193. DZIEŃ OKUPACJI, środa 23.VI.1982 r.
[1327] TEKSTY. # //Ulotka, powielana 1-stronnie z maszynopisu czarnym drukiem, 1/3 formatu A4, tekst w ramce złożonej z gwiazdek:// UCHWAŁA KRAKOWSKIEJ KOMISJI WYKONAWCZEJ NIEZALEŻNEGO ZRZESZENIA STUDENTÓW / KKW NZS wzywa całe krakowskie środowisko akademickie do podjęcia akcji protestacyjnej na uczelniach Krakowa w dniu 13 maja br. w godzinach 12-12.15 wyrażając w ten sposób poparcie dla stanowiska Ogólnopolskiego Komitetu Oporu NSZZ Solidarność. KKW NZS proponuje następującą formę strajku: / 1/ O godz. 12.00 przerywamy zajęcia wychodząc na 15 min. z sal wykładowych i ćwiczeniowych. Na korytarzach zachowujemy się spokojnie, unikamy głośnych rozmów, nie rozchodzimy się. / 2/ na czas strajku uczestnicy przypinają odznaki Solidarności, NZS lub białoczerwone kokardki i oporniki. / 3/ Studenci, którzy nie mają w tym czasie zajęć winni przyjść na czas strajku do swoich instytutów. / STUDENCI!!! APELUJEMY DO WAS O WŁĄCZENIE SIĘ DO AKCJI PROTESTACYJNEJ. /Kraków, 6 maja 1982 / KKW NZS #
# //Ulotka, 1/3 formatu A4, odbijana czarną farbą z wzoru wyciętego z linoleum lub w podobny sposób z napisem “13.V miesiąc oporu” i znak “S” walczącej, poniżej dziecięcą drukarenką odbity fioletowym tuszem napis:// 18.30 Msza św. w k. Mariackim / 12 strajk lotny / 21 zgaś światło #
# Na wąskim pasku papieru powielony z maszynopisu tekst: // W SOBOTĘ 13 MAJA UCZNIOWIE SZKÓŁ ŚREDNICH SOLIDARYZUJĄC SIĘ Z KOLEGAMI SZKÓŁ WARSZAWSKICH ZACHOWUJĄ MILCZENIE NA DUŻEJ PRZERWIE W MIARĘ MOŻNOŚCI POZOSTAJĄC W KLASIE. NAUCZYCIELI PROSIMY O POZORNĄ NEUTRALNOŚĆ / UKOS #
# Pismo “VETO!” nr 7 //5 kart A4, spiętych zszywką, powielonych 2-stronnie z maszynopisu czarnym tuszem, ostatnia strona pusta, nagłówek pisma rysowany ręcznie prostą kreską:// VETO! / wyd. specjalne nr 7 / Kraków, czerwiec 1982 / Marek Baranowski / P E R S P E K T Y W Y / Pytaniem bez wątpienia najważniej-
[1328] szym, podnoszonym przy każdej okazji w jakże dziś częstych “rodaków rozmowach”, poruszającym wyobraźnię ogółu społeczeństwa polskiego, jest kwestia przyszłości naszego kraju i narodu. Czy rzeczywiście bezwzględna pacyfikacja sił oporu społecznego, jaka nastąpiła po wprowadzeniu stanu wojennego, oznacza kres nadziei wiązanych z posierpniową rewolucją i czy musimy wrócić do modelu państwa komunistycznego rządzonego totalitarnie, w wersji nie gierkowskiej nawet, lecz brutalnie stalinowskiej na wzór pierwszej połowy lat 50-tych? Czy może da się odwrócić diabelską alternatywę postawioną przed narodem przez juntę Jaruzelskiego, ocalić możliwie najwięcej ze zdobyczy ruchu rewindykacji praw publicznych i obywatelskich, który znalazł swój instytucjonalny wyraz w 10-cio milionowej NSZZ “Solidarność”. / Przewidywanie przyszłości jest zajęciem intelektualnie ryzykownym i do pewnego stopnia jałowym. W gruncie rzeczy bowiem znacznie ważniejsze od pytania – co będzie? – jest pytanie – co robić, żeby było inaczej? Historia nie powtarza się, nie reprodukuje standardowych rozwiązań, rzecz można, że w jednym tylko jest konsekwentna – otóż pasywność wszystkich sił społecznych nie rokuje nadziei na żadne zmiany. Ruch społeczny nie musi natomiast operować dokładnymi prognozami na jutro – cele doraźne i taktykę formułuje niejako “w marszu”, równolegle do przemian następujących w otaczającym go świecie. / Stąd też nie oferuję w tym artykule prostych i jasnych scenariuszy na przyszłość, zatrzymując się jedynie przy pewnych hipotetycznych wariantach rozwoju sytuacji. Wykluczam z pola rozważań wszystkie rozwiązania “cudowne” – konflikt światowy dwu bloków cywilizacyjno-ustrojowych, gwałtowne przemiany wewnętrzne ZSRR, rewolucyjne wstrząsy na kształt polskiego Sierpnia w pozostałych krajach europejskich rządzonych przez komunistów. Nie twierdzę, że nic takiego nie może nastąpić. Sądzę tylko, że nie można budować programu politycznego w oparciu o fakty przewidywane, całkowicie od nas niezależne, na które też nie posiadamy żadnego realnego wpływu. Polityka jest sztuką możliwości, nie zaś pobożnych życzeń. Zacząć trzeba, jak sądzę, od oceny sytuacji, z jaką mamy do czynienia w chwili obecnej. / SOLIDARNOŚĆ – PAŃSTWO PODZIEMNE / Po wpro-
[1329] wadzeniu stanu wojennego i zwycięskim zakończeniu w ostatnich dniach grudnia 1981 zmasowanej ofensywy wojsk gen. Jaruzelskiego przeciwko bezbronnym robotnikom zamkniętym w fabrykach, kopalniach i hutach na terenie całego kraju zdawać by się mogło, że władza zmonopolizowała w swej twardej pięści ogół inicjatyw, społeczeństwo natomiast zostało ostatecznie rozbite i sparaliżowane. Następne miesiące skomplikowały ten obraz. / //str. 2:// Ocena wydarzeń, jakie nastąpiły w Polsce po 13 grudnia stanie się niewątpliwie jednym z najważniejszych /i bardziej kontrowersyjnych/ tematów dla historyków współczesności. Już dziś jednak warto postawić pewne sądy, by wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość. Nie zgadzam się z ocenami, że po ogłoszeniu stanu wojennego społeczeństwo nasze “zawiodło, przeciwnie, uważam, że odważyło się na bardzo poważny opór przeciwko