r o m a n t y c z n e j  w i z j i  h i s t o r i i. Jest idealistą, ale nie romantykiem. Opierając się o idealizm zwalcza romantyczny sposób zaangażowania w dzieje. POSTĘP W DZIEJACH – powiada – NIE ZALEŻY OD ROMANTYCZNYCH, GORĄCYCH SERC. Nie zależy od serc napoleońskich żołnierzy, niosących po Europie hasła równości i braterstwa. Postęp w dziejach zależy od zupełnie innych czynników. / LUDZIE UPOJENI GORĄCOŚCIĄ SERCA SĄ NAJCZĘŚCIEJ POPIOŁEM DZIEJÓW. / Hegel pisze “Tego rodzaju idealne istoty i cele kruszą się jak puste słowa, które podnoszą serca, ale pozostawiają rozum pusty, / które są budujące, ale nic nie budują”. / Idealne istoty jak puste słowa…. / SŁOWA, KTÓRE PODNOSZĄ SERCA, ALE ROZUM POZOSTAWIAJĄ PUSTY… – / SŁOWA, KTÓRE SĄ BUDUJĄCE, ALE NICZEGO NIE BUDUJĄ…. – / SŁOWA, KTÓRE PRACUJĄ UCZUCIAMI, ALE NIE SĄ  W STANIE Z UCZUĆ/WYKRZESAĆ  P R A W D Y ! – / WŁAŚCIWYM FUNDAMENTEM WOLNOŚCI JEST PRAWDA, / przenikająca życie społeczne. Możemy powiedzieć, że całe dzieło Hegla jest komentarzem do cytowanych słów Ewangelii: / – Szukajcie prawdy, a Prawda was wyzwoli. / W naszej historii nie mieliśmy nigdy do czynienia z taką ostrą krytyką romantyzmu. Nasza krytyka romantyzmu przyszła skądinąd: od pozytywistów. Tymczasem Hegel zachowuje z romantyzmu to, co jest w romantyzmie najwznioślejsze – idealizm. Krytykuje romantyzm nie za jego ideały, ale za utopie, którymi z taką łatwością sieje po ludziach. Ciekawe, że nawet ówcześni Polacy, którzy pobierali na-

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
958

[958] uki u Hegla, nie zwrócili uwagi na tę ostrą, przenikliwą krytykę. / Jest w “Fenomenologii ducha” rozdział, krótki rozdział liczący zaledwie kilka stron, którego znaczenie okazało się szczególnie wielkie. Od niego zaczął swą myśl filozoficzną Karol Marks, a jeden ze współczesnych interpretatorów Hegla Aleksander Kożew /fr.wyd. A. Kojéve/ powiada, że właśnie ten rozdział stał się inspiracją dla ruchów związków zawodowych w XIX w. i później. Rozdział poświęcony jest sprawie zniewolenia. /Człowiek. zniewala człowieka. Dlaczego? A w ogóle co to jest zniewolenie? W jaki sposób człowiek może wyzwolić się spod przemocy. Co jest prawdziwą przemocą człowieka: iluzja czy postrach? / “Człowiek – powiada Hegel – musi walczyć o życie nie tylko z przyrodą, ale również z drugim człowiekiem, który wyciąga rękę po jego własną ziemię, pług i chleb”. Jakbyśmy dziś powiedzieli, człowiek staje obok drugiego w tej samej kolejce po żywność. Walczy! A wszelka walka staje się po jakimś czasie walką na śmierć i życie. Logika jest prosta. Ten, kto w owej walce potrafi narazić życie, staje się panem. Ten, kto w owej walce ulegnie strachowi przed śmiercią i nie potrafi swego życia, staje się niewolnikiem. Odtąd niewolnik będzie skazany na pracę i pracą swoją będzie zapełniał stół panów. Panuje więc ten, kto potrafi wznieść się ponad strach przed śmiercią. A ten, kto jest niewolnikiem swego przywiązania do życia, musi w końcu być niewolnikiem drugiego człowieka. Wszystko rozstrzyga się tam gdzieś w głębi, tam gdzie człowiek ustala swój stosunek do śmierci. Wyzwolić się – to wznieść się ponad strach przed śmiercią. Zniewolić się – to ulec strachowi przed śmiercią. / Wydawałoby się, że w tym miejscu tekstu Hegla rozpocznie się wielka pochwała wolności panów, a pogarda zniewolonych. Dzieje się jednak zupełnie inaczej. Pokazuje się bowiem, że po osiągnięciu swojego panowania przez jakieś paradoksalne fatum dziejowe, panowie zostają usunięci na bok spośród twórców historii, są postawieni na boku procesu dziejowego. Istnieją, ale istnieniem bezowocnym. Panują, ale z biegiem czasu okazuje się, że ich panowanie jest coraz bardziej iluzoryczne. Dlaczego? Bo – wyjaśnia Hegel – samo narażanie życia i mówienie życiu “nie” jeszcze nic