reżimowi w obronie swojego związku zawodowego. Opór ten został spacyfikowany i inaczej być przecież nie mogło. – Robotnicy wiedzieli bowiem, jak organizować strajk w zakładach pracy i strajk ów rzeczywiście objął znaczną większość zakładów pracy na terenie całego kraju, nie dysponowali natomiast środkami oporu przeciwko czołgom i transporterom, pałkom i gazom paraliżującym, przeciwko kulom karabinowym wreszcie, grudniowy opór nie mógł więc zakończy się sukcesem. Związek był zresztą bezradny w tej materii od samego początku – jego siłą fundamentalną i jedyną była racja argumentów, wsparta powszechnym poparciem przytłaczającej większości narodu. Argumenty, nawet najbardziej rzeczowe, poparte maksymalną liczbą głosów wyborczych nie starczą przeciwko terrorowi zbrojnemu po zęby i gotowemu z tej broni uczynić użytek praktyczny. – W ciągu następnych miesięcy “S” podjęła szerokie wysiłki dla rekonstrukcji swej statutowej działalności w strukturach konspiracyjnych. Wynikiem tego jest odtworzenie władz Związku na szczeblu krajowym i w poszczególnych regionach, a także odbudowa podziemnych KZ w szeregu zakładów pracy. uruchomiono zniszczony system informacji – w całym kraju rozpowszechnia się dziś setki tytułów rozmaitych czasopism i publikacji w nakładach porównywalnych już z okresem przedgrudniowym. Te środki pozwalają na mobilizację mas związkowców do zbiorowych inicjatyw – zbierania składek, wysyłania petycji do władz i zorganizowanego bojkotu aranżowanych przez władze dyskusji nad
[1330] przyszłością ruchu zawodowego, manifestacji i obchodów uroczystości rocznicowych, wreszcie do inicjatyw strajkowych. / Wszyscy jednak zdają sobie sprawę, że opór społeczny napotyka w chwili obecnej na twardą i nieprzekraczalną granicę w postaci spotęgowania środków terroru i represji przez aparat przemocy. Ludzie podejmujący zorganizowany wysiłek w strukturach konspiracyjnych muszą się stale liczyć z konsekwencjami tego kroku – wieloletniego więzienia bądź tylko bezterminowego “internowania” za samo podejrzenie o współuczestnictwo w ruchu oporu. Musi to oczywiście ograniczać bazę oddziaływania społecznego organizacji podziemnych, a w konsekwencji też determinować stanowisko radykalnych sił protestu. Ceną wystąpień strajkowych stają się masowe relegacje ludzi z pracy bądź karne przeniesienia do oddziałów bardziej uciążliwych i mniej płatnych. Manifestacje tłumione są z bezwzględnością nie cofającą się przed ofiarami śmiertelnymi – nikt w końcu nie ma dziś chyba złudzeń, iżby bojówki ZOMO powstrzymywały się przed użyciem broni palnej wobec protestującego tłumu, gdyby dostrzegły w tym jakąkolwiek dodatkową korzyść. Eskalacja zatrzymań, rewizji, aresztów, inwigilacji, prowokacji i fałszerstw kolportowanych przez bezpiekę przekracza dziś granice, jakie wyznaczyło stosowanie tych środków w latach 1945-48. Próżno łudzić się, by istniała jakaś miara gwałtu i przemocy – warszawski aktyw partyjny na spotkaniu z komisarzem wojskowym PRiTV płk. Wiślickim postawił mu w formie zarzutu pytanie o to, że milicja nie aresztuje ludzi gaszących światło w swoich mieszkaniach 13-tego każdego miesiąca; ta wypowiedź obrazuje najlepiej chyba przeciętną mentalność naszych okupantów i rokuje przyszłość gorszą jeszcze niż dzień dzisiejszy. / W obliczu tak bezprecedensowego nasilenia terroru podziemna “S” zdawać musi sobie sprawę, że jej możliwości są realnie ograniczone właśnie ceną represji, która uwzględniona być musi przy //str. 3:// wyborze form protestu. Niewątpliwie największym atutem kierownictwa Związku jest dziś kulminująca nienawiść społeczeństwa do WRON-y i jej instytucji, desperacja i zdeterminowanie przeciwko władzom powszechne na ulicach, sklepach, instytucjach, fabrykach i szkołach. Postawa ta wyraża się jednakże w samym tylko zespole ludzkich emocji i
[1331] “nastawień” – jest to broń bezsilnych, grymas wzgardzonych i poniżonych w stronę tych, którzy z chamską butą paradują po ulicach z pałkami przy biodrze i automatami na plecach. Naiwne byłoby poleganie na samych tylko nastrojach społecznych – reżym ma świadomość, iż w walce z porem narodu czas pracuje na jego korzyść; ludzie po pewnym czasie ulec mogą zmęczeniu i powszechnej rezygnacji, troska o codzienny kawałek chleba będzie z wolna wypierała inicjatywy oporu, najbardziej zaś odważne i nieprzejednane grupy znaleźć się mogą w pogłębiającej się próżni społecznej. Warunkiem jednak tych przemian świadomości zbiorowej jest w pierwszym rzędzie zapewnienie stabilności rynku i realna, powszechnie odczuwalna poprawa sytuacji materialnej obywateli. / JUNTA I GOSPODARKA / Czy zatem reżim ma szanse na wyjście z obecnej sytuacji z tarczą zwycięstwa? Sądzę, że jego sytuacja pozostawia równie małe możliwości manewru na przyszłość, jak i bezsiła zniewolonego społeczeństwa. Decydenci stanu wojennego sprowokowali bowiem procesy, nad którymi utracili możność kontroli i których też skutków nie byli w stanie przewidzieć, a które tylko pogłębiły patową sytuację władzy, wyraźną już przed 13 grudnia. Wskazać chciałbym jedynie te, które uważam za najistotniejsze dla przyszłości. Po pierwsze sądzę, że ekipa Jaruzelskiego, decydując się na coup d`etat na społeczeństwie spodziewała się reakcji krajów wolnego świata, liczyła wszelako, że zbrodnia dokonana rękoma rodzimego wojska i policji wywoła rezonans mniejszy niż papierowe protesty, jakie sformułowano po inwazji na Czechosłowację w r. 1968. Te kalkulacje okazały się zawodne. Najistotniejsze reperkusje międzynarodowe stanu wojennego w naszym kraju to zablokowanie inicjatyw odprężeniowych w Europie, odzew sprawy polskiej w opinii publicznej całego świata i – przede wszystkim – skutki sankcji gospodarczych podjętych przez naszych wierzycieli przeciwko wojskowemu reżimowi. Zamrożenie kredytów zachodnich spowodowało konsekwencje nader poważne – wg oficjalnych danych urzędowych skutki gwałtownego ograniczenia wymiany handlowej z krajami strefy dolarowej dotykają mniej lub bardziej bezpośrednio 47 % polskich przedsiębiorstw a także stawiają pod znakiem zapytania dalsze losy krajowego rol-
[1332] nictwa /np. brak pasz i ich komponentów prowadzi dziś do likwidacji większości farm drobiarskich/. W dalszej perspektywie ujawnią się brutalnie skutki regresu technologicznego naszej gospodarki, również spowodowane częściowo przez politykę sankcji. Należy zdać sobie sprawę, że wszelka wymiana handlowa Polski z Zachodem odbywa się dziś za gotówkę, tzn. w praktyce wyłącznie za surowce. Samą strukturą handlową nasze państwo przypomina już afrykańskie kraje kolonialne ubiegłego stulecia. Dodatkowo w ostatnim okresie na rynkach światowych doszło do istotnej obniżki cen węgla, Polska zaś utraciła większość odbiorców tego surowca w roku ubiegłym. Pomysły WRON-y na reorientację gospodarki w stronę państw komunistycznych i krajów trzeciego świata napawać muszą przerażeniem. Abstrahując nawet od politycznych konsekwencji zintegrowania gospodarczego Polski z blokiem wschodnim – zauważyć trzeba, iż od połowy lat 70-tych “demoludy” wykazują sukcesywny spadek tempa przyrostu dochodu narodowego, który w tym roku przekroczy – w “w dół”, oczywiście – barierę 2 % w przypadku ZSRR i Czechosłowacji oraz wykaże dalszy regres na Węgrzech, w Bułgarii i NRD, nie mówiąc już o Rumunii, gdzie wskaźnik ten wykazuje, podobnie jak w Polsce, wielkości ujemne. Reorientacja na wschód oznacza kompletną autarkię gospodarczą naszego kraju i cofnięcie się w rozwoju technologicznym w stosunku do państw uprzemysłowionych //str. 4:// Zachodu dosłownie o dalsze dziesięciolecia. / Dodajmy do tego mniejsze w bieżącym roku plony – szantaże WRON-y, iż przywróci dostawy obowiązkowe w rolnictwie i rozmaite pomysły w rodzaju “pożyczki zbożowej” zrodziły na wsi trend ku gospodarce samowystarczalnej. Nadzieje zaś wiązane z reformą gospodarczą opierały się w istotnym stopniu na założeniu, iż samorządność wyzwoli w przedsiębiorstwach szeroki społeczny ruch w kierunku wzrostu wydajności pracy i wyzwolenia rezerw produkcyjnych. Stało się odwrotnie – komisaryczne zarządy zakładów, obarczenie obowiązkami inicjatywnymi znienawidzonych aktywistów partii i OKON, pogrom ruchu samorządowego i ogólna sytuacja wewnętrzna w kraju, narzucająca spontanicznie program pracy żółwiej, pozorowanej – wszystko to oddala oczekiwania, jakie z reformą wiązali jej projektodawcy. obserwujemy ustawiczny
[1333] spadek wydajności produkcji w większości przedsiębiorstw; nawet w przemyśle wydobywczym nieznaczny jej wzrost nie równoważy przyrostu czasu pracy, spowodowanego złamaniem porozumienia z Jastrzębia. Wspomniałem poprzednio, iż szansą polityczną junty w społeczeństwie byłaby stabilizacja gospodarcza i wzrost zaopatrzenia rynku. Otóż nie ma takiej szansy. W tym miejscu zaryzykuję sąd niepopularny może, sprzeczny w każdym razie ze stanowiskiem, jakie zajął Episkopat Polski. Jeśli społeczeństwo decyduje się na walkę z dyktaturą i zamierza wymusić na niej jakieś istotne ustępstwa, interes narodowy wymaga akceptacji tych środków, które choćby dla samego społeczeństwa były kosztowne i nawet dramatyczne, osłabiałyby potencjał junty i ograniczały pole jej manewru w przełamywaniu powszechnego oporu. Z tego punktu widzenia sankcje gospodarcze Zachodu są dla nas korzystne i winny zyskać poparcie reprezentantów sił i czynników przeciwstawiających się WRON-ie. Jest to też zresztą dylemat radzieckiego ruchu dysydenckiego, tam jednakże polityka amerykańskich restrykcji dowiodła, że zdolna jest do wymuszenia niektórych przynajmniej swobód obywatelskich /jak prawo do emigracji obywateli pochodzenia żydowskiego/. Domaganie się natomiast od reżimu polskiego kompromisu z narodem przy jednoczesnym potępieniu zachodnich sankcji gospodarczych, zakłada milcząco wiarę w “dobrą wolę” komunistów. Nie sądzę, by ktokolwiek mógł w to na serio uwierzyć. / ZNACZENIE KONSPIRACJI / Drugim istotnym procesem, jakiego nie przewidziała junta, był tak powszechny rozwój konspiracji na terenie całego kraju. Oczywiście, żywiołowy nihilizm ekipy rządzącej, eksponujący się dziś na sztandarach władzy hasłem “kto ma siłę, ten ma rację”, nie pozwolił na uprzytomnienie wielodziesięcioletnich już tradycji polskiego państwa podziemnego /Powstanie Styczniowe, rewolucja 1905 r. z jej programem “zmowy powszechnej” przeciwko rządowi – bojkotu placówek i instytucji państwowych, lata okupacji hitlerowskiej/ tradycji silnie zakorzenionej w naszej mentalności narodowej. Tymczasem jesteśmy świadkami powstawania takiego państwa i ograniczonych możliwości sił bezpieczeństwa w jego zwalczaniu. zasadnicza rola konspiracji polega dziś, jak sądzę, na tym, że funkcjonuje ona jako siła