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
959

[959] nie znaczy. Nie można iść przez historię nie robiąc nic innego, jak tylko narażając życie, własne lub innych. / TEN, KTO NARAŻA ŻYCIE MÓWI “NIE”, ALE Z TAKIEGO “NIE” NIE WYNIKA ŻADNE “TAK”. Ten kto naraża życie chce poddawać w niewolę, ale nie wie już co potem począć. Życie iluzją – przeświadczeniem, że panuje. Tymczasem okazuje się, że panem czynią go jedynie ci, którzy dali się zniewolić. Jego panowanie jest panowaniem opartym na iluzji. Historia, postęp dziejowy staje po stronie zniewolonych. To prawda, że ci zniewoleni zmuszeni do ciężkiej pracy padają ofiarą wyzysku, niesprawiedliwości. Ale właśnie ci ludzie  p r a c u j ą. / A czymże jest praca? / praca jest mówieniem “tak”. Tam gdzie pan mówi “nie” człowiek pracy mówi “tak”. Praca jest przepojona rozumem, staje się nosicielką Prawdy. Ilekroć Hegel mówi “praca” nie chodzi mu oto, że jest ona jedynie wysiłkiem mięśni. Przez wiele tysięcy lat praca była jedynie wysiłkiem mięśni niewolników i historia nawet nie drgnęła z miejsca. Ale w pewnym momencie wysiłek fizyczny łączy się z pracą umysłową i w ten sposób z tego złączenia tworzy się postęp w dziedzinie prawdy. Prawda o świecie zaczyna przenikać w świat poprzez rozum pracującego człowieka. / PRACA STAJE SIĘ NOSICIELEM PRAWDY. – PRACA WYZWALA. – I stąd: PRACA WYZWALA. Nie  dlatego, że jest wysiłkiem, lecz, że stała się formą odsłaniania się prawdy. Dzięki pracy więcej  więcej rozumu wkracza w świat, niż dzięki panowaniu panów. Wolność tych, którzy nie potrafią nic innego, jak tylko narażać życie idzie w niepamięć Panowie schodzą ze sceny historii nie dlatego, że stali się wrogami, zostali pobici i okazali się zbyt słabi, ale bardziej prozaicznie – jako istoty niepotrzebne. Panowie okazują się niepotrzebni. prawda wymknęła się im z rąk! / Naszkicowany opis relacji pana i niewolnika, okazał się w historii kultury europejskiej niezwykle dynamiczny. Stanął u źródeł i początków filozofii Marksa, który jak wiemy słuchał wykładów Hegla. Stał się początkiem niezwykle interesującej i ciekawej filozofii pracy, która w XIX wieku zaczęła rozwijać się w kulturze europejskiej przede wszystkim w Niemczech. Była to apoteoza pracy – nie dlatego, że praca jest wysiłkiem – musimy to zrozumieć ale dlatego, że praca,