[1334] alternatywna przeciwko reżimowi i tym samym nie pozwala mu na pełne zniewolenie duchowe społeczeństwa. Warunkiem bowiem ustanowienia totalizmu jest wykazanie, że nie ma już innej drogi prócz podporządkowania się władzy – wówczas dopiero rządzący mogą narzucić ogółowi swoje warunki “umowy społecznej”. Póki co, dziś nie są do tego zdolni i muszą mieć świadomość, że ze społeczeństwem nawet pokonanym, nawet pozbawionym swoich naturalnych struktur organizacyjnych i większości przywódców – trzeba negocjować, licząc się z faktem , iż wszystkie propozycje rządowe adresowane są przynajmniej pośrednio do reprezentantów NSZZ “S” w konspiracji. Stąd władza nie ma odwagi, by dokonać delegalizacji Związku, stąd też wynika jej histeria propagandowa i próby siania dywersji. Wszystkie apele kierowane do ludności spotykają się z powszechną odmową i stan ten przedłuży się przynajmniej tak długo, póki junta nie zostanie sama na placu boju. Trzeba bowiem rozum postradać niczym posłowie w polskim Sejmie /czy kiedykolwiek mieli rozum?/, by proponować narodowi “ugodę społeczną” w formie zapisania się całego społeczeństwa do OKON-i. Czy junta może zniszczyć podziemnie? W dwu-trzyletnim odstępie czasu nie wydaje się to możliwe. Konspiracyjne państwo zasilane będzie w głównej mierze przez młode pokolenie, którego postawa niepokoi dziś reżim do tego stopnia, iż poświęca mu się specjalne plenum KC. Na dłuższą zaś metę? Rozbić podziemie można tylko za cenę pełnego powrotu do staliznizmu, uwięzienia już nie dziesiątek, lecz setek tysięcy ludzi, militaryzacji całości życia oświatowego i kulturalnego zmasowanego terroru wymierzonego przeciwko Kościołowi. Słowem za cenę wypalenia gleby, na której wzrastają nasze narodowe wartości i aspiracje. Koszta tych operacji to powszechny pasywizm, nienawiść kulminująca w aktach rozpaczy /terror, sabotaż gospodarczy/ i przede wszystkim zamrożenie wszystkich oddolnych inicjatyw społecznych tak w sferze gospodarki, jak i nauki, kultury, wreszcie moralności społecznej. Do tego jednak- przypuszczam, nie dojdzie, wcześniej bowiem – przy dalszej nieprzerwanej eskalacji terroru – nastąpić może eksplozja buntu nieporównalnie gwałtowniejszego i groźniejszego, niż te z Grudnia 1970 i 1981. / JUNTA I PLUSKWY / W tym miejscu poświę-
[1335] cić trzeba chwilę refleksji samej juncie, by odpowiedzieć w przybliżeniu choćby na pytanie, czy jest ona zdolna do ewolucji, pozwalającej na wypracowanie kompromisu ze społeczeństwem, do zakończenia tej absurdalnej i zbrodniczej wojny i zawarcia pokoju z niekwestionowanymi reprezentantami polskiego świata pracy. jeśli oczytać a la lettre niektóre wypowiedzi Jaruzelskiego i Rakowskiego z pierwszych tygodni po ogłoszeniu stanu wojennego, odnosi się wrażenie, iż ulegli oni fascynacji mitem “kadarowskim”. Przywódca Węgier Janos Kadar, członek rewolucyjnego rządu i I. Nagy`a w r. 1956, delegowany na rozmowy z armią radziecką dopuścił się zdrady narodowej, stanął na czele prosowieckiego “rządu”, czołgami armii czerwonej zdobył Budapeszt i inne miasta węgierskie bronione przez ludność cywilną, przy czym poniosło śmierć około 20 tys. powstańców, urządził rewolucję krwawą łaźnię skazując na śmierć dalsze 3 tys. osób i uwięziwszy dziesiątki tysięcy innych – po czym po kilku latach wyeliminował ze swej ekipy zagorzałych stalinowców, ogłosił amnestię, dokonał umiarkowanej liberalizacji w kulturze, przeprowadził pewne reformy społeczne w rodzaju demokratyzacji ordynacji wyborczej do władz municypalnych, wreszcie stał się architektem reformy gospodarczej, dokonanej w tym kraju w warunkach bez porównania lepszej koniunktury wewnętrznej i międzynarodowej. Polityka jego zdobyła sobie w publicystyce zachodniej miano “komunizmu oświeconego” na wzór “oświeconego absolutyzmu Fryderyka II w XVIII-wiecznych Prusach. / Otóż fikcyjność pomysłów “kadaryzacji” Polski nie stąd tylko wynika, iż społeczeństwo tych naukowo-totalitarnych reform po prostu nie zaakceptuje. Również i dlatego jest to program utopijny, że nie istnieje dziś żadna baza społeczna zdolna go realizować /kadar opierał się głównie na młodej, technokratycznie i antyideologicznie zorientowanej kadrze inteligencji technicznej/. Nadzwyczajny zjazd partii, a także wcześniejsze i późniejsze masowe procesy opuszczania jej szeregów prowadziły w efekcie do zwycięstwa we władzach PZPR elementu najbardziej obskuranckiego i prymitywnego, skłonnego do konfrontacji ze społeczeństwem niezależnie //Str. 6:// od kosztów, ortodoksyjnie zasklepionego w schematach myślowych “komunizmu” i “kontrrewolucji”.