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
960

[960] wysiłek łączy się z rozumem, łączy się z prawdą, a poprzez pracę prawda upowszechnia się w społeczeństwie. / Niestety w Polsce idee te głębiej nie zakorzeniły się i nie oddziaływały w owych czasach. Polska żyła jeszcze wówczas bardzo mocno mitologią romantycznych, gorących serc. Norwid napisał o Polsce: “KRAJ, GDZIE KAŻDY CZYN ZA WCZEŚNIE WSCHODZI, ALE KSIĄŻKA ZA PÓŹNO”./ Dlaczego  powołuje w tych refleksjach myśl Hegla? Jego i nasze dylematy są podobne. / Znów poczuliśmy się zniewoleni. Panowie wkroczyliśmy w pobliże tej ścieżki, na które wyłania się pytanie: co robić – czy narażać życie, czy poddawać życie? Na ostrzu noża stanęła sprawa sensu naszej pracy. Toczy się między nami, w nocnych rodaków rozmowach, spór między sercami gorącymi, których – jak napisał Hegel – rozum jest pusty, a umysłami zimnymi, które są oskarżane o to, że nie mają serca. W tej sytuacji praca ludzi kultury jest szczególnie potrzebna, bo jest pracą około prawdy, – pracą na daleki dystans. /ó “Szukajcie Prawdy, a prawa was wyzwoli”…/ Hegel jest krytykiem romantycznej wizji historii. Mimo to pozostaje idealistą. I my w naszym kraju, nie możemy oddychać powietrzem wyjałowionym z idei. / Urodziliśmy się idealistami i jako idealiści pomrzemy. / Tylko dlatego godzimy się żyć w naszym kraju, że jesteśmy idealistami. Nie jeden z nas mógł zrezygnować z pobytu w kraju, a jednak tego nie uczynił. Bardziej kochamy idee, niż chleb. Z ego zdrowego okruchu romantyzmu nie wyleczymy się i wyleczyć nigdy nie będziemy chcieli. / Nie możemy jednak odciąć się, zwłaszcza dziś także od pozytywizmu, szczególnie my, ludzie kultury. Jesteśmy ludźmi pracy. Każdy z nas jest człowiekiem i pracy i modlitwy – pracy przez sześć dni w tygodniu, a modlitwy, jak idzie o czas, w o wiele mniejszym zakresie. Z pracy wyrastamy i przez nią umieramy. Jest ona głównym i powszechnym sposobem odsłaniania się prawdy w naszym życiu i w życiu tych z którymi się spotykamy. PRZEZ PRAWDĘ, OKOŁO KTÓREJ PRACUJEMY, USIŁUJEMY RACJONALIZOWAĆ ŚWIAT, aby było w nim trochę  mniej głupoty, a trochę więcej – mądrości. POTRZEBNA JEST NAM SYNTEZA IDEALIZMU Z POZYTYWIZMEM, aby nasze czyny nie wschodziły za wcześnie, a książki za późno…. Potrzebny nam jest jakiś idealizm pozytywny, idea pozytywna. / Idea pozytywna odsłania prawdę świata. Można ją urzeczywistnić dziś,

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
961

[961] zaraz, tu i teraz, a jednocześnie wynika z zamiarów na długi dystans. / Cokolwiek by się rzekło: łowimy ryby na głębokich wodach, a nie przybrzeżnych. W każdym razie nasze ryby są  t a m. / /Zapis z taśmy magnetofonowej, Tekst i układ graficzny – nieautoryzowany./ #

# // Maszynopis: // X. Józef Tischner. Homilia na dzień 14 lutego 1982 r. / 7 / Ostatnie nasze  polskie wydarzenia powodowały, że w naszej kulturze znowu aktualna stała się idea mesjanizmu narodowego./ Aby sprawy tej bliżej dotknąć trzeba przenieść uwagę w czasy ewangeliczne i wczuć się w sytuację uczniów Jezusa Chrystusa w okresie między ukrzyżowaniem a zmartwychwstaniem oraz pierwszymi spotkaniami ze zmartwychwstałym Mistrzem. / Właśnie wtedy, po ukrzyżowaniu, dla tych uczniów wszystko wydawało się z całą pewnością skończone. Na nic zdały się piękne i mądre przypowieści, dokonane cuda, uzdrowienia i wskrzeszenia umarłych. Niczym były ciągnące za Chrystusem tłumy uczniów i słuchaczy, które tak wielbiły Ukrzyżowanego. Najpiękniejsze marzenia i największe nadzieje okazały się dymem, który rozwiał się przy pierwszym podmuchu wiatru. / Można było wtedy zobaczyć, jak łatwo jest zabić w człowieku jego nadzieję. Nie trzeba wielu słów, nie trzeba żadnego wysiłku. Wystarczy młotek i trzy gwoździe w rękach tych, którzy nie wiedzą co czynią… / Jakiś ogromny ciężar przygniótł serca tych ludzi. / Na drodze do Emaus powiedzą Nieznajomemu – “Abyśmy się spodziewali, że On miał wyzwolić nasz naród”. “A myśmy się spodziewali…” – Czegóż to nie spodziewaliśmy się ? / W tych słowach kryje się wszystko, co odczuwali – i żal, i ból, i rozpacz, a także – jakieś okrutne zawstydzenie…. – Byliśmy naiwni, jak tyle razy przedtem, a teraz wstydzimy się siebie, z powodu naszej naiwności. Wystarczył młotek i trzy gwoździe w rękach tych, którzy niewiedzą co czynią. I szli uczniowie drogą do Emaus – i bolało ich wszystko… Bolał ich także wstyd, że byli tak naiwni. Trzeba bardzo dobrze przyjrzeć się tym dniom między ukrzyżowaniem a zesłaniem Ducha Świętego, dniem, które Apostołowie przeżywali w lęku, wśród pokus rozpaczy, dniom ciężkiej próby. Każdy z nas może być wstawiony kiedyś na taką

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
962

[962] próbę. Czasami na tego rodzaju próbę może być wystawiony cały naród…. Nagle przychodzi cios – młotek i trzy gwoździe w rękach tych, którzy nie wiedzą co czynią – znika nadzieja, piękne mądre prawdy okazują się bezsilne – ludzi ogarnia ciemność… W takich chwilach przychodzi skarga – “A myśmy się spodziewali…” – Czegóż to nie spodziewaliśmy się ? / Pozostaje  ś w i a d o m o ś ć   n i e s z c z ę ś c i a, jedynie i tylko nieszczęścia! Człowiek dotknięty tą świadomością nie bardzo wie, co z nieszczęściem począć, co zrobić…. Biegnie więc do sąsiada. Opowiada mu o swoim nieszczęściu. Milknie. A potem – sąsiad opowiada jemu z kolei o swoim nieszczęściu. Opowieść ciągnie się. Opowiadają o nieszczęściu. I tak narasta świadomość nieszczęścia… Może zdarzyć się tak, że owa świadomość nieszczęścia, pomnożona przez słowa o nim samym, przerośnie samo nieszczęście. Przybierze wygląd absolutu od którego nie ma ucieczki. Człowiek utonie w swoim nieszczęściu jak w gęstej mgle. / Na drodze do Emaus uczniowie, którzy utonęli w swoim nieszczęściu, usłyszeli niezwykle ostre upomnienie. “Powiedział do nich Nieznajomy – JESTEŚCIE GŁUPI I LENIWEGO SERCA !” / A więc – głupota i lenistwo serca ! Najpierw nieszczęście przyległo do ludzkiego serca, a potem serce przylgnęło do nieszczęścia – i zrodził się niezwykle ważny problem człowieka – UWOLNIĆ SERCA OD NIESZCZĘŚCIA ! Jest to problem ważny – wyjść z gęstej mgły, wyjść z tego stanu,  w którym świadomość Nieszczęścia przerasta samo nieszczęście. /”Szukajcie prawdy, a prawda was wyzwoli”. /Jaka prawda wyzwoli ludzkie serca od jego nieszczęścia ? Jaka prawda ? O czym prawda ? /Prawda o naturze  l u d z k i e g o   n i e s z c z ę ś c i a  – istotna różnica między nieszczęściem a krzyżem. “Głupi i leniwego serca” – to są ostre słowa, głupi i leniwego serca to ci, którzy nie rozumieją, że NIESZCZĘŚCIE JEST KRZYŻEM. Żeby to zrozumieć trzeba wrócić pod krzyż. / Pewnego razu uczniowie Jezusa postawili Mu pytanie na którym miejscu obok siebie posadzi ich w królestwie niebieskim. A Jezus zapytał ich – “Czy możecie pi- z mego kielicha ?” Odpowiedzieli – “Możemy”. Wtedy powiedział im “Z mojego kielicha pić będziecie”. Tak było powiedziane do uczniów…. / Jesteśmy jego uczniami, więc pijemy z Jego kielicha. Ale skoro