[1336] Uosobieniem tych najbardziej zdziczałych bojówkarzy stał się osławiony brygadzista Albin Siwak. Postępowała też faszyzacja sporej ilości zdesperowanych kół inteligentów skupionych wokół ośrodków ideologicznych PZPR i wzbogacających jej program o elementy takiej, jak militaryzm, dyktatura, antysemityzm, antyinteligenckość, populizm – znów symbolicznie tylko przywołać wypada ZP “Grunwald” i sławetną “Rzeczywistość”. Procesy te uległy dynamizacji jesienią 1981 r. – rozpowszechnianiu wśród aktywu informacji o kontrrewolucyjnym puczu przygotowywanym przez “S” oraz o sporządzaniu przez zarządy regionalne list proskrypcyjnych działaczy partii, milicji i wojska, towarzyszyła wówczas militaryzacja formacji partyjnych / Robotnicze Oddziały Samoobrony/. Myślenie o przeszłości zastąpiły więc rewolwery w kieszeniach aparatczyków, żądza odwetu i psychoza zemsty; ten stan umysłów poprzedzał ogłoszenie stanu wojennego. Samo zaś rozpoczęcie wojny polsko-jaruzelskiej wzmacniało te procesy. Ludzie, którzy cały okres posierpniowej rewolucji spędzili w cieniu “odnowy” oczekując na kat oskarżenia za malwersacje dokonane w okresie “drugiej Polski”, tracąc posady i synekury na fali oddolnego procesu demokratyzacji – przeszli teraz do kontrnatarcia pod hasłami czystek, represji, pozbawienia stanowisk. Nowi aparatczycy łączą ideowy hunweibinizm z emocjami NKWD-zisty, moralność czynownika z kwalifikacjami “docenta bez matury”. Próżno deklarować, iż władza “nie szuka odwetu” – płk Grubba z katowickiej KW MO wyrzucił z pracy jednego z prokuratorów, drugiego internował; obaj narazili mu się tym, iż przed 13 grudnia prowadzili przeciwko niemu śledztwo o nadużycia i kradzieże popełnione przy okazji budowania willi. / Stan ten uniemożliwia juncie manewr w kierunku porozumienia. Niepodobieństwem dla władzy jest dziś przełamanie powszechnego bojkotu instytucji państwowych przez forum intelektualistów – nie tylko przecież dlatego, że pisarze, malarze, dziennikarze nie godzą się z gwałtem popełnionym na narodzie. Również z tego powodu, że oto nastąpiła nowa “inwazja pluskiew” na wzór tej, która miała miejsce w uczelniach polskich po marcu 1968, tyle że z niebywale większym natężeniem podłości i arogancji. Hieny cmentarne opuściły swe nory, by żądać dla siebie redak-
[1337] cji gazet, władz w organizacjach, stanowisk naukowych, wernisaży, audycji radiowych i programów telewizyjnych. Władze deklarują werbalnie, iż cenią sobie porozumienie i partnerstwo z Kościołem. I równocześnie internują księży, represjonują bez żenady pracowników tworzonych na lecenie Episkopatu komitetów pomocy dla internowanych, wstrzymują działalność KIK-ów. Równocześnie Norbert Michta, też generał i “rektor” Wojskowej Akademii Politycznej, na sesji teoretyczno-ideologicznej w Moskwie w kwietniu br. wygłosił referat, w którym wskazał na Kościół katolicki jako na jeden z elementów kontrrewolucyjnych, patronujący dążeniom do obalenia władzy ludowej w Polsce /fragment drukowany w “Argumentach”/. W tej perspektywie ewentualne szanse na porozumienie społeczne w Polsce, przywracające prawa obywatelskie i równowagę między władzą a narodem, nie przedstawiają się zbyt prawdopodobnie. / WARIANT POROZUMIENIE / Krytycznie też odnoszą się do koncepcji nowego porozumienia społecznego działacze konspiracyjnej “S”. Tu istotne wyjaśnienie. Trzeba stwierdzić wyraźnie, że każdy, kto opowiada się dziś za rozpoczęciem negocjacji między reprezentantami społeczeństwa a kierownictwem junty oraz za przyjęciem dwustronnego kompromisu – tym samym wyraża gotowość do ograniczenia zdobyczy polskiego świata pracy, zawartych w porozumieniach sierpniowych i do społecznego usankcjonowania prerogatyw władzy, pozwalających jej na ingerencję w działalność niezależnego ruchu związkowego. Partia //str. 7:// deklaruje, że nie ma powrotu do stanu sprzed 13 grudnia i należy rozumieć to tak, iż rzeczywiście dopóki komunizm w Polsce nie zostanie ostatecznie obalony, rządzący nie zgodzą się na ten stopień niezależności i aktywności sił społecznych, jaki zagrażać musi ich monopolom i przywilejom. Ingerencje reżimu w działalność Związku niekoniecznie nawet polegać by miały na dywersyjnej infiltracji kierownictwa ruchu – karne szeregi CRZZ okazały się w chwili próby najzupełniej nieprzydatne dla władz przez swój brak wiarygodności w oczach pracujących. Partia zmierzać będzie raczej do znacznego ograniczenia pola działania “S”, do koncesjonowania więc Związku, by ten nie zajmował się niczym więcej poza przysłowiową “pietruszką”. Kto zatem mówi “porozumienie”, mówi tym samym “kompromis”, decyduje się na ograniczenie terenu inicjatywy “S” i
[1338] na pozbawienie jej znacznej części form zorganizowanego protestu. Przynajmniej na to. Władze żądają nieporównanie więcej: restrukturalizacji Związku w kierunku organizacji branżowej, eliminacji części przywódców, deklaracji politycznych prowadzących do zerwania współpracy z niezależnym ruchem związkowym krajów wolnego świata. / Tymczasem w konspiracyjnych strukturach “S” – na co wskazuje już choćby lektura prasy niezależnej – dominuje stanowisko nieprzejednania, odmowy akceptacji jakiegokolwiek kompromisu z juntą. Dodatkową rolę gra motyw psychologiczny – ekipa WRON-y zdradziła naród i dopuściła się zbrodni, nie może zatem być partnerem do rozmów, lecz winna stanąć przed trybunałem sprawiedliwości. Wreszcie, ewentualnym partnerem do negocjacji mogłaby być dla aparatu jedynie ta część przywódców Związku, która dziś trafiła do obozów dla internowanych czy do więzień. Władze nie podejmą rozmów z podziemiem, tego zaś rola ograniczyć by się musiała wówczas do pełnej akceptacji ustaleń dokonywanych z nieobecną w konspiracji częścią Komisji Krajowej i do likwidacji ruchu podziemnego. Byłby to manewr wyjątkowo trudni i nastręczający szereg obaw na przyszłość. Tak zatem ani junta, ani “S” nie są gotowe do rozmów i nie uważają tego rozwiązania za szczególnie fortunne. Tym niemniej obie strony szukać muszą odpowiedzi na pytanie: jeśli odrzucamy negocjacje, jaki wariant rozwoju sytuacji przyjmujemy na przyszłość? W każdym właściwie wypadku alternatywą staje się konflikt społeczny na nieobliczalną skalę, rozszerzający się w kierunku wojny domowej. / Z inicjatywą “ugody społecznej” wystąpił Episkopat Polski, posiadający w naszym kraju potężny i niekwestionowany autorytet, którego źródłem są również dziesięciolecia obecności Kościoła katolickiego w Polsce komunistycznej, obecności niepokornej wobec totalitarnej ideologii. Kościół ma pełne prawo przemawiać w imieniu narodu nawet wówczas, gdy jego oceny polityczne stanowią raczej przesłanie od społeczeństwa, nie w pełni pokrywając się z aktualnymi nastrojami. Koncepcja ładu społecznego, trwale obecna w myśli Kościoła, traktuje pokój jako wartość nadrzędną, za którą też należy w dramatycznej sytuacji zapłacić określoną cenę. Warto przypomnieć te oczywistości w kontekście kontrowersji,
[1339] jakie wzbudzają dziś niektóre fragmenty Tez Prymasowskiej Rady Społecznej. Znalazły się w tym dokumencie sformułowania: / “Odrzucając ogromną ilość nieprawdziwych lub przesadnych i krzywdzących zarzutów, które postawiono “S”, trzeba jednak uznać, że w związku z szerokim wpływem, jaki wywierała na życie społeczne, również na niej spoczywa część odpowiedzialności za ciężki kryzys, jaki spotkał nasz kraj. “S” podejmowała wysiłki aby samoograniczyć swoje działania, unikać wielu lokalnych konfliktów //str. 8://, zapewniać kontrolę nad biuletynami związkowymi podejmującymi nieraz propagandę polityczną oraz oddzielić wyraźnie Związek od działalności grup opozycyjnych. Starała się też powstrzymać olbrzymie parcie rewindykacyjne mas związkowych, zwłaszcza w zakresie żądań bytowych /płace i zaopatrzenie/ i uspokoić związkowców. Były to jednak działania wyraźnie niewystarczające /…/ “S” powinna jednak była w sposób znacznie bardziej zdecydowany i konsekwentny bronić idei porozumienia ograniczonego programu społeczno-zawodowego. W sytuacji rozpadającej się gospodarki, kryzysu osłabionej władzy /który xxx groził podstawom ustroju/ oraz oczekiwań sojuszników coraz bardziej zaniepokojonych stanem naszego kraju – tylko wzajemne zrozumienie i współpraca między społeczeństwem a władzą dawały szanse przetrwania i zabezpieczenia osiągnięć odnowy.” / Wybrałem ten fragment, najbardziej dyskusyjny w całości Tez, nieprzypadkowo. Polityka Episkopatu niepodobna dziś weryfikować w szczegółach, brak bowiem po temu wystarczających danych, jasna wydaje się jednak generalna koncepcja: budowanie mostu do negocjacji władz z “S” i innymi niezależnymi ośrodkami społecznymi /naukowymi i twórczymi/. Musimy być wiadomi, iż przytoczone wyżej słowa, umieszczone w dokumencie stanowiącym płaszczyznę ewentualnych rozmów, zakładają rezygnację władz związku z rewindykacji politycznych praw i aspiracji społeczeństwa. Jest to cena bynajmniej nie najniższa, wszak koszta końcowe kompromisu musiałyby być jeszcze wyższe. / Ryzyko kompromisu jest przy tym wysokie dla obu stron również w perspektywie długofalowej. Dla “S” – ponieważ niemała, jak przypuszczam, część społeczeństwa odebrałaby taki kompromis z poczuciem rozgoryczenia i nieufności. Związek
[1340] zaś utraciłby część kapitału powszechnego entuzjazmu i determinacji, towarzyszących mu nieprzerwanie od pamiętnych dni Sierpnia 1980. Nadto polityka szerokiego samoograniczenia celów zmuszałaby “S” do znacznie bardziej scentralizowanego kierowania ruchem, do rezygnacji z wielu form demokracji bezpośredniej i powszechnej jawności poczynań władz związkowych. Władza komunistyczna ze swej strony musi zdawać sobie sprawę, że już sam fakt istnienia instytucji rzeczywiście niezależnej, funkcjonującej poza strukturami aparatu ogranicza możliwości rządzących, w dłuższej zaś perspektywie, przy zmianie okoliczności zewnętrznych, dynamika społecznych procesów czyniłaby z “S” siłę opozycyjną przeciwko totalizmowi. Tyle, że ów proces postępowałby w odstępach lat już, nie miesięcy. / Nie podejmuję się udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy Związek powinien dążyć do kompromisu z władzą. Myślę zresztą, że problem ów rozstrzygał się będzie po pewnym dopiero czasie, nie dziś i nie jutro. Warunkiem istotnym są tu przesunięcia personalne w ekipie kierowniczej partii i rządu, obecny bowiem garnitur jest, o czym pisałem wcześniej, na tyle zdominowany przez politycznych szaleńców, iż nie byłby zdolny zdecydować się nawet na rozpoczęcie rozmów z “S”. Trzeba zarazem zaryzykować refleksję nad pytaniem o przyszłość w wypadku zamknięcia wszystkich dróg ku porozumieniu. / WARIANT KONFRONTACJI / Potężna fala społecznej frustracji, gorzkiej nienawiści i chęci odwetu, czytelna już w samym języku wojny polsko-jaruzelskiej, zestawiającym procedury sił WRON-y z realiami okupacji hitlerowskiej. Brak zrozumienia i akceptacji dla decyzji o niespotykanej w swych rozmiarach podwyżce cen, poczucie szybkiego ubożenia społeczeństwa, rozszerzającej się nędzy. Potęgowanie nienawiści do władzy przez kampanię prowadzoną w środkach masowego przekazu, powszechna orientacja społeczeństwa na zachodnie rozgłośnie radiowe. Funkcjonowanie konspiracji, siłą faktu elitarnej, powszechnie jednak odbieranej jako wyraziciel społecznej woli //s. 9:// walki z ustrojem, czynnego oporu przeciwko partii, policji, kolaborantom. Kulminacja nienawiści i gotowości do protestu w pokoleniu ludzi młodych /raport DIP-u słusznie przypomniał niebagatelny fakt, iż 60 % Polaków nie
[1341] ukończyło lat 30/ – polityka represji osiąga przy tym w stosunku do młodzieży skutki zgoła odwrotne od oczekiwanych, rodząc pragnienie radykalnego odwetu. Dodajmy do tego dalsze potęgowanie się kryzysu gospodarczego i – wiele na to wskazuje – wyjątkowo głodne w tym roku żniwa, prowadzące być może nawet do konieczności racjonowania chleba. / Społeczeństwo stanowi dziś beczkę prochu, na powierzchni której tlą się gorące iskry. Który z nich i w jakim momencie spowoduje eksplozję rozpaczy i gniewu, kierują ludzi na ulice i każąc im walczyć z uzbrojonymi oddziałami policji i wojska bez oglądania się na ofiary? Przedsmak takiej sytuacji mieliśmy już w dniu 3 maja 1982 /pomijaj fakt sprowokowania tych starć ulicznych przez bojówki ZOMO/. Agresywność junty nie osłabiła bynajmniej woli konfrontacji z władzą, przeciwnie, uświadamia społeczeństwu zasięg i determinację sił oporu. Co dalej? / Przyznaję, że bardzo obawiam się tej eksplozji. Nie żyjemy w czasach “liberalnego” autokraty Gierka, który jednak precyzyjnie odmierzał granice represji. Liczyć musimy na najgorsze – nie tylko więc na trujące chemikalia, lecz i na kule. / Niepodobna jednak uniknąć tu konstatacji nader brutalnych. Wymaga tego trzeźwość ocen politycznych, które uwzględniać muszą alternatywę wojny domowej. Jacek Kuroń w “Tezach o wyjściu z sytuacji bez wyjścia” proponuje następujący punkt widzenia: ponieważ w przypadku utrzymywania okupacji w kraju eksplozja jest nieunikniona, ponieważ wybuch ten musi nastąpić – ruch oporu winien przygotować się na ową ostateczność zarówno organizacyjnie, jak i politycznie /grozi bowiem z dużym prawdopodobieństwem interwencja radziecka/. Dodać do tego można, że jak uczy historia naszego kraju, bilans wojen i insurekcji, które kończyły si narodową klęską może być argumentem, iż warto nawet przegrywać powstania – ofiary tych zrywów nie stały się bowiem ofiarami duchowej kapitulacji, powstrzymały dla przyszłych pokoleń strumień powszechnej depresji, rezygnacji i spodlenia; taką cenę płaci się za świadome przyzwolenie na życie w niewoli. Eksplozja może obrócić się w wielką narodową tragedię – jestem przekonany, że jeśli nawet stanowi jakieś wyjście z obecnej sytuacji, to wyjście najgorsze. Tyle, że lepsze może się już
[1342] nie znaleźć. / MUSIMY BYĆ ZORGANIZOWANI / Jedno jest pewne – musimy się organizować do powszechnego społecznego oporu. Konieczne jest rozszerzenie konspiracyjnych struktur związkowych pozwalających na obieg niezafałszowanej informacji, na kształtowanie kadr i elit w zakładach pracy, zdobywających sobie autorytet w zespołach pracowniczych i zdolnych do sterowania akcjami protestu. obok tych struktur wyrasta dziś w całym kraju nowy fenomen – jawnej opozycji politycznej, bliższej w swych formach działalności grup “dysydenckich” okresie przedsierpniowym. Myślę w pierwszym rzędzie o inicjatywach pomocy dla osób internowanych i więzionych – ruch ów, inicjowany wskazaniami i środkami Episkopatu Polski rozszerza się we wszystkich środowiskach społecznych, skupiając dziesiątki tysięcy ludzi dobrej woli. Myślę o solidarnym oporze środowisk intelektualnych, bojkocie rządowych publikatorów i imprez, organizowaniu listów protestacyjnych, decyzji publikowania swych utworów w prasie podziemnej. Negocjacje pozwoliłyby Związkowi osiągnąć kompromis korzystny proporcjonalnie do siły oporu zorganizowanego społeczeństwa, z którym władze nie mogą się nie liczyć. Konfrontacja może być dla społeczeństwa skuteczna tylko pod warunkiem, że wystąpienie miałoby charakter zorganizowany i powszechny. Opór stawiany władzy komunistycznej jest dziś naszą narodową racją istnienia. / 2 czerwca 1982 / Marek Baranowski # Korekta do tekstu powyżej: w wierszu 9 na s. 193/8 po słowach “Stąd władza nie” ma być: “//s. 5://
# //Karta A4, dwustronnie powielona z matrycy białkowej czarnym tuszem:// NIEPODLEGŁOŚCIOWY RUCH OPORU / “ODMOWA WSPÓŁDZIAŁANIA” JAKO SPOSÓB WALKI / Poniższy tekst jest zarysem nowych metod powszechnej walki w obliczu zbrojnego terroru stosowanego przez znienawidzoną władzę. “Bierny opór” a raczej “odmowa współdziałania” jest w obecnej sytuacji programem m i n i m u m dla narodu, który chce odrzucić przemoc i samostanowić o sobie. Wydając wojnę społeczeństwu i rozkazując strzelać do strajkujących robotników władza komunistyczna jeszcze raz odkryła swoje prawdziwe oblicze. Historia odda hołd pomordowanym w Grudniu 81. CZEŚĆ ICH PAMIĘCI! / Doświadczenie 37 lat wskazuje,
[1343] że komuniści nigdy nie zrezygnują z argumentu przemocy. Mają w swym ręku nadal posłuszną armię wojska i milicji i nie zawahają się użyć jej przeciwko narodowi. Fakt ten – a zwłaszcza biorąc pod uwagę stałe niebezpieczeństwo sowieckiej interwencji – ogranicza możliwość czynnego sprzeciwu i każe szukać innych dróg społecznej samoobrony. Skuteczną formą przeciwstawiania się rządzącej grupie może stać się obecnie powszechna “odmowa współdziałania”. Bez współdziałania ze społeczeństwem każdy aparat władzy przestaje funkcjonować. Należy więc go od siebie odizolować grubym murem nieakceptacji i warstwą obojętności. Organizować własne, społeczne i niezależne struktury. W każdych warunkach musimy żyć jak ludzie wolni, którzy potrafią się obejść bez nadzoru wrogiej władzy i nie pozwolą się zastraszyć. Trzeba nam walki o wolność, walki codziennej i upartej, polegającej na “odmowie współdziałania” ze złem, czyli na zachowywaniu wolnych sumień i wierności własnym wartościom. Walka taka jest postawą etyczną obejmującą życie indywidualne i społeczne, prowadzoną nieustannie, nawet wtedy gdy przywrócone zostanie funkcjonowanie “Solidarności”, czy też gdybyśmy mieli żyć pod sowiecką lufą. “Odmowa współdziałania” w stosunku do władzy nie oznacza bezpośredniego ataku na nią lecz przede wszystkim pomijanie jej: bardziej oznacza wzmocnienie społeczeństwa niż bezpośrednie zniszczenie wroga. Wypływa nie z nienawiści do komunistów lecz z nieakceptacji zła. Nasz wróg dąży do sprowadzenia walki do płaszczyzny nienawiści. jeżeli damy się władzy sprowokować to ułatwimy jej samousprawiedliwienie zbrodni. Biernym lecz powszechnie zamanifestowanym oporem ściągniemy przeciwnika na inną płaszczyznę walki, na której zło jest bezradne. / WYBIÓRCZE OBNIŻENIE WYDAJNOŚCI PRACY – w przedsiębiorstwach, których produkcja nie służy bezpośrednio narodowi. Chodzi tu zwłaszcza o zakłady zbrojeniowe i wszystkie te, które zwiększają jedynie ułomność ekonomiczną kraju. / NIE PODPISYWAĆ! / Władza ciągle stosuje szantaż wzywając do podpisywania deklaracji lojalności. Nie podpisujemy! Jeżeli ktoś z tego powodu zostanie wyrzucony z pracy, to przejawem naszej solidarności musi być życzliwe wsparcie materialne. / NIE PODEJMUJEMY DYSKUSJI! Należy spodziewać się, że
[1344] władza będzie coraz częściej stosować stare metody propagandowe: zwoływanie wieców, pochodów, pogadanek ideologicznych. Na takich spotkaniach, w sytuacji gdy na ulicach stoją czołgi – nie wykazujmy inicjatywy. Nie stawiajmy żadnych pytań! Jedyną naszą reakcją niech będzie wrogie milczenie! Gdzie to jest możliwe należy opuszczać takie szkolenia. / NIE DAJMY SOBIE ZAKNEBLOWAĆ UST! Marzeniem władzy byłoby takie zastraszenie społeczeństwa by sąsiad bał sią sąsiada. Gdyby jej się to udało to bez otwierania granicy stalibyśmy się sowiecką republiką. Nie obawiajmy się wyrażać głośno swoich opinii w pracy, na ulicy, w miejscach publicznych. / //str. 2:// ZERWANIE KONTAKTÓW KOLABORANTAMI. Należy ujawniać i izolować ludzi sprzyjających juncie. Niech czują się obco w naszym kraju. Członkowie partii, którzy nie chcą się identyfikować z rządzącymi powinni jak najszybciej pozbyć się partyjnych legitymacji. / ANI GROSZA NA POTRZEBY REŻIMU. Nie przechowujmy oszczędności w kasach PKO. Rząd może w każdej chwili zgarnąć nasze pieniądze aby przeciw nam prowadzić wojnę. Nie bierzmy udziału w żadnych państwowych składkach jeśli nie ma możliwości kontroli czy pieniądze te docierają do celu. Nie wolno także wydawać pieniędzy na gry loterie państwowe. Bojkotujmy PEWEXy – płacąc dewizami wspomagamy rząd. / NIE KUPUJMY FAŁSZYWYCH GAZET! Celem obecnej propagandy nie jest dążenie do zmiany postaw odbiorców, lecz wytworzenie poczucia zniechęcenia, przygnębienia i bezsilności. WZYWAMY DO BOJKOTU OFICJALNEJ PRASY!!! Widok kiosków zapełnionych kłamiącymi gazetami będzie widomym znakiem naszej wierności wartościom SIERPNIA 80. Apelujemy także do twórców o konsekwentny bojkot wszelkiej współpracy ze środkami masowego ogłupiania, czasopismami i wydawnictwami służącymi rządowej ideologii. Tworząc dla oficjalnych mass-mediów udzielacie władzy swego moralnego poparcia. / NAUCZYCIELE! Władza dąży znów do uczynienia ze szkół instrumentów propagandy. Nie zarażajcie strachem młodego pokolenia! Nie pozwólcie, by przez wasze usta szerzyła się nihilistyczna ideologia. / TWÓRZMY NIEZALEŻNE STRUKTURY!!! Zawsze istnieją możliwości organizowania społecznej samopomocy. Można dublować niektóre oficjalne instytucje np. prywatne żłobki, przedszkola oraz
UWAGA!
Brak ciągłości tekstu KRONIKI.
Brakuje dokończenia tekstu 193. Dnia Okupacji
Mimo braku ciągłości tekstu zachowano ciągłość numeracji oryginalnych kart KRONIKI.