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
963

[963] zaczęliśmy pić z tego samego co On kielicha, to trzeba to robić tak, jak On to czynił. /Trzeba się przyjrzeć logice krzyża. Krzyż nie jest prostym nieszczęściem. KRZYŻ JEST ŚWIADECTWEM, prostym świadectwem, że istnieją wartości większe, niż życie. Gdyby nie było krzyża, nie byłoby świadectwa. /Cóż oznacza świadectwo bez krzyża ? Nazywa się ono reklamą, propagandą, sofistyką…. A świadectwo z krzyżem ? Jest ono czymś zupełnie innym. Na drodze do Emaus powiedziano – “Trzeba było, żeby tak cierpiał”. Nie zawsze chodzi o to, żeby umrzeć. Ale zawsze chodzi o to, żeby krzyż był. /Ilekroś mamy do czynienia z nieszczęściem, możemy powiedzieć – mogło nie być. Ale – / Ilekroś mamy do czynienia z krzyżem – nie możemy ! Musimy powiedzieć – “trzeba było….” TRZEBA – ŚWIADECTWA, trzeba świadectwa-dniom, trzeba świadectwa-pokoleniom, świadectwa-człowiekowi, trzeba – żeby nasza prawda stała się tym jaśniejsza. Na krzyżu powiedziano wiele słów. Przypomnijmy jedne z nich – “W ręce Twoje oddaję ducha “mego”. / Co to znaczy ? Co znaczy dla tych, którzy piją z tego samego, co Chrystus kielicha, aczkolwiek nie zawsze potrafią to czynić tak, jak On to czynił ? co to znaczy – “W ręce Twoje oddaję ducha Mego” ? Znaczy oddać Bogu rozum, serce, a także – nieszczęście, które przylgnęło do serca. /Krzyż jest krzyżem zesłanym, nałożonym na nas. KRZYŻ JEST MÓJ. Nie jego sobie wybrałem, ale mi go nałożono. Niosę go. Oprócz mojego jest jeszcze krzyż Jezusa Chrystusa. Niesiemy go razem. NIE JESTEM SAM. Ta wiara uwalnia od nieszczęścia i zamienia nieszczęście w krzyż. I to wystarczy, i to wystarczy, żeby żeby nieszczęście przestało być zniewoleniem człowieka. Człowiek musi wejść ponad poziom nieszczęścia, a udaje mu  wtedy, gdy rozumie, że nieszczęście jest krzyżem. / NIEŚĆ KRZYŻ JAK ISTOTA WOLNA ! A nie jak koń, który ciągnie z rezygnacją swój pług. Dla konia pług jest nieszczęściem. dla człowieka KRZYŻ JEST POCZĄTKIEM WYZWOLENIA. Gdy człowiek to rozumie, wtedy dochodzi do tego samego stopnia wewnętrznej dojrzałości, że o swoim krzyżu milczy. O  nieszczęściach się opowiada. O krzyżu milczy. Świadomość bólu nie jest większa niż ból. Większa od bólu jest nadzieja, która płynie z krzyża, o nadziei płynącej

KRONIKA
DZIEŃ 88, 10 III 1982, s.
964

[964] z krzyża tak napisał mistrz zamieniania nieszczęścia w krzyż, wielki mistyk chrześcijański – św. Jan od Krzyża – “Wszelkie bowiem posiadanie przeciwne jest nadziei. Im więcej ogołaca się pamięć z wszelkich wiadomości i form, tem większą ma dusza nadzieję. Im większą ma nadzieję, tym większe będzie jego uczestnictwo w zjednoczeniu z Bogiem. Im więcej dusza spodziewa się Boga, tym więcej osiąga”. Posiadanie przeciwne jest nadziei…. – wszelkie posiadanie, także posiadanie nieszczęścia. / Za bardzo znamienne, że po ukrzyżowaniu i po doświadczeniu nieszczęścia, po zrozumieniu, że nieszczęście jest krzyżem – dopiero wtedy – stało się możliwe zesłanie Ducha Świętego. Najpierw było nieszczęście i jemu właściwa krzykliwość. Potem przyszedł krzyż, jego zbawienie i właściwe mu milczenie i godność. I wtedy dopiero przyszedł dzień Zielonych Świąt. / “WYPUŚCISZ DUCHA SWEGO, A ODNOWIONE BĘDZIE OBLICZE ZIEMI”. /czego  Duch Święty nauczał ludzi, którzy w taki sposób dojrzeli wewnętrznie ? Nauczał ich rozumu, który wtedy dopiero mógł w człowieku wyzwolić się. Przyniósł pełnię swych darów – dar mądrości, rozumu, rady, męstwa, umiejętności, potem – rozumienie krzyża i dopiero – dzieło Ducha Świętego. Dopiero z tym dziełem – darami, uczniowie poszli w świat wyzwoleni od nieszczęścia, zakorzenieni w krzyżu, jak w ziemi. /CZŁOWIECZEŃSTWO DOJRZEWA ZAWSZE JAKO ODPOWIEDŹ NA BÓL. Odpowiedź ta nie jest jednak jedynie skargą, jękiem. Odpowiedź musi być twórcza. Zaś – /WSZELKA TWÓRCZOŚĆ JEST TWÓRCZOŚCIĄ DARÓW DUCHA ŚWIĘTEGO. I tak oto dotykamy sprawy polskiego mesjanizmu. Myśl o mesjanistycznym posłaniu bierze się z wiary, że krzyż za sens, że ukrzyżowanie i jego świadectwo było i jest potrzebne. Ale dzieło ukrzyżowania to jeszcze nie koniec, nie wszystko. Pozostaje jeszcze dzieło Ducha Świętego. kto wie, czy nie idzie o to, aby nasz naród żyjący wedle krzyża, nie miał stać się narodem żyjącym właśnie t e r a z  wedle darów Ducha Św. /ABY NARODOWY MESJANIZM PRZEKSZTAŁCIŁ SIĘ W DZIEŁO DUCHA ŚW. NA POLSKIEJ ZIEMI…. / Kraków, 14 lutego 1982 r. / zapis z taśmy magnetofonowej, tekst i układ graficzny-nieautoryzowany/ #

UWAGA! Brak ciągłości tekstu KRONIKI.

Brakuje dokończenia tekstu 88. Dnia Okupacji

oraz kolejnych Dni Okupacji: 89-99.

Mimo braku ciągłości tekstu zachowano ciągłość numeracji oryginalnych kart KRONIKI.

Share:

Author: KSW

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